Tomasz Pieńko jest reprezentantem Polski do lat 21 i jednym z największych talentów jakie pojawiły się w ostatnich latach w Zagłębiu Lubin. Od dawna 19-latek jest też w notesach skautów silniejszych klubów. Jaka więc przyszłość czeka tego ofensywnego pomocnika?
W ostatnich dniach, po sprzedaży Ernesta Muciego do Besiktasu Stambuł, pojawiły się plotki, że klub z Łazienkowskiej może skierować swoją uwagę na właśnie na młodego Pieńko. Wiadomo, że Legia ma trochę pieniędzy do wydania, ponieważ za Albańczyka zainkasuje 10 milinów euro.
Z informacji WP SportoweFakty wynika jednak, że nie było rozmów, czy zapytań ze strony Legii w kontekście pomocnika Zagłębia Lubin. Ergo: jak nas zapewniono, między klubami nie toczą się żadne rozmowy, które miałyby dotyczyć tego zawodnika.
W sumie to sytuacja, która lubinianom… nie przeszkadza. Z naszych informacji wynika, że klub nie zamierza się spieszyć ze sprzedażą tego piłkarza. Z dwóch powodów. Po pierwsze, zainteresowane strony, czyli Zagłębie i piłkarz (a także jego otoczenie) ustalili wcześniej, że Pieńko zostanie w Lubinie co najmniej do lata.
Po drugie, w Lubinie zdają sobie sprawę, że zawodnik powinien ustabilizować formę, stać się mniej chimerycznym, poprawić liczby, bo w tym momencie pod tym względem wygląda to średnio – 19 spotkań w tym sezonie Ekstraklasy i tylko jedna asysta.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu
Pozostanie w Lubinie ma sprawić, że piłkarz będzie się rozwijał grając, a jeśli wszystko pójdzie w dobrym kierunku, to cena pójdzie w górę. Oczywiście, to sport i nikt nie wyklucza, że gdyby przyszła oferta nie do odrzucenia, to piłkarz mógłby zostać sprzedany już teraz. Jak w każdym polskim klubie. Co to jednak oznacza "nie do odrzucenia"? Z tego co słyszymy, minimalny pułap rozmów w tym momencie to 2,5-3 mln euro.
Pod względem kontraktowym Zagłębie jest solidnie zabezpieczone, bo kontrakt Pieńko obowiązuje do lata 2026 roku. Z tego punktu widzenia nie ma więc pośpiechu i obawy, że zaraz trzeba go będzie sprzedaż za niską sumę ze względu na krótką umowę jak to bywa w niektórych przypadkach.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty