Stawką sobotniego meczu był fotel lidera La Ligi. W pierwszej połowie wydawało się, że FC Barcelona kontroluje wydarzenia boiskowe, ale po zmianie stron nie zdołała utrzymać jednobramkowej przewagi.
Atletico Madryt odwróciło wynik, a bohaterem ostatniej akcji okazał się Alexander Sorloth. Norweski napastnik w szóstej minucie doliczonego czasu pokonał Inakiego Penę, zapewniając gościom wygraną 2:1.
Robert Lewandowski spędził 90 minut na placu gry i nie pomógł "Blaugranie". 36-latek zmarnował jedną klarowną sytuację pod bramką Atletico. Po ostatnim gwizdku napastnik miał nietęgą minę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wow! Fantastyczna przewrotka w Brazylii
- Myślę, że parę czynników na to wpłynęło. Popełniliśmy błędy, gdzie Atletico skontrowało nas. Graliśmy dobrze, ale nie wykorzystaliśmy swoich sytuacji. W ostatnim czasie brakuje nam pewności siebie i spokoju w polu karnym. To dla nas lekcja - jak nie możesz wygrać, to nie przegraj. To w tej rundzie zdarzyło nam się parę razy. Wierzę w to, że w nowym roku wrócimy mocniejsi - stwierdził Lewandowski, przepytywany przez Mateusza Święcickiego.
Atletico spędzi przerwę świąteczno-noworoczną na pierwszym miejscu w ligowej stawce. Tymczasem atmosfera w Barcelonie jest dość napięta, co przyznał Lewandowski. Zespół Hansiego Flicka przegrał na własne życzenie.
- Runda jest długa. Mieliśmy zawirowania. Przy młodym zespole skoki formy się zdarzają. To dla nas nauczka. Brakowało kropki nad "i". Przerwa może spowodować, że wyciągniemy wnioski i nie będziemy już popełniać takich błędów. Myślę, że szatnia jest wkurzona. W pierwszej połowie wyglądało to super, w drugiej też. Atletico stworzyło sobie w sytuacje po naszych błędach. W ostatniej minucie był remis, a my graliśmy, jakbyśmy przegrywali w finale i za wszelką cenę musieli strzelić gola - ocenił Lewandowski.
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)