Kompromitujące kwalifikacje do Euro 2024 reprezentacja Polski uratowała udanymi barażami. Najpierw Polacy nie zdołali bezpośrednio awansować z najłatwiejszej grupy. Udało się to Czechom i Albańczykom. Kibice na długie lata zapamiętają niemoc Biało-Czerwonych, przede wszystkim w meczach z Mołdawią (2:3, 1:1).
Michał Probierz przejął kadrę po Fernando Santosie we wrześniu na trzy kolejki przed końcem eliminacji. Wówczas zajmowaliśmy czwarte miejsce w grupie, z sześcioma punktami na koncie zdobytymi w pięciu meczach. Polacy jednak mieli wszystko w swoich rękach i tracili dwa "oczka" do miejsca dającego awans.
Z Czechami (1:1), Mołdawią (1:1) i Wyspami Owczymi (2:0), wywalczyli jednak tylko 5 z 9 możliwych do zdobycia punktów. Do Euro 2024 udało się jednak awansować poprzez baraże, w których udział Polska zagwarantowała sobie dzięki w Lidze Narodów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kuriozalny błąd w finale! Na szczęście jej wybaczyli
Wyższy poziom trudności
Sęk w tym, że finały Euro 2024 to nowe, trudniejsze wyzwanie. - Spotkanie z Walią było odmienne. Musieliśmy zagrać bardzo dobrze w defensywie, co otwierało furtkę do awansu w rzutach karnych. Na Euro 2024 to nie wystarczy. Do solidnej obrony trzeba dołożyć skuteczną grę w ataku. Mamy zawodników, którzy są w stanie to zrobić i od lat prezentują wysoki poziom. Chciałbym, żeby Piotr Zieliński trafił bramkę z dystansu, a Robert Lewandowski był obsługiwany dobrymi podaniami i nie musiał cofać się tak głęboko, jak chociażby na mundialu w Katarze - mówi WP SportoweFakty Tomasz Frankowski, były reprezentant Polski, 4-krotny król strzelców PKO Ekstraklasy i czwarty na liście wszech czasów pod względem zdobytych w niej bramek.
Eksperci nie dają wielkich szans Polsce na wyjście z grupy, w której spotkamy się kolejno z Holandią, Austrią i Francją. - Musimy pamiętać, że piłka nożna jest grą pełną niespodzianek. Nie jesteśmy faworytami tej grupy, ale przy dobrym rozpoczęciu turnieju możemy awansować do fazy pucharowej. Zawsze widzę szklankę do połowy pełną i dlatego wierzę w końcowy sukces. Najważniejsze, żeby pokazać dobrą grę. Wówczas wyniki będą sprawą otwartą. Nie możemy liczyć na cud. Mamy wszystko w swoich rękach - zauważa były napastnik.
- Życzyłbym sobie i kibicom, żebyśmy wyszli z grupy. Nie skreślam zespołu trenera Michała Probierza. Skoro już dostaliśmy się do turnieju rzutem na taśmę, możemy to wykorzystać, pójść za ciosem i napisać historię. Serce zawsze podpowiada, że będzie dobrze. Ale ono nie zawsze decyduje. Na pewno będzie nam trudno przebrnąć przez pierwszy etap. Jak jednak mawiał Kazimierz Górski - dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. W stosunku do meczu z Walią bez wątpienia będziemy musieli tworzyć więcej sytuacji bramkowych - dodaje.
Tego meczu nie wolno przegrać
Polacy rozpoczną turniej w niedzielę 16 czerwca. Zmierzą się z Holandią. - Musimy przede wszystkim dobrze wejść w ten turniej, co najmniej remisując w inaugurującym spotkaniu. Jeśli stanie się inaczej, znacznie skomplikujemy swoją sytuację, a szanse drastycznie spadną. Układ spotkań nie jest w tym wszystkim najważniejszy. Nie wiem, czy lepiej byłoby zagrać na początku z Austrią albo Francją, czy może dobrze, że gramy akurat z Holandią. I tak musielibyśmy się spotkać z każdą z tych drużyn, a są to reprezentacje wysokiej klasy - podkreśla Frankowski.
- Życzę trenerowi Probierzowi, żeby był to dla niego początek nowego rozdziału i by po udanym turnieju wypłynął na szerokie wody. Mieliśmy okazję współpracować w Jagiellonii Białystok i mogę przyznać, że jest profesjonalistą. Przez 15 lat prowadził zespoły w PKO Ekstraklasie. Przeszedł przez wszystkie szczeble kariery trenerskiej. Najważniejsze, że złapał dobry kontakt z zawodnikami, którzy tworzą kręgosłup reprezentacji - Szczęsnym, Zielińskim i Lewandowskim. Widać, że zespół pnie się do przodu po fiasku pracy Fernando Santosa. Piłkarze są bardziej zaangażowani, zacięci, nieco bardziej kreatywni. Euro to jednak inny kawałek chleba - kontynuuje.
Kibice wciąż czekają na trenera, który ponownie pozwoli uwierzyć im w projekt "reprezentacja Polski". Od czasu zakończenia pięcioletniej współpracy z Adamem Nawałką (2013-2018), żaden jego następca w ostatecznym rozrachunku nie zaskarbił sobie ich sympatii, nawet jak zaczynał dobrze. Kandydatów było czterech Jerzy Brzęczek, Paulo Sousa, Czesław Michniewicz, Fernando Santos.
- Adam Nawałka pojechał do Francji z ugruntowanym nazwiskiem. Dobrze prezentował się we wcześniejszych eliminacjach. Za jego kadencji jako pierwsi pokonaliśmy Niemców. Z kolei trener Probierz przejął kadrę tuż przed Euro. Podołał zadaniu i awansował do turnieju. Następnym krokiem, by ugruntować swoje nazwisko tak jak niegdyś Adam Nawałka, jest dobry występ na Euro - podsumowuje Tomasz Frankowski.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
7 czerwca reprezentacja Polski zmierzy się towarzysko z Ukrainą o 20:45 na PGE Narodowym. Trzy dni później do Warszawy przyjedzie Turcja. Oba mecze pokaże TVP. Relacja LIVE w WP SportoweFakty.
Zobacz także:
- Od kibica do bohatera. Nieprawdopodobna historia napastnika Realu
- Wymowne słowa na temat Casha. Nie jest zdziwiony brakiem powołania