Tydzień temu kibice Juventusu jak i reprezentacji Polski zamarli. Wszystko z powodu nieszczęśliwego zdarzenia z udziałem Wojciecha Szczęsnego, do którego doszło podczas derbów Turynu (0:0). Golkiper dostał łokciem od zawodnika Torino, Adama Masiny, prosto w twarz.
Dzięki szybkiej interwencji klubowych lekarzy, bramkarz Starej Damy zdołał dokończyć spotkanie. Diagnoza nie była już tak korzystna - złamanie nosa w dwóch miejscach. Wydawałoby się, że 33-latek, który przeszedł również operację, odpocznie nieco od gry.
Wojciech Szczęsny trenował jednak w czwartek, a dzień później szkoleniowiec Massimiliano Allegri wystawił go w wyjściowym składzie na wyjazdowy mecz z Cagliari Calcio.
ZOBACZ WIDEO: 6 lat, a już czaruje. Zobacz, co potrafi syn reprezentanta Polski
Pierwszą połowę reprezentant Polski będzie chciał szybko wymazać z pamięci. Podobnie zresztą jak cały Juventus. Trzecia ekipa Serie A nie mogła poradzić sobie z Zito Luvumbo. Szarże Angolczyka zapowiadały, że defensywę Starej Damy czeka trudne wyzwanie na Unipol Domus.
Luvumbo miał fantastyczną okazję po rzucie rożnym swojego zespołu. Piłka wpadła pod jego nogi, a ten przed sobą miał tylko Wojciecha Szczęsnego. Piłkarz Cagliari z bliskiej odległości nie trafił czysto w futbolówkę, czym pozwolił bramkarzowi Biało-Czerwonych na udaną interwencję.
Aczkolwiek sędziowie VAR wrócili do tej sytuacji. Okazało się, iż we własnym polu karnym ręką zagrywał Bremer. Arbiter główny obejrzał całe zdarzenie i z pełnym przekonaniem podyktował "jedenastkę", którą pewnie wykorzystał Gianluca Gaetano.
Chwilę później Juventus otrzymał drugi cios. Zito Luvumbo wyprzedził Federico Gattiego i chciał ominąć Wojciecha Szczęsnego. Polski bramkarz wślizgiem trafił w nogi rywala, przez co obejrzał żółtą kartkę. Kolejny rzut karny i ponownie Szczęsny nie wyczuł strzelca. Tym razem był nim Yerry Mina.
Pierwsza połowa w wykonaniu podopiecznych Allegriego pozostawiała naprawdę wiele do życzenia. Nic nie zapowiadało, aby ci zdobyli chociażby punkt. Zwłaszcza, że tuż po przerwie to Cagliari mocno walczyło o podwyższenie prowadzenia.
Potem do głosu doszedł jednak Juventus. W 61. minucie błysnął Dusan Vlahović, który niczym Bernardo Silva w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt (3:3) sprytnie trafił do siatki bezpośrednio z rzutu wolnego.
Cagliari opadło z sił i za wszelką cenę chciało po prostu dowieźć pełną pulę. Szczęście było o krok, a pozbawił go Alberto Dossena. Defensor gospodarzy interweniował niczym junior przy dośrodkowaniu i zanotował trafienie samobójcze. Bez dwóch zdań powinien zachować się inaczej, ponieważ żaden z napastników Starej Damy nawet na niego nie napierał.
W piątkowym spotkaniu na Unipol Domus padł wynik 2:2, z którego tegoroczny beniaminek Serie A nie może być zadowolony.
Cagliari Calcio - Juventus FC 2:2 (2:0)
1:0 - Gianluca Gaetano 30' (k.)
2:0 - Yerry Mina 36' (k.)
2:1 - Dusan Vlahović 62'
2:2 - Alberto Dossena 87' (sam.)
Składy:
Cagliari: Simone Scuffet - Yerry Mina, Alberto Dossena, Pantelis Hatzidiakos (87' Mateusz Wieteska) - Nahitan Nandez (79' Gabriele Zappa), Antoine Makoumbou, Ibrahim Sulemana (46' Mattego Prati), Tommaso Augello - Zito Luvumbo, Gianluca Gaetano (69' Alessandro Deiola) - Eldor Shomurodov (79' Nicolas Viola)
Juventus: Wojciech Szczęsny - Federico Gatti, Bremer, Danilo - Timothy Weah (68' Weston McKennie), Carlos Alcaraz (46' Kenan Yildiz), Manuel Locatelli (74' Arkadiusz Milik), Adrien Rabiot, Andrea Cambiaso (86' Samuel Iling Junior) - Dusan Vlahović, Federico Chiesa
Żółte kartki: Zito Luvumbo, Nahitan Nandez (Cagliari) - Wojciech Szczęsny, Timothy Weah, Bremer (Juventus)
Sędzia: Marco Piccinini
Zobacz też:
Pięć goli w Pruszkowie! Zmartwychwstanie Wisły w drugiej połowie
Klub Polaków stoi nad przepaścią. "Spadek jest praktycznie faktem"