Jesteśmy pełni wiary w swoje umiejętności - rozmowa z Tomaszem Wróblem, piłkarzem PGE GKS-u Bełchatów

PGE GKS Bełchatów wygrał zasłużenie z Lechią Gdańsk. Solidne spotkanie zaliczył Tomasz Wróbel, który jest zadowolony z tego meczu, a przede wszystkim z postawy Łukasza Sapeli, bohatera Bełchatowa w ostatnich dniach.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Michał Gałęzewski: Sobotni mecz miał dwie fazy. W pierwszej z nich ton nadawała Lechia, natomiast od 30 minuty nie daliście zbytnio pograć biało-zielonym...

Tomasz Wróbel: Jechaliśmy tutaj z takim założeniem, aby narzucić swój styl gry. Jesteśmy drużyną, która próbuje to zrobić niezależnie z kim gra. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwe spotkanie i wiedzieliśmy o tym, że od samego początku Lechia będzie starała się atakować, bo gra u siebie przy licznie zgromadzonych kibicach. Nie udało jej się, graliśmy swoje i moim zdaniem zasłużenie zwyciężyliśmy.

Siedem zwycięstw z rzędu, siedem meczów bez straty bramki... Jesteście w siódmym niebie?

- To jest wyjątkowy rezultat. Rozmawiamy o tym między sobą, jednak nie ma co liczyć ile tych meczów jest. Ważne, żeby ta passa trwała jak najdłużej. Cieszy nas to, że Łukasz Sapela - mimo, że był bliski jej przerwania, ale fantastycznie wybronił nam to spotkanie szczególnie w 82. minucie.

Pomógł mu w tym trochę Wołąkiewicz, który przyznał się sam, że nie trafił czysto w piłkę...

- Tak, ale nie ma co patrzeć. Gdyby nasz bramkarz nie wyczekał do końca, to mógłby rzucić się w inną stronę i mogłoby być różnie. Między innymi dzięki sobie, prowadzi serię minut bez straconych bramek dalej. Cała drużyna gra jednak świetnie w defensywie i bramek nie traci.

Czy mając tak pewnego bramkarza z tyłu, gra się łatwiej z przodu?

- Na pewno tak, ale u nas jest reguła, że cała drużyna atakuje i cała drużyna broni. Nie ważne, czy to napastnik, pomocnik, czy obrońca. Dobrym przykładem jest Mariusz Ujek, który wykonuje kawał dobrej roboty w defensywie. Nie strzela bramek w dziesiątkach, ale potrafi w defensywie pracować nawet za dwóch.

Jagiellonia swoją passę minut bez straconych bramek przerwała straceniem pięciu naraz. Nie boicie się czegoś takiego?

- Nie boimy się (śmiech, dop.red.). Wszystko się może zdarzyć, ale jesteśmy pełni wiary w swoje umiejętności. Miejmy nadzieję, że passa będzie trwała. Gramy teraz z Legią u siebie i powinno być dobrze.

Czy wygracie kolejne spotkanie ze stołeczną drużyną?

- Czy wygramy? Czas pokaże. Nasz najbliższy rywal to nie jest przypadkowy zespół. Legia ma świetnych zawodników, ale my też jesteśmy nietuzinkową drużyną i na pewno wysoko jej poprzeczkę postawimy.

Wróćmy do meczu w Gdańsku. Jak byś ocenił zespół Lechii? Zaskoczył was czymś?

- Trener Kafarski robi w Gdańsku kawał dobrej roboty. Lechia jeszcze niedawno grała słabiej, a teraz prezentuje zdecydowanie lepszą, ofensywną piłkę i słowa pochwały dla trenera i całej drużyny, że nie cofnęła się ona przed nami, tylko starała się grać i prowadzić grę.

To znaczy, że idzie nowa siła trenerska? Szkoleniowcy Ulatowski i Kafarski łącznie mają tyle lat, co niektórzy inni nadal aktywni trenerzy.

- To prawda, ale ci młodzi trenerzy mogą się jeszcze uczyć od tych starych. Uważam, że wzajemnie się oni uzupełniają. To świetna sprawa, gdy młodszy zawodnik lub trener może się uczyć od kogoś starszego.

W ostatnich dniach pojawiła się informacja, że romansujesz ze Śląskiem Wrocław. Jak się do tego ustosunkujesz?

- Dopóki nie zostanie podpisany kontrakt, to nie ma co mówić o jakichś drużynach, które złożyły mi propozycje.

A twoje odejście z Bełchatowa nie jest więc przesądzone?

- Jeszcze nie, ale moje pozostanie w Bełchatowie troszkę się oddaliło. Byłem cały czas dobrej myśli, podobnie jak prezesi. To wszystko wygląda tak, że w każdym dniu możemy wrócić do rozmów i nie chciałbym mówić, że gdzieś podpisze kontrakt, bo za dwa tygodnie może być zupełnie inaczej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×