Tylko jedna osoba odmówiła występu w dokumencie o Błaszczykowskim

Łza zakręci się w oku każdemu, kto obejrzy film "Kuba". To nie jest laudacja na cześć bohatera, lecz mierzenie się z trudnymi pytaniami. W dokumencie wystąpili znakomici goście. Tylko jedna osoba odmówiła - Zbigniew Boniek.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Jakub Błaszczykowski Materiały prasowe / Amazon / Na zdjęciu: Jakub Błaszczykowski

W najbliższy piątek na platformie Amazona będzie miał swoją premierę film "Kuba", o Jakubie Błaszczykowskim. Mocny dokument, który urzeka autentycznością i nie ucieka od trudnych wątków z biografii bohatera. Brawa dla autorów, bo zamiast typowej "plastikowej" laurki - tak często spotykanej w tego typu produkcjach - dostajemy piłkarską wersję "Człowieka z żelaza".

Od razu, na początku, uspokoję: to jest dobry film. A trzeba to napisać wprost, bo nie da się uciec od porównań do dokumentu o Robercie Lewandowskim "Lewandowski. Nieznany" z 2023 roku, produkcji - niestety nieudanej. Filmu zmarnowanej szansy, który jedynie poskrobał rzeczywistość z zewnątrz, nie mówiąc nam niczego nowego o najlepszym polskim piłkarzu ostatnich lat. Na szczęście "Kuba" tego błędu nie powiela. Zamiast niepotrzebnej tony lukru, dostajemy prawdę między oczy. Czasami bardzo bolesną. Jeśli w opowieści o "Lewym" mieliśmy do czynienia z zaledwie skrobaniem po szkle witryny wystawowej, to tutaj autorzy filmu - przede wszystkim jego bohater - rżną nam serce bez litości. I to tępym nożem.

Warto mieć pod ręką ze dwie paczki chusteczek, bo łza kręci się w oku niespodziewanie często.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo imponuje formą. Pokazali, co zrobił na treningu

Młody reżyser Jan Dybus wykonał dobrą robotę. Widać, że czuje bohatera. Prowadzi opowieść o Kubie z entuzjazmem i dynamiką. Nie ma dłużyzn, nie ma nudy, autor oszczędza nam - charakterystycznych w takich produkcjach - laudacji na cześć bohatera. Film jest dobrze zbalansowany. Dybus - na całe szczęście - nie przesadził z wątkami stricte sportowymi, bo to przecież ma być biografia (i jest!), a nie kolejna produkcja o piłce nożnej.

W tym dokumencie jest wszystko, co być powinno: miłość, radość, rozczarowanie, smutek, tragedia, łzy. Swoje robią też kapitalne filmiki i zdjęcia archiwalne. Nie da się nie uśmiechnąć widząc, jak mały Błaszczykowski wraca do domu w garniturku od pierwszej komunii świętej, a na nogach ma - jakże by inaczej - piłkarskie korki! Sorry za ten spoiler, kolejnych nie będzie. Jedyną rzeczą, jaka do mnie nie trafiła w tym filmie to próba - moim zdaniem średnio udana - fabularyzowania przestrzelonego przez Kubę rzutu karnego w meczu z Portugalią na Euro 2016. W tamtym zdarzeniu było tyle emocji, że taka "odtwarzanka" chyba była już niepotrzebna.

Poznałem osobiście Kubę, gdy przez wiele lat pracowałem przy reprezentacji. To był zawsze facet z charyzmą. Od razu czuło się, że nieprzypadkowo jest kapitanem kadry. Widać było, że to jest naprawdę herszt tej "bandy". Że to on nią trzęsie, on w niej rządzi, on tych chłopaków ustawia. Kuba - bądźmy szczerzy jak ten film o nim - też nieraz wkurzał i irytował. Jak choćby wtedy, gdy tuż po przegranym Euro 2012 - kompletnie bez wyczucia nastroju rozczarowanych kibiców - wypalił, że PZPN dawał zawodnikom za mało biletów dla ich rodzin i znajomych. Wyszedł wówczas na małostkowego gościa, został złośliwie ochrzczony "Biletellim". Ale wtedy - jak sam mówi - wziął to na klatę. Bo ten wątek jest filmie obecny, Kuba się z nim mierzy.

Zresztą Błaszczykowski mierzy się w tym filmie ze wszystkimi trudnymi tematami. Od tragedii rodzinnej, po konflikt z Robertem Lewandowskim i spór o opaskę kapitana reprezentacji. Ten ostatni wątek wnosi sporo nowego do naświetlenia historii reprezentacji Polski. Bo jeszcze nikt nie opowiedział tak uczciwie o tamtej sytuacji. Kuba niesamowicie mocno ją przeżył. Sam zastanawia się w filmie - czy na to zasłużył. I pyta retorycznie: - Jakim byłem kapitanem?

Jemu niezręcznie, więc ja - bo byłem i widziałem to z bliska - odpowiem: - Najlepszym! Bardzo dobitnie jest w filmie nakreślona rola, jaką w kwestii sporu o kapitana tamtej kadry, odegrał ówczesny prezes PZPN Zbigniew Boniek, który - co też jest smaczkiem - jako jedyny nie zgodził się wystąpić w filmie o Błaszczykowskim. Łatwiej jest kozaczyć na Twitterze, niż zmierzyć się z prawdą - taki, mniej więcej, pada w dokumencie komentarz do tej sytuacji. Kto go wygłosił? Sami zobaczcie.

W filmie wypowiada się wiele gwiazd futbolu, m.in.: Juergen Klopp, Mats Hummels, Marco Reus, Ilkay Guendogan, Hans-Joachim Watzke, Adam Nawałka, Łukasz Piszczek, Łukasz Fabiański, Robert Lewandowski. Warto zwrócić uwagę na obecność w dokumencie "Lewego", bo z kolei w produkcji o nim, Kuba w ogóle się nie pojawił. Spotkało się to z głośnym jękiem zawodu ze strony recenzentów. Jan Dybus tego błędu nie powiela.

Robert w filmie opowiada o Kubie i mówi już w tonie koncyliacyjnym, pojednawczym. Potrafi się zmierzyć z historią tego konfliktu. Zresztą z wypowiedzi obu piłkarzy widać, że dojrzeli życiowo, że z biegiem lat nabrali do tego tematu dystansu, że emocje się wystudziły, a rozbuchane wcześniej ego już im nie rozsadza głów.

Z zagranicznych postaci występujących w filmie, najlepiej słucha się Kloppa, trenera, któremu Kuba zawdzięcza najwięcej. Niemiec jest kapitalnym rozmówcą. Wali szczerze, opowiada z werwą, treściwie. Bez waty i okrągłych zdanek. Jak trzeba opowiedzieć, jak przywoływał Błaszczykowskiego do porządku, bo zaszumiała mu w głowie woda sodowa, to Klopp mówi to szczerze. Tak jak było. To świetny materiał dla naszych trenerów, którzy przecież też muszą często się mierzyć w szatni z bandą skurczybyków, którzy są skoncentrowani wyłącznie na sobie i ustawialiby rzeczywistość tak, by przede wszystkim zaspokajała ich ego. Warto zobaczyć, jak radzi sobie z tym problemem jeden z najlepszych trenerów
świata.

Gwiazdy gwiazdami, ale i tak najwięcej wnoszą do opowieści o Kubie jego najbliżsi. Rodzony brat Dawid, babcia Fela, wujek Jerzy Brzęczek i przede wszystkim żona - Agata. Ona mówi o Kubie z przejęciem, szacunkiem, ale potrafi też z politowaniem (np. gdy przypomina mężowi, jaka była treść jego oświadczyn). I co ważne, Agata mówi prawdziwie. A gdy na moment wypada z roli, bo piekli się - jak to dobra pani domu - że są od rana kręcone u nich zdjęcia, a tu nieporządek, Kuba od razu sprowadza ją na właściwe tory.

- A to nie o to chodzi, żeby pokazać wszystko takie wypacykowane, takie ładne. A pokaż prawdziwe życie, tak jak ono wygląda! - mówi Błaszczykowski i to jest przewaga tego filmu nad filmem o Lewandowskim. I właśnie dzięki temu, dzięki podejściu bohatera, dostajemy piłkarskiego "Człowieka z żelaza", a groził nam kolejny "Człowieka z plastiku".

Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty

---------------

"Kuba", prod. Papaya Films, reż. Jan Dybus

Film dostępny na Amazon Prime od 23.02
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×