Czerwona kartka Kobylaka i koncert Pogoni. Koszmar Radomiaka trwa dalej [WIDEO]

Twitter / Canal+Sport / Czerwona kartka dla Gabriela Kobylak
Twitter / Canal+Sport / Czerwona kartka dla Gabriela Kobylak

Radomiak Radom bardzo słabo wszedł w rundę wiosenną. Najpierw zanotował kompromitującą porażkę w Krakowie, a w 21. kolejce nie popijał się w starciu z Pogonią Szczecin.

Początek rundy wiosennej nie jest dobry dla Radomiaka Radom. Zawodnicy prowadzeni przez Macieja Kędziorka w pierwszej kolejce przegrali z Cracovią aż 0:6, a mecz kończyli grając bez dwóch zawodników. W batalii z Pogonią Szczecin chcieli się odkuć.

Szczególnie ze względu na to, że z Portowcami grali na swoim obiekcie, więc byli podwójnie zmotywowani. Jednak od samego początku tego starcia było widać, która z drużyn jest lepiej dysponowana. Szczecinianie tworzyli swoje okazje, ale na gole trochę musieli poczekać.

W 27. minucie świetnym dograniem popisał się Kamil Grosicki, a w polu karnym znakomicie odnalazł się Fredrik Ulvestad. Norweg dostawił stopę i po chwili cieszył się z gola. Kolejne kilkanaście minut wstrząsnęło tym meczem i na pewno niezadowoleni z tego obrotu spraw byli kibice Radomiaka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie minęło nawet 20 sekund. Szalony początek meczu

Zaledwie cztery minuty po golu bramkarz radomskiej ekipy, Gabriel Kobylak, kolanem zaatakował Efthymisa Koulourisa. Po analizie VAR za to zagranie obejrzał czerwoną kartkę, a po chwili podyktowany po tym faulu rzut karny na gola zamienił Kamil Grosicki.

Wydawało się, że do przerwy utrzyma się dwubramkowe prowadzenie, ale tak się nie stało. Jeszcze przed zejściem do szatni swoje drugie trafienie dołożył Ulvestad. Radomiak był na deskach, a do końca meczu zostało jeszcze 45 minut. Zatem wydawało się, że Pogoń będzie dokładała kolejne gole.

Tak się nie stało, bo Portowcy nie atakowali z niesamowitą intensywnością. Jednak pod koniec spotkania na boisku pojawili się młodzi zawodnicy, którzy byli głodni gry. Efektem tego było trafienie w ostatniej akcji spotkania, a jego autorem był 18-letni Patryk Paryzek.

Czytaj też:
Tam wolałby pracować Xabi Alonso
Lech wyjdzie na hit bez pięciu piłkarzy

Źródło artykułu: WP SportoweFakty