Nie da się wymyślić bardziej pechowych zdarzeń, które dzieją się w życiu Arkadiusza Milika. Wydaje się, że nawet w najbardziej przerysowanej komedii nie dałoby się odtworzyć scenariusza, który pisze się w rzeczywistości. Milik i reprezentacja Polski to wręcz związek tragiczny.
Od ośmiu lat, czyli Euro 2016, Milik nie rozegrał udanego spotkania w reprezentacji. Od tamtego turnieju strzelił tylko siedem goli dla kadry, a przynajmniej drugie tyle sytuacji na bramki zmarnował. Ale wszystkie boiskowe sprawy schodzą na drugi plan. Po ludzku robi się przykro widząc, jakie fatum prześladuje zawodnika Juventusu.
Dwukrotnie zerwał więzadła w kolanie, przez kolejną kontuzję stracił mistrzostwa Europy w 2021 roku, a teraz, również z powodu urazu, ominie go turniej w Niemczech. Nie upłynęły nawet dwie minuty meczu z Ukrainą i wydarzył się dramat. Przy próbie zablokowania podania Milik został kopnięty przez rywala w piszczel. Za chwilę nienaturalnie wygięła mu się noga i zawodnik padł na murawę. Samodzielnie nie potrafił się z niej podnieść. Milik opuścił boisko podpierany przez dwóch lekarzy i sam wypisał się z wyjazdu na turniej. Więcej TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalnie to zrobił! Gol "stadiony świata"
O bilet na Euro walczyli natomiast inni zawodnicy. Po tym, co za chwilę się wydarzyło, kibice na Stadionie Narodowym musieli zmrużyć oczy i dokładnie wbić wzrok w telebim.
Po zamieszaniu w polu karnym zawodnik z numerem "4" wpakował piłkę do bramki Ukrainy. Publiczność ryknęła, ale pozostawało pytanie, kto jest strzelcem gola. Był nim Sebastian Walukiewicz. Obrońca jest w kręgu reprezentacji od dawna, ale dotąd w niej nie zaistniał. Nie pojechał nigdy na duży turniej, ostatni mecz w narodowych barwach rozegrał cztery lata temu. Aż tu nagle na ostatniej prostej przed Euro 2024 zdobył swoją premierową bramkę dla kadry uderzając sprytnie po ziemi, z bliskiej odległości.
Nie minęło wiele czasu, a Polacy prowadzili już dwoma golami. Była to niepozorna sytuacja. Piotr Zieliński posłał podkręconą piłkę w pole karny Ukrainy z lewej strony pola karnego. Do końca nie wiadomo było, czy któryś z zawodników ją dotknie. Piłka minęła kilku piłkarzy, bramkarz Heorhij Buszczan nagle się zorientował, ale było już za późno. Zieliński podkręcił idealnie, zaskoczył bramkarza Ukrainy i Polacy prowadzili 2:0.
Biało-czerwoni niespodziewanie łatwo prowadzili z reprezentacją Ukrainy, którą w kraju uznaje się teraz za jedną z najlepszych drużyn w historii. Polacy grali tak, jakby ostatnich koszmarnych miesięcy z ich udziałem w ogóle nie było.
Dawali o sobie znać także inni gracze walczący o Euro. Adam Buksa miał sytuację sam na sam, ale jej nie wykorzystał. Długo nie mógł "odpalić" Michał Skóraś. W końcu celnie dośrodkował z rzutu rożnego i za chwilę napisała się kolejna historia. Po kontuzji Milika, tym razem pozytywna.
Taras Romanczuk idealnie nabiegł na górną piłkę i głową pokonał Buszczana. Już sam występ był dla Romanczuk wyjątkowym wydarzeniem. Piłkarz Jagiellonii zapowiadał, że jego tętno będzie maksymalne, a piątkowy mecz stanie się najpewniej najważniejszym w życiu. Piłkarz dorastał na Ukrainie, a przed kilkoma laty zrzekł się tamtejszego paszportu na rzecz polskiego dokumentu.
Jak mówi, czuje się obywatelem dwóch krajów. Cały czas pomaga potrzebującym za naszą wschodnią granicą, jego rodzice mieszkają w Kowlu, ale on na stałe chce mieszkać w Białymstoku. Ta historia nie mogła się skończyć inaczej, niż debiutanckim golem właśnie w meczu z Ukrainą. Niestety, po przerwie pomocnik opuścił murawę z urazem.
Ale żeby nie było tak cukierkowo, nasza drużyna została skarcona za błąd w ustawieniu. Gracze Ukrainy potrzebowali dwóch podań, by Artem Dowbyk znalazł się w sytuacji strzeleckiej. Goście wyprowadzili szybką kontrę i król strzelców ligi hiszpańskiej jak w nocy o północy, wiedział, co robić. Pokonał Łukasza Skorupskiego precyzyjnym strzałem po ziemi.
Bramkarz Bolonii miał jednak dwie bardzo dobre interwencje w meczu, również w drugiej połowie, gdy z bliska odbił piłkę. Po przerwie nasza kadra miała kontrole nad spotkaniem. Ukraińcy mieli więcej z gry, ale drużyna Michała Probierza trzymała rywali na dystans. Na wyróżnienie zasługuje Kacper Urbański, który zmienił Milika i miał ochotę uczestniczyć niemal w każdej akcji, był przebojowy i nastawiony na ofensywę.
W końcówce meczu ładną akcję przeprowadzili jeszcze Buksa z Robertem Lewandowskim. Kapitan drużyny wszedł na boisko w drugiej połowie, uderzył mocno, ale Buszczan obronił. Polscy piłkarzy po solidnym meczu pokonali Ukrainę 3:1. W ostatnich miesiącach pokazują zupełnie inną twarz niż przez ostatnie półtora roku.
Przed planowanym na wtorek 11 czerwca wylotem do Niemiec, Polskę w próbie generalnej przed turniejem sprawdzi Turcja. Spotkanie odbędzie się w poniedziałek 10 czerwca na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Polska - Ukraina 3:1 (3:1)
1:0 - Sebastian Walukiewicz 11'
2:0 - Piotr Zieliński 16'
3:0 - Taras Romanczuk 30'
3:1 - Artem Dowbyk 41'
Polska: Łukasz Skorupski - Bartosz Salamon, Jakub Kiwior, Sebastian Walukiewicz (61. Bartosz Bereszyński) - Nicola Zalewski (72. Tymoteusz Puchacz), Piotr Zieliński (61. Robert Lewandowski), Sebastian Szymański, Taras Romanczuk (60. Jakub Moder), Michał Skóraś - Adam Buksa, Arkadiusz Milik (5. Kacper Urbański, 61. Jakub Kałuziński).
Ukraina: Heorhij Buszczan - Ołeksandr Tymczyk, Maksym Tałowierow, Wałerij Bondar, Witalij Mykołenko (46. Ołeksandr Zinczenko) - Andrij Jarmołenko 69. B. Mykhaylichenko), Serhij Sydorczuk, Rusłan Malinowski (69. Wiktor Cyhankow), Heorhij Sudakow (81. Mykola Shaparenko), Ołeksandr Zubkow (70. Mychajło Mudryk) - Artem Dowbyk.
Widzów: 47 013