Z Faro, Kuba Duda, WP SportoweFakty
Faza grupowa Euro 2024 zaraz się zakończy i reprezentacja Portugalii jest już pewna awansu do fazy pucharowej, ale jej cel jest jeden - chce wygrać niemieckie zmagania i ponownie zostać najlepszą drużyną Starego Kontynentu. W osiągnięciu tego celu ma jej pomóc mieszanka rutyny z młodością.
W kadrze znalazło się kilku bardzo doświadczonych piłkarzy, jak oczywiście Cristiano Ronaldo. Ale też mamy tam chociażby 41-letniego Pepe, czy 36-letniego Rui Patricio. Natomiast nie da się ukryć, że obecna Portugalia jest budowana na młodości.
Kolejne złote dziecko
Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że sztandarowym przedstawicielem nowego pokolenia portugalskiej piłki będzie Joao Felix. Jego świetnie występy w Benfice napawały wszystkich nadzieją, że to on w pewnym sensie zastąpi Cristiano Ronaldo.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Mecz z Francją dał mu do myślenia. "Nie rozumiem"
Jednak obecnie, po tym jak jego kariera dość mocno wyhamowała, w kraju trochę stracili nadzieję w to, że to właśnie piłkarz FC Barcelony pociągnie kadrę do sukcesów. Teraz więcej osób patrzy w kierunku Joao Nevesa, czyli kolejnej perełki wypuszczonej przez SL Benfikę.
Pomocnik już w październiku minionego roku zadebiutował w seniorskiej reprezentacji swojego kraju, a teraz pojechał na Euro, na którym jednak nie jest pierwszoplanową postacią, bo w dwóch pierwszych spotkaniach zagrał tylko kilka minut w samej końcówce starcia z Turcją. Portugalski środek pola tworzą Joao Palhinha, Bruno Fernandes i Vitinha. Ale czas Nevesa z pewnością nadejdzie i to dość szybko.
Już teraz, a mówimy o zaledwie 20-latku, interesują się nim największe angielskie kluby, które są gotowe na wydanie na niego ogromnych pieniędzy. Bez tego się nie obejdzie, bo pomocnik ma w swoim kontrakcie klauzulę w wysokości 100 milionów euro. Jednak kto ją wpłaci, nie pożałuje.
Żywe srebro
Widziałem Nevesa na żywo wielokrotnie podczas swojego pobytu w Portugalii i jest jedna rzecz, która od razu przykuła moją uwagę - ogromne podobieństwo do Gaviego z FC Barcelony. Patrząc na niego naprawdę można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z klonem Hiszpana.
Obaj urodzili się w 2004 roku, obaj są środkowymi pomocnikami i mają bardzo podobny styl gry. Bo gdybym musiał opisać Nevesa jednym określeniem, to z pewnością byłoby to to, że jest wszędzie na boisku. Autentycznie wszędzie.
Generalnie mówimy o pomocniku w stylu box to box, który będzie zasuwał na całej długości i szerokości boiska aż do ostatniego gwizdka. Niezależnie od wszystkiego będzie walczył za zespół, co sprawiło, że obecnie jest jednym z największych ulubieńców kibiców Benfiki (w przypadku młodszej publiczności zdecydowanie największym).
Nie można też przejść obojętnie obok jego umiejętności technicznych. Jest znakomicie wyszkolony, gra dobrze obiema nogami, a i mimo niezbyt pokaźnego wzrostu (1.72 metra) potrafi grać w powietrzu. W dodatku czasem świetnie odnajdzie się w polu karnym rywala.
Choć liczby nie są po jego stronie, bo w minionym sezonie strzelił zaledwie trzy gole i zanotował jedną asystę, to potrafił pojawić się w bardzo ważnym momencie. Jedna z jego bramek przypadła na derby Lizbony ze Sportingiem. Joao już w doliczonym czasie meczu trafił na 1:1, a po chwili jeden z jego kolegów strzelił gola na 2:1.
Ulubieniec tłumu
Gdy przed meczami na Estadio da Luz spiker wyczytuje nazwiska piłkarzy, dwa wybijają się z reszty pod kątem generowanych decybeli. Mowa o Angelu Di Marii i właśnie Joao Nevesu, który przecież właśnie zakończył dopiero drugi sezon na seniorskim poziomie w swojej karierze.
Jego podobieństwo do Gaviego jest też widoczne w tym, ile minut łapie mimo tak młodego wieku. Gdy w kwietniu tego roku opublikowano ranking najbardziej eksploatowanych piłkarzy U20 w Europie, to właśnie on znalazł się na jego czele, wyprzedając nazwiska z wielkich europejskich marek.
W ostatnich dwóch sezonach w samym klubie rozegrał aż 77 oficjalnych meczów (zapewne miałby ich więcej, gdyby nie pojawiające się urazy). To robi pozytywne wrażenie, bo mówimy o bardzo wytrzymałym zawodniku, ale też wzbudza pytania, czy nie zostanie przeciążony. Dobrze pamiętamy, jak kilka miesięcy temu skończył wspomniany wyżej Gavi, który ogromną liczbę rozegranych spotkań przypłacił poważną kontuzją. Oby tak nie było w przypadku Nevesa.
Przed nim świetlana przyszłość i chcą go przecież wielkie firmy. Mówi się o zainteresowaniu obu klubów z Manchesteru, czy Liverpoolu. Niedawno jego kolega z kadry, Bernardo Silva, wprost przyznał, że już namawiał go na przenosiny do Man City.
Pewnikiem dla mnie jest, że niezależnie od tego, w jakiej drużynie przyjdzie mu potem grać, będzie miał za sobą rzeszę kibiców. Jego zaangażowanie i oddanie w każdym meczu po prostu będzie przynosiło mu uwielbienie, tak jak ma to miejsce w czerwonej części Lizbony. Tak też nie jest bez powodu.
Całe życie z Benfiką
Piłkarska droga Nevesa w zasadzie w całości jest związana z Benfiką. Jest synem policjanta i nauczycielki wychowania fizycznego i to właśnie dzięki nim od najmłodszych lat grał w piłkę, bo jego tato również sam grał. Najpierw występował niskim poziomie na trawie, a potem przerzucił się na popularną na południu Portugalii siatkonogę.
Mały Joao urodził się w Tavirze, na samiuśkim południu kraju, gdzie jednak jest szkółka Benfiki. To właśnie w niej zaczął grać w piłkę, a w wieku 12 lat wyjechał z rodzinnego domu na północ, do Seixal, czyli podlizbońskiej miejscowości, w której jest centrum treningowe stołecznego klubu.
Obok tego centrum kwaterowani są wszyscy młodzi piłkarze, którzy są sprowadzani przez Orły. To właśnie tam zaprzyjaźnił się m.in. z Antonio Silvą, z którym niedość, że gra razem w seniorskiej drużynie Benfiki, to jeszcze teraz pojechał na mistrzostwa Europy do Niemiec.
Sam piłkarz w jednym z wywiadów powiedział wprost, że gdy wybiega na boisko walczyć za Benfikę, jest po prostu kibicem na murawie. Fani za te poświęcenie odpłacili mu niesamowitym wsparciem w prawdopodobnie najtrudniejszym momencie jego dotychczasowego życia.
Lutowy koszmar
Benfica w lutym tego roku wciąż była w grze na trzech frontach, a tuż przed bardzo ważnym meczem z Tuluzą w Lidze Europy, Neves dostał cios, który zabolałby totalnie każdego. W wieku 50-lat zmarła jego matka, czyli osoba, której zawdzięczał bardzo wiele.
Po wygranej w Superpucharze Portugalii w 2023 roku zadzwonił właśnie do swojej mamy, aby razem z nią celebrować tytuł (film poniżej). W lutym, gdy odeszła, właśnie w Tuluzie, rozegrał, jak sam przyznał, najtrudniejszy mecz w całym swoim życiu.
Jeszcze dzień przed meczem nie było w ogóle jasne, czy będzie w stanie zagrać. Młody pomocnik zebrał się jednak w sobie i z czarną opaską na ramieniu, ku czci swojej mamy zagrał znakomity mecz, jednocześnie będąc jednym z najlepszych na boisku.
Po zwycięstwie pękł i zalany łzami dziękował kibicom za wsparcie w tej batalii, ale i nie tylko. Ci wspierali go wówczas na każdym kroku dwa razy mocniej, niż ma to normalnie miejsce, bo po prostu taka była potrzeba chwili.
Tydzień później, przy okazji derbów Lizbony rozgrywanych na stadionie Sportingu świat obiegły wzruszające obrazki. Już po spotkaniu kapitan Lwów, Sebastian Coates, po prostu objął młodego piłkarza Benfiki i wyściskał go, przekazując mu swoje wsparcie. Jedno z tych zdjęć jest do zobaczenia poniżej.
Czytaj też:
Podolski stanął w obronie Lewandowskiego
Polska trzecią drużyną Europy!