Nie wszyscy mają możliwość spędzić święta Wielkanocy w swoich domach wraz z rodzinami. W końcu na niedzielę (31 marca) zaplanowano wiele wydarzeń sportowych, w tym między innymi finał Pucharu Ligi Angielskiej kobiet.
W nim doszło do rywalizacji kobiecych sekcji Arsenalu FC i Chelsea FC. I zapewne o tym spotkaniu nie byłoby głośno, gdyby nie zdarzenie, do którego doszło w doliczonym czasie gry drugiej połowy.
W pewnym momencie Frida Maanum upadła na boisko niczym rażona piorunem bez kontaktu z rywalką czy piłką. W pierwszej kolejności do piłkarki ruszyła jej koleżanka z drużyny Katie McCabe. Dołączyła do niej Stina Blackstenius i wezwani zostali fizjoterapeuci.
ZOBACZ WIDEO: Piekielnie mocni rywale Polaków na Euro. "Dostaliśmy się tam kuchennymi drzwiami"
I to właśnie zespół medyczny Arsenalu pojawił się przy 24-latce, zanim dotarli do niej ratownicy. Ci później spędzili blisko 10 minut przy piłkarce, która straciła przytomność. Mecz został wówczas przerwany.
Ostatecznie Maanum otrzymała tlen, ale nie była w stanie opuścić boiska o własnych siłach. Zadbali o to ratownicy, który przetransportowali ją na noszach przy owacji zgromadzonej na stadionie Molineux publiczności.
Arsenal bardzo szybko opublikował komunikat, w którym poinformował o stanie zdrowia Norweżki. Mimo groźnej sytuacji na boisku wszyscy mogli odetchnąć z ulgą, ponieważ piłkarka po interwencji medycznej odzyskała przytomność, a jej stan był stabilny.
"Frida jest przytomna, mówi i jej stan jest stabilny. Będzie nadal pod ścisłą obserwacją naszego zespołu medycznego. Wszyscy jesteśmy z tobą, Frido" - czytamy we wpisie klubu na portalu X.
Mimo że w spotkaniu doszło do chwili grozy, to Maanum, a także jej klub mogą mieć powody do zadowolenia. W końcu Arsenal obronił tytuł po tym, jak ograł Chelsea po dogrywce (1:0).
Przeczytaj także:
Pauza Lewandowskiego nie martwi trenera. Xavi zabrał głos po meczu