Kiedy Prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka-Szulik podjęła decyzję o zamknięciu stadionu Górnika dla kibiców do końca roku wydawało się, że od dawna zapowiadane sparingowe starcie Górnika Zabrze z GKS Katowice nie dojdzie do skutku. Kibice Trójkolorowych, oraz ich dział medialny nie ustawali jednak w staraniach, by starcie to doszło do skutku, a środki zebrane w trakcie jego trwania miałyby zostać przekazane poszkodowanym w tragicznym w skutkach wybuchu metanu w kopalni "Wujek-Śląsk" w Rudzie Śląskiej. Ostatecznie udało się porozumieć z władzami miasta, aby cała impreza odbyła się na hali zabrzańskiego MOSiR-u, a Prezydent Miasta objęła nawet nad imprezą patronat honorowy.
Jednak i tym razem wszystkie starania organizatorów i kibiców poszły na marne. Kiedy wszystko było już dopięte na ostatni guzik weto postawiła Policja. Zabrzańska Komenda Policji odmówiła organizatorom przyznania zgody na organizację imprezy masowej, jaką miał być sobotni mecz. - Wszystko było gotowe, ale mecz ten nie odbędzie się. Otrzymaliśmy od policji odpowiedź odmowną i jesteśmy zmuszeni odwołać całe zawody - poinformował w środę zastępca rzecznika prasowego Górnika, Jerzy Mucha. Żal, że impreza nie dojdzie do skutku jest tym większy, że środki miały zostać przekazane na szczytny cel, a poszkodowani w katastrofie górniczej ludzie potrzebują wsparcia materialnego, by móc wrócić do pełni sił.
Portalowi SportoweFakty.pl nie udało się skontaktować z Komendą Miejską Policji w Zabrzu, aby z tej strony dowiedzieć się więcej na temat powodów podjętej decyzji. Nie da się ukryć, że zachowanie części pseudokibiców w barwach Górnika po meczu z Widzewem Łódź było wysoce niestosowne. Czy jednak warto w dalszym ciągu za głupotę mniejszości stosować odpowiedzialność zbiorową? Odpowiedź na to pytanie pozostawiamy do wyłącznej opinii każdego z was...