Piłka nożna nieprzerwanie cieszy się w Polsce ogromną popularnością. Rywalizacja ligowa przyciąga na trybuny mnóstwo kibiców, którzy sympatyzują z poszczególnymi drużynami. Oddanie klubowym barwom nie zawsze jest jednak okazywane w odpowiedni sposób. Często słyszy się bowiem informacje o bójkach czy aktach wandalizmu przy okazji spotkań piłkarskich.
Dziennikarze "The Sun" przyjrzeli się temu tematowi w ramach serii "League of Shame", czyli "Liga Wstydu". Ma ona na celu pokazanie, że piłkarskie chuligaństwo odradza się w całej Europie. Zwrócono uwagę między innymi na kibiców z Polski, których uznaje się za jednych z najbardziej niebezpiecznych na świecie. Jako przykład ukazano Kraków, a konkretnie odwieczną "Świętą Wojnę" w derbach pomiędzy Wisłą Kraków i Cracovią.
"Kraków został nazwany "Miastem Noży" ze względu na 30-letnią historię przemocy, podczas której kibice byli zabijani, dźgani nożami i okaleczani poza meczami. Za niewłaściwy szalik możesz zostać zamordowany" - czytamy na początku artykułu. Już taki wstęp może zwiastować, że historia tej rywalizacji jest znana nie tylko w naszym kraju. W tekście zostały wymienione liczne zdarzenia, które miały miejsce przy okazji krakowskich derbów. Od śmierci ośmiu kibiców podczas przygotowań do meczu 100-lecia w 2006 roku, po odrąbanie ręki kibicowi Cracovii w 2015 roku.
ZOBACZ WIDEO: Zieliński chwali Zalewskiego po meczu z Estonią. "To świetny piłkarz, zagrał kapitalne spotkanie"
Opinię na temat braku sympatii kibiców obu klubów potwierdził w rozmowie z brytyjskim dziennikiem profesor Radosław Kossakowski. - Kraków jest zdecydowanie najniebezpieczniejszym miastem w Polsce dla kibiców. Jeśli jesteś normalnym kibicem, nie powinieneś – i to jest bardzo ważne dla twojego bezpieczeństwa – pokazywać barw klubowych, szalika czy koszulki - podsumował wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego, który przeprowadził szereg badań dotyczących chuligaństwa piłkarskiego w Polsce.
Pokazano przy okazji zarys historyczny tego zjawiska, które rozpoczęło się wraz z upadkiem komunizmu w 1989 roku. W latach dziewięćdziesiątych stadiony piłkarskie były niezwykle niebezpiecznymi miejscami. Chuligani często przemycali na trybuny śmiercionośną broń, której używali podczas późniejszych zamieszek. Przytoczono przy okazji wypowiedź profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Przemysława Piotrowskiego.
- W latach dziewięćdziesiątych kibice mogli łatwo wnosić na stadion drewniane kije i inną potencjalną broń. Kiedy zaczynali starcia, policja próbowała ich powstrzymać. Ze względu na ich powiązania ze starą partią komunistyczną, istnieje tradycja nierozmawiania z policją w Polsce. Więc nawet jeśli ktoś stracił rękę i jest w szpitalu, powie, że spadł ze schodów - powiedział.
Dziennikarze postanowili się skontaktować ze wspomnianymi klubami, aby zapytać o to, jak obecnie wygląda sytuacja. Odpowiedź uzyskali od rzeczniczki prasowej Wisły Karoliny Biedrzyckiej. Stwierdziła ona, że od 2019 roku i wcielenia w życie "akcji ratunkowej", zorganizowanej przez Jakuba Błaszczykowskiego, sytuacja uległa poprawie.
- Nasz stadion stał się miejscem przyjaznym dla rodzin, osób z niepełnosprawnościami i młodzieży, z której wielu aspiruje do bycia przyszłymi zawodnikami Wisły Kraków. Wisła jest wzorem fair play i zdrowego wsparcia, kategorycznie dystansując się od wszelkich zachowań, które odbiegają od jej zasad etycznych. Obecnie toczą się postępowania prawne przeciwko osobom, których wcześniejsze działania postawiły klub w tragicznej sytuacji - skwitowała.
Zobacz także:
Nowy rekord w meczu reprezentacji! Gol w 6. sekundzie
Kanonada w meczu Lechia - Valmiera. Luis Fernandez wciąż czeka na powrót