Skorupski zapytany o Szczęsnego. "Nie wiem, czy będzie drżał"

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Łukasz Skorupski
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Łukasz Skorupski

Łukasz Skorupski w meczu z Ukrainą (3:1) pokazał się z dobrej strony, ale zdaje sobie sprawę, że Wojciech Szczęsny najpewniej pozostanie numerem "jeden". - Życzę mu tego, bo jest moim kolegą - mówił bramkarz w wywiadzie dla TVP Sport.

W tym artykule dowiesz się o:

W piątkowy wieczór reprezentacji Polski pozytywnie spisała się w pierwszym sprawdzianie przed wyjazdem na mistrzostwa Europy. Biało-Czerwoni pokonali Ukrainę 3:1 na PGE Narodowym za sprawą Sebastiana Walukiewicza, Piotra Zielińskiego i Tarasa Romanczuka.

Między słupkami na wysokości zadania stanął Łukasz Skorupski. Dubler Wojciecha Szczęsnego nie miał jednak większych szans w pojedynku z Artemem Dowbykiem i musiał wyciągać piłkę z siatki. Golkiper zabrał głos przed kamerą TVP Sport.

- Nie spodziewaliśmy się, że strzelimy trzy bramki w pierwszej połowie. Potem strzelili kontaktową bramkę, dobrze żeśmy się wybronili i doprowadziliśmy do tego, że zwycięstwo zostaje u nas w domu - skomentował Skorupski.

Reporterka Maja Strzelczyk pokusiła się o stwierdzenie, że po udanym występie Skorupskiego, Szczęsny może drżeć o miejsce w "jedenastce".  - Nie wiem, czy będzie drżał, to zależy od trenera. Wiadomo, że Wojtek jest bardzo dobrym bramkarzem i prawdopodobnie zostanie jedynką na Euro. Życzę mu tego, bo jest moim kolegą z drużyny. Życzę mu, żeby jak najlepiej bronił - odpowiedział.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!

Skorupski zaznaczył, że nie obarcza żadnego z obrońców winą za stratę bramki. 33-latek docenił klasę gwiazdy reprezentacji Ukrainy.

- Trenera trzeba zapytać, czy dobrze grałem. To był bardzo dobry test przed Euro. Do nikogo nie zgłaszam pretensji. To bardzo dobry zawodnik, król strzelców La Ligi. Fajnego strzelił gola, dobrze się zachował. Cały nasz zespół też dobrze zagrał - dodał.

Czytaj więcej:
Polacy wygrali, a zaczęło się od dramatu

Źródło artykułu: WP SportoweFakty