Jeden telefon zmienił wszystko. 15-latek wprost z boiska zabrany do szpitala

Materiały prasowe / Kornel Kłoda
Materiały prasowe / Kornel Kłoda

W ciągu dwóch miesięcy 15-latek schudł 7 kg i przy wzroście 180 cm ważył zaledwie 49 kg. - Do problemów ze złośliwym nowotworem skóry doszły kłopoty z wątrobą, kręgosłupem i odpornością - mówi ojciec piłkarza Wojciech Kłoda.

Dzisiaj o zdrowie młodego piłkarza Escoli Warszawa Kornela Kłody walczą nie tylko lekarze w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka, ale także koledzy z liceum i znajomi z piłkarskiego klubu, w którym zawodnik trenuje już blisko 10 lat. Cel jest ambitny, bo do zebrania jest milion złotych. To kwota, która pozwoli mu błyskawicznie skorzystać z eksperymentalnego leczenia w Izraelu lub USA. Terapie dają nadzieję na powrót do sprawności, ale także szansę na kontynuowanie kariery piłkarskiej.

- Gdy tylko nasi trenerzy powiedzieli mi o sytuacji naszego zawodnika, postanowiłem, że stanę na głowie, aby zebrać te pieniądze. O sprawie poinformowałem choćby Marcina Bułkę czy Zbigniewa Bońka. Liczymy także na zaangażowanie PZPN. Być może niedługo w klubie zorganizujemy specjalne wydarzenie z tej okazji - przyznaje prezes Escola Warszawa, Wiesław Wilczyński.

Pomoc rodzinie Kłodów jest potrzebna od zaraz. Od końca października ich życie zupełnie niespodziewanie zmieniło się nie do poznania, a wszystkie aktywności poza walką o zdrowie syna zostały wstrzymane.

ZOBACZ WIDEO: Ten gol przejdzie do historii. Trudno uwierzyć, ale piłka... wpadła do siatki

"Pilny telefon"

- Pamiętam dzień fatalnej diagnozy. Dostaliśmy pilny telefon, a Kornela zabraliśmy do szpitala wprost ze szkolnego boiska. To były ostatnie chwile naszej nieświadomości. Nowotwór nie boli, a my nie mieliśmy podstaw, by podejrzewać, że jest aż tak źle - wspomina Wojciech Kłoda, ojciec sportowca.

Wszyscy byli zupełnie zaskoczeni, ale wiedzieli, że muszą działać błyskawicznie. Właśnie usłyszeli druzgocącą diagnozę – złośliwy nowotwór skóry IV stopnia. A przecież młody chłopak nie uskarżał się na żadne bóle.

Jedynym niepokojącym symptomem była niewielka narośl pod kolanem. Rodzice byli jednak czujni i zabrali syna do fizjoterapeuty. Ten przekonywał, że to niegroźna zmiana wynikająca z trenowania piłki nożnej. Rodzina Kornela uwierzyła, bo podobne problemy faktycznie pojawiały się u rówieśników. Postanowili jednak zgłosić to lekarzowi.

Po chemioterapii zaczął mieć jeszcze większe problemy

Mimo młodego wieku, Kornel był już pod stałą obserwacją onkologów. Wszystko przez - wydawać by się mogło - zupełnie niegroźny epizod sprzed czterech lat. Wtedy też rodzice zauważyli na stopie syna niewielki guz, przypominający ślad po ugryzieniu komara. Dermatolodzy postanowili usunąć go, a dopiero dokładniejsze badania wykazały, że w wyciętym fragmencie skóry znajdowały się komórki nowotworowe.

Od tego czasu Kornel co pół roku poddawany był szczegółowej kontroli. Choroba pozostawała w uśpieniu aż do września, gdy ujawniła się ze zdwojoną mocą.

- Kojarzymy, że jednym z powodów nawrotu choroby mógł być skok wzrostowy. W kilkanaście miesięcy Kornel urósł blisko 25 centymetrów - mówi ojciec młodego piłkarza. To jednak tylko jedna z hipotez.

Jego syn z dnia na dzień przestał chodzić do szkoły. Zaczęło się od immunoterapii, ale na przełomie roku przyszedł czas na wyniszczającą chemioterapię. Młody chłopak w ciągu dwóch miesięcy schudł z 56 kilogramów do 49 kilogramów, co przy wzroście 180 centymetrów wyglądało już bardzo niepokojąco. Lekarze zdecydowali się jednak odstawić radykalne metody leczenia, bo równolegle rozpoczęły się problemy z wątrobą.

100 zł dziennie

Aby ratować zdrowie, wdrożona musiała zostać specjalna dieta. Rodzice muszą poradzić sobie z dodatkowymi wydatkami, bo ich syn codziennie musi pić dwa nutridrinki, te z kolei kosztują po 50 złotych sztuka. Innej opcji jednak nie ma, bo organizm musi mieć siłę do walki z chorobą. Ta dopiero się rozpoczyna.

- Syn jest pod opieką psychologa, a ich komunikację ułatwia fakt, że to były piłkarz. Powrót na boisko to jego największa motywacja. My w to wierzymy, dlatego robimy wszystko, by wygrać z chorobą. Propagujemy zbiórkę, gdzie tylko się da, bo chcemy być gotowi na wyjazd od razu po załatwieniu wszystkich zgód. Lekarze są już w kontakcie z odpowiednimi placówkami w Izraelu i USA - dodaje ojciec piłkarza.

Dziś 15-latek większość czasu spędza w domu, bo aby kontynuować leczenie, musi być całkowicie zdrowy, a to przy znacznie obniżonej odporności wcale nie jest łatwe. Podejmowanie mocniejszej aktywności fizycznej jest niemożliwe, bo na skutek choroby osłabieniu uległ choćby jego kręgosłup. Dzięki szybkiej reakcji szkoły, piłkarz może już korzystać ze zdalnego trybu nauki.

Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
ZAKSA wydawał komunikat ws. Kaczmarka
Canal+ zapowiada zmiany przed sezonem

Komentarze (7)
avatar
Inya
9.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie ma szans 
avatar
Agent IQ007
8.03.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
@Wychodzimy z Unii: Medycynie należy ufać, problem tkwi w możliwościach lekarskich. To tak jak w każdym innym zawodzie są fachowcy i partacze...... ale obie grupy żądają ciągle podwyżek. 
avatar
Wychodzimy z Unii
8.03.2024
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Walczyć z nowotworem, to można było 4 lata temu. Teraz to już nic nie pomoże. Cztery lata przespali bo zaufali medycynie.