Zadanie wykonane. Imponujący wynik Polaków

PAP / Piotr Nowak / Polacy cieszą się z gola podczas meczu półfinałowego baraży
PAP / Piotr Nowak / Polacy cieszą się z gola podczas meczu półfinałowego baraży

Polacy wypunktowali Estonię, wygrywając 5:1, pokazali przy tym duże zaangażowanie i wolę odkupienia winy za poprzedni, katastrofalny rok. To dobry prognostyk przed spotkaniem z Walią w finale baraży o mistrzostwa Europy.

W tym artykule dowiesz się o:

Polscy piłkarze od razu przenieśli się na połowę Estonii. Minęła minuta i z woleja strzelał Piotr Zieliński, zabrakło niewiele. Ta akcja pokazała, że żarty się skończyły i nasza drużyna bierze sprawy w swoje ręce. Po roku kompromitujących występów w eliminacjach Euro 2024 w końcu należało powiedzieć "dość". I drużyna Michała Probierza od początku pokazała, że zamierza to zrobić. Po uderzeniu Zielińskiego Karl Hein poderwał się z linii bramkowej i w ostatniej chwili odbił piłkę na rzut rożny.

Polacy nie oddalali się od pola karnego Estonii. Zaczęła się seria dośrodkowań naszej drużyny, jakby Michał Probierz dał zawodnikom dziesięć minut na strzelenie jak największej liczby goli. Polacy tworzyli dużo akcji i niemal każda była realną szansą na bramkę.

Szturm Polaków wyglądał imponująco, brakowało tylko wykończenia akcji. Szczególnie wyróżniał się Nikola Zalewski, który z Estonią mógłby grać co tydzień. W meczu polskiej młodzieżówki w październiku ubiegłego roku Zalewski imponował rajdami, strzelił gola i miał asystę (kadra u-21 wygrała 5:0). Wtedy piłkarz Romy miał problemy z formą i Michał Probierz oddelegował go do młodszej kadry. Dla Zalewskiego był to punkt zwrotny, zaczął częściej występować w klubie i wywalczył miejsce w pierwszym składzie dorosłej reprezentacji.

Studio WP SportoweFakty po meczu Estonia - Polska:

I jak Zalewski "kręcił" obrońcami estońskiej młodzieżówki, tak to samo prezentował w spotkaniu z seniorami. Zalewski co chwila groźnie dośrodkowywał i gol po jego szarżach wisiał w powietrzu. Ale zanim to się stało, Polacy już prowadzili. Jakub Piotrowski, który solidnym meczem z Czechami w listopadzie przekonał do siebie Probierza, wypatrzył na prawej stronie Przemysława Frankowskiego i natychmiast posłał do niego piłkę po ziemi. Wydawało się, że Frankowski nie zdąży do podania, ale wygrał walkę o pozycję z Kenem Kallaste, znalazł się w sytuacji sam na sam z Heinem i spokojnie posłał piłkę obok bramkarza gości.

Wyjątkowym pechowcem był jednak Maksim Paskotsi, który przed upływem pół godziny dostał dwie żółte kartki po faulach na Zalewskim. Zawodnik Estonii nie nadążał za naszym skrzydłowym i dwukrotnie faulował Zalewskiego, który uciekał mu na czystą pozycję.

A Zalewski w końcu doczekał się swoich momentów. Zaraz po przerwie pięknie asystował przy golu na 2:0, przeprowadzając akcję w swoim stylu. Skrzydłowy Romy był tuż przed polem karnym, pochylił się nad piłką, zrobił ruch w prawą, w lewą stronę, oderwał się od estońskiego zawodnika i precyzyjnie dośrodkował tuż przed bramkę. Na czwartym metrze wyskoczył Piotr Zieliński i to on, trochę nieoczekiwanie, strzelił gola głową.

Nasza drużyna nie zwalniała tempa. Po drugim golu dało się zauważyć przypływ pewności siebie u zawodników Michała Probierza. W końcówce spotkania spiker nie nadążał z podawaniem strzelców goli. W ciągu sześciu minut padły trzy bramki dla Biało-Czerwonych.

Najpierw przepięknie z dystansu uderzył Piotrowski. Zawodnik już wcześniej w tym meczu pokazał, że ma "młotek" w nodze, ale w pierwszej połowie minimalnie się pomylił. Bramka, którą zdobył po przerwie, była imponująca - strzelił mocno z dystansu, a Hein nie mógł nic zrobić.

Po chwili kolejną szarżę przeprowadził Zalewski i po jego płaskim podaniu piłkę do własnej bramki wpakował Karol Mets. Kilka minut później Heina pokonał tym razem Sebastian Szymański po dwójkowej akcji z Zalewskim. Wyposzczeni pozytywnych emocji kibice w końcu mieli swój moment.

Ta świetna seria naszej drużyny wyraźnie uśpiła polskich piłkarzy. Estonia przeprowadziła jedną z nielicznych akcji w tym meczu, w polu karnym nie zrozumieli się Zalewski z Janem Bednarkiem i Martin Vetkal z bliskiej odległości pokonał Wojciecha Szczęsnego. Nasz bramkarz nie mógł przełknąć tej wiadomości, wpadł w szał i ostro krzyczał na swoich kolegów. Do tej pory nawet nie miał okazji wykazać się w tym meczu. Po spotkaniu jako jedyny udał się od razu do szatni nie okazując radości po wygranej.  

Polacy odnieśli bardzo pewne zwycięstwo, pokazując duże zaangażowanie i wolę odkupienia winy za poprzedni, katastrofalny rok. To dobry prognostyk przed spotkaniem z Walią, ale trzeba też pamiętać, że Estonia nie była dla naszej drużyny wymagającym przeciwnikiem. Goście prezentowali się dużo gorzej niż choćby Wyspy Owcze w ostatnich eliminacjach.

Półfinał baraży do Euro 2024:

Polska - Estonia 5:1 (1:0)
1:0 - Przemysław Frankowski 22'
2:0 - Piotr Zieliński 50
3:0 - Jakub Piotrowski 70
4:0 - Karol Mets - samobójcza 73'
5:0 - Sebastian Szymański 76'
5:1 - Martin Vetkal 78'

Polska: Wojciech Szczęsny - Jan Bednarek, Paweł Dawidowicz, Jakub Kiwior - Przemysław Frankowski (46' Matty Cash; 56' Tymoteusz Puchacz), Bartosz Slisz, Piotr Zieliński (72' Sebastian Szymański), Jakub Piotrowski (73' Jakub Moder), Nicola Zalewski - Karol Świderski (72' Adam Buksa), Robert Lewandowski.

Estonia: Karl Jakob Hein - Maksim Paskotši, Joonas Tamm, Ragnar Klavan, Karol Mets, Ken Kallaste (67' Artur Pikk) - Kevor Palumets (67' Markus Poom), Martin Vetkal, Markus Soomets (82' Mihkel Ainsalu) - Alex Matthias Tamm (31' Kristo Hussar), Oliver Jürgens (67' Mark Anders Lepik).

Czerwona kartka: Maksim Paskotsi 27' (dwie żółte)

Żółte kartki: Puchacz - Paskotsi.

Sędzia: Slavko Vincić (Słowenia).

Czytaj także:
Genialne podanie i gol. Szaleństwo na Narodowym
Wzruszający moment. Wyszła razem z "Lewym"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty