Tomasz Galiński z Gdyni
Motor Lublin pokonał Arkę Gdynia (2:1) w finale baraży o PKO Ekstraklasę i w sezonie 2024/25 zagra w elicie. To powrót Motoru na najwyższy szczebel rozgrywkowy w Polsce po 32 latach. Po raz ostatni lublinianie grali z najlepszymi w sezonie 1991/1992. O tym, jak dawno to było, świadczy fakt, że obecnego trenera Motoru Mateusza Stolarskiego nie było jeszcze na świecie.
Z tej okazji tuż po ostatnim gwizdku Szymona Marciniaka ruszyliśmy w kierunku murawy, żeby porozmawiać ze Zbigniewem Jakubasem. Jeden z najbogatszych Polaków ("Forbes" wycenia jego majątek na 2 mld zł, działa m.in. w branży kolejowej, budowniczej, deweloperskiej) zainwestował w Motor w 2020 roku. Drużyna była wówczas w II lidze, czyli na trzecim szczeblu rozgrywkowym
Do góry ruszyła dopiero po dwóch latach. W sezonie 2020/21 Motor był 9., a rok poźniej przegrał w finale baraży z Ruchem Chorzów. W końcu jednak Jakubas dopiął swego i w sezonie 2022/23 jego klub uzyskał promocję do I ligi, wygrywając baraże z Kotwicą Kołobrzeg (po dogrywce) i Stomilem Olsztyn (po rzutach karnych). A teraz Motor wjechał do Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Mocno się pan denerwował w trakcie meczu? Do 87. minuty nie wyglądało to dla was korzystnie.
Zbigniew Jakubas, właściciel i prezes Motoru Lublin: Bardziej się denerwowałem podczas meczu z Górnikiem Łęczna, bo tam rzeczywiście nam nie szło. Nie strzeliliśmy karnego, dwa razy obiliśmy słupek, bramkarz bronił fenomenalnie. W Gdyni to my zdobyliśmy wszystkie bramki. Pierwszego gola strzeliliśmy sobie sami, taka zabawa zawsze źle się kończy. Natomiast gdy doprowadziliśmy do wyrównania, to byłem przekonany, że wygramy i awansujemy.
Dopiero graliście dogrywkę, a w ogóle nie było tego po was widać w Gdyni.
Jesteśmy przygotowani do gry przez 120 minut w każdym meczu. Dogrywka nie byłaby dla nas problemem, mieliśmy już przygotowane maty, fizjoterapeuci czekali. Od przyjścia Goncalo Feio wprowadziliśmy niebywałą dyscyplinę, u nas od godz. 9 do 17 wszyscy piłkarze przebywają w klubie. Infrastrukturę mamy jedną z najlepszych w Polsce, zawodnicy mają gdzie trenować i grać, są zmotywowani, w klubie panuje dobra atmosfera. To było widać na boisku.
Zaskoczyła pana czymś Arka?
Tak, brakiem walki. Spodziewałem się, że zagra dynamicznie, z polotem, ale tak nie było. Karol Czubak w każdym meczu zawsze był bardzo groźny, a dzisiaj nie wiem co się z nim stało, może miał gorszy dzień.
Co ten awans oznacza dla Motoru? Rok temu byliście w II lidze.
- Przede wszystkim znaczy bardzo dużo dla całego Lublina. Na ostatnim meczu mieliśmy pełen stadion i myślę, że w Ekstraklasie co kolejkę będzie podobna frekwencja. Drugą rzeczą są oczywiście finanse, bo Ekstraklasa przeznacza dla każdego klubu po około 10 milionów złotych. Nie da się tego w żaden sposób porównać z pierwszą ligą, gdzie kluby otrzymują po kilkaset tys. złotych. Różnica jest niewyobrażalna. Dotychczas zakopywałem dziurę w budżecie z prywatnych środków. Przed nami sporo pracy: przede wszystkim musimy zrobić dobre i jakościowe transfery, żeby Motor grał jeszcze lepiej, bo różnica pomiędzy pierwszą ligą i Ekstraklasą jest bardzo duża.
O jakiej liczbie transferów mówimy? Kibic Motoru może spodziewać się kadrowej rewolucji latem?
Nie ma mowy o gruntownej przebudowie składu, bo coś takiego zawsze się zemści. Nie można wymienić w jednym oknie piętnastu zawodników i liczyć, że będą odgrywać kluczowe role w wyjściowym składzie. Motor jest prowadzony jak przedsiębiorstwo, w którym wszystko jest wcześniej dokładnie przemyślane. Od dwóch tygodni mieliśmy na tablicy przygotowane warianty na okoliczność gry w pierwszej lidze lub Ekstraklasie. Wiemy ilu potrzebujemy zawodników i na jakie pozycje.
Proszę spojrzeć na Mbaye N'Diaye. To był najtrudniejszy transfer, który osobiście prowadziłem. Ma kontrakt na dwa i pół roku. Jest to mega zdolny człowiek. Niestety u nas po trzech tygodniach treningów złapał pierwszą w życiu kontuzję. Na szczęście niegroźną, wyszedł z tego i widzi pan, jak on teraz gra. Moim zdaniem w Ekstraklasie będzie robił różnicę, gdy będzie dostawał więcej szans. Potrzebujemy kilku jakościowych zawodników.
Trener Mateusz Stolarski uratował posadę. W Ekstraklasie będzie mógł prowadzić zespół, co w przypadku braku awansu byłoby niemożliwe.
Trener oczywiście zostaje z nami. W związku z tym, że awansował do Ekstraklasy, zostanie przyjęty na kurs UEFA Pro.
O co będzie walczył Motor w przyszłym sezonie?
Powiem tak: realnie chcemy ściągnąć pięciu bardzo dobrych zawodników, którzy będą pasować do naszego stylu gry. Proszę zobaczyć, że w ostatnim okienku zakontraktowaliśmy Kruka, Stolarskiego, Mraza. N'Diaye to inna para kaloszy, natomiast oni wszyscy na początku byli zszokowani, jak u nas wyglądają treningi, jak są ciężkie i wymagające. Żaden z tych zawodników nigdy wcześniej tak nie trenował. To jest nasze DNA.
Chciałbym w przyszłym roku być powyżej środka tabeli. Wiem, że bez wzmocnień będzie nam ciężko. Ten zespół potrafi grać, natomiast mam świadomość, że transfery są potrzebne. Wzmocnimy się, ale nie przewrócimy składu do góry nogami. To nie wchodzi w rachubę.
rozmawiał Tomasz Galiński, WP SportoweFakty