Nadmorskie powietrze nie straszne dla górników - relacja z meczu Lechia Gdańsk - GKS Bełchatów

GKS Bełchatów kontynuuje swoją passę zwycięstw bez straty bramki. Tym razem podopieczni Rafała Ulatowskiego pokonali Lechię 2:0. Po tym spotkaniu, Łukasz Sapela pozostaje niepokonany od 669 minut!

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Od początku spotkania zaatakowali piłkarze Lechii Gdańsk, którzy zdominowali całkowicie pierwsze minuty gry. Pierwszą znakomitą szansę na strzelenie bramki miał Ivans Lukjanovs, który otrzymał piłkę od Jakuba Zabłockiego. Strzał Łotysza został jednak zablokowany przez obrońcę GKS-u Bełchatów. - Nie mam farta, jestem chyba najbardziej pechowym piłkarzem w Gdańsku - mówił pół żartem, pół serio Lukjanovs, który rzeczywiście od początku sezonu gra ładnie dla oka, tworzy wiele sytuacji, ale jednak nie udaje mu się trafić do bramki.

Wania i Zabłocki byli bardzo aktywni w tej części meczu i co chwila stwarzali bramkowe sytuacje. Ciągle jednak brakowało wykończenia, co jest w tym sezonie prawdziwym utrapieniem gdańskich napastników. Dobrą okazję do strzelenia pierwszej czysto strzelonej bramki w sezonie Lukjanovs miał także w 16 minucie. Wtedy jednak piłka przeleciała centymetry obok słupka Łukasza Sapeli, który w tym spotkaniu bronił pewnie i piłkarzom Lechii było bardzo ciężko cokolwiek zdziałać. - U nas jest tak, że cała drużyna atakuje i cała drużyna broni - powiedział po spotkaniu Tomasz Wróbel i tak właśnie było od 30 minuty, kiedy to bełchatowianie coraz śmielej zaczęli poczynać sobie na boisku.

Najpierw przy kontrze Maciej Korzym był na spalonym, ale już minutę później goście z Bełchatowa zdobyli bramkę. Mariusz Ujek ograł Macieja Rogalskiego, podał piłkęMaciejowi Małkowskiemu, a ten minął Sergejsa Kożansa i trafił pomiędzy nogami Pawła Kapsy w sytuacji sam na sam. Była to pierwsza bramka Małkowskiego w GKS-ie.

Od tego czasu, to bełchatowianie narzucili swój rytm gry. Cztery minuty po bramce Małkowskiego, wspaniały strzał oddał Tomasz Wróbel. Świetnie obronił jednak Kapsa. Do końca pierwszej połowy obie drużyny miały jeszcze swoje sytuacje, ale ostatecznie nie miały one wpływu na wynik meczu. - Po straceniu bramki opadliśmy z sił i tak mecz wyglądał. Nie ma się z czego cieszyć - przyznał Hubert Wołąkiewicz.

Druga część meczu rozpoczęła się jednak, podobnie jak pierwsza, od ataków Lechii Gdańsk. W 48. minucie po dośrodkowaniu Zabłockiego, piłkę głową strzelał Kożans, który minimalnie przestrzelił. Minutę później GKS przed możliwą utratą bramki uratował Mate Lacić, który przeciął dośrodkowanie zawodnika Lechii, wybijając piłkę na rzut rożny. W 55. minucie bramkę mógł zdobyć Paweł Buzała. Dostał on znakomitą piłkę od Marcina Kaczmarka, ale zbyt długo się wahał i jego strzał bez trudu złapał Sapela. Ostatnią szanse na strzelenie bramki z gry dla gdańszczan w 60 minucie miał wprowadzony kilkadziesiąt sekund wcześniej Tomasz Dawidowski. Otrzymał on piłkę od Zabłockiego. Ta odbiła się jeszcze od Lukjanovsa i Dawid nie trafił czysto w futbolówkę. - Spodziewałem się, że Lukjanovs ją przepuści, a Wania ją lekko trącił piętą. Ja nabiegałem na piłkę i pewnie strzeliłbym bramkę, a tak delikatnie ją trącił do przodu i nie starczyło mi nogi. Szkoda, bo po wejściu mógłbym wyrównać wynik spotkania - opisał sytuację wychowanek Lechii Gdańsk.

Kolejne minuty, to kontrolowanie gry przez GKS Bełchatów. Piłkarze ze środkowej Polski spokojnie rozgrywali piłkę, podając ją sobie na połowie rywala. Nie potrafili jednak stworzyć dogodnych sytuacji pod bramką Kapsy. W okresie bardzo słabej gry, akcję ofensywną stworzyła nieoczekiwanie Lechia. Jakub Zabłocki nabił piłkę na rękę Grzegorza Fonfary na polu karnym GKS-u i sędzia Mirosław Górecki podyktował rzut karny! Nie wykorzystał go jednak Hubert Wołąkiewicz. - Po prostu przestrzeliłem. Źle uderzyłem piłkę. Czekałem do końca, nie trafiłem czysto i niestety nie strzeliłem karnego - opisał sytuację obrońca Lechii.

Po rzucie karnym, bełchatowianie znów zaczęli rozgrywać piłkę. - Jeżeli w 82 minucie bramkarz broni rzut karny i do tego ma serię meczów bez wpuszczonej bramki to trzeba powiedzieć, że wszyscy zawodnicy i cała drużyna zasługują na pochwały, jakie płyną w ich kierunku - mówił po spotkaniu Rafał Ulatowski. W 86 minucie kropkę nad i postawili goście. Futbolówkę otrzymał biegnący po prawej stronie boiska Dawid Nowak, wbiegł w pole karne, ograł Kożansa i strzelił na 2:0 bezradnemu Pawłowi Kapsie. Sędzia spotkania doliczył jeszcze trzy minuty do czasu gry, ale to nie pomogło i GKS Bełchatów wygrał zasłużenie z Lechią Gdańsk 2:0. - Gdyby Lechia zdobyła bramkę w 82 minucie z karnego, a w 90 minucie podbudowana tym trafieniem podwyższyłaby na 2:1, wszyscy mówili by, że Lechia ma siłę, wiarę, motywację. Niestety wykładnikiem oceny pomeczowej są bramki i ciężko mi na ten temat teraz polemizować - powiedział po meczu trener biało-zielonych.

Lechia Gdańsk - PGE GKS Bełchatów 0:2 (0:1)
0:1 - Małkowski 31'
0:2 - Nowak 86'

Składy:

Lechia Gdańsk: Kapsa - Rogalski, Wołąkiewicz, Kożans, Kaczmarek - Pietrowski (71' Wiśniewski), Surma, Piątek (46' Bajić) - Buzała (71' Dawidowski), Zabłocki, Lukjanovs.

PGE GKS Bełchatów: Sapela - Tosik, Pietrasik, Lacić, Fonfara - Wróbel (84' Janus), Rachwał, Gol, Małkowski (63' Nowak) - Korzym (76' Cetnarski), Ujek.

Strzały: Lechia - 12, GKS - 10.

Celne: Lechia - 6, GKS - 5.

Zablokowane: Lechia - 3, GKS - 1.

Faule: Lechia - 17, GKS - 14.

Rzuty rożne: Lechia -6, GKS - 7.

Spalone: Lechia - 2, GKS - 4.

Sędzia: Mirosław Górecki (Ruda Śląska).

Najlepszy zawodnik Lechii: Marcin Kaczmarek.

Najlepszy zawodnik GKS-u: Łukasz Sapela.

Najlepszy zawodnik meczu: Łukasz Sapela.

Widzów: 8.500 (150 z Belchatowa).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×