Marcin Ziach: Po pana odejściu z Polonii Bytom na długo słuch o panu zaginął. Teraz pojawił się pan niespodziewanie na testach w MKS Kluczbork.
Jakub Dziółka: Dostałem zaproszenie od trenera Kowalskiego na testy i zdecydowałem się z niego skorzystać. W Kluczborku jest bardzo fajna atmosfera do gry w piłkę i ciekawa drużyna. Jestem już po słowie z prezesem i myślę, że zakotwiczę w tym klubie na dłużej.
To dość spore zaskoczenie, bo nie tak dawno był pan wymieniany w kontekście gry w szkockiej Premier League.
- Rzeczywiście były jakieś oferty ze Szkocji, byłem tam na testach. Po rozmowie z rodziną postanowiliśmy jednak, że na razie zostaniemy w Polsce. W styczniu urodzi mi się dziecko i chcielibyśmy na razie postawić na stabilizację. Wyjazd zagranicę w takiej sytuacji nie byłby chyba najlepszym wyjściem.
Rosłego stopera z doświadczeniem szuka niemalże połowa klubów ekstraklasy i pierwszej ligi m.in. Górnik Zabrze i Pogoń Szczecin. Co skłoniło pana do tego, by wybrać właśnie MKS?
- Nie otrzymałem innych ofert, a jako, że zainteresowanie moją osobą wyraził MKS Kluczbork zdecydowałem, że warto spróbować. Jest to bardzo ciekawy klub, który ma niemałe możliwości. Jestem gotów na nowe doświadczenia i wyzwania, jakie mnie tutaj czekają.
Wystąpił pan w barwach Kluczborka w meczu sparingowym z Górnikiem Zabrze i imponował pan umiejętną grą w odbiorze i dobrym przeglądem sytuacji. Taki z pewnością drużynie beniaminka I ligi by się przydał.
- Czy by się przydał to pytanie do trenera. Ja starałem się zaprezentować z jak najlepszej strony. Jeśli otrzymam szansę pozostania w MKS na dłużej w każdym meczu będę dawał z siebie wszystko. Nie jestem może wirtuozem technicznym, ale jestem zawodnikiem doświadczonym, który do niedawna występował w ekstraklasie. Myślę, że będę w stanie pomóc Kluczborkowi, a gra w tym klubie będzie pomocna również mnie.
Pana doświadczenie było widoczne także w umiejętnym dyrygowaniu kolegami z linii defensywnej.
- Mam to już we krwi. Trenerzy, z którymi dotychczas pracowałem wpajali mi zawsze, że na boisku warto sobie pomagać i wzajemnie podpowiadać. Szczególnym tego zwolennikiem był trener Probierz, z którym miałem przyjemność współpracować w Polonii Bytom i te dobre nawyki udało mi się wprowadzić w mój styl gry.
Gra w klubie pierwszoligowym nie będzie dla pana krokiem w tył? Występował pan w ekstraklasie, miał szansę zagrać w ekstraklasie szkockiej, a ostatecznie zagra pan najprawdopodobniej na zapleczu ekstraklasy w Polsce...
- Nie wydaje mi się żeby gra w pierwszej lidze była krokiem w tył. W ostatniej rundzie grałem bowiem w czwartej lidze, w Victorii Jaworzno, gdzie trenerem jest mój serdeczny kolega Radek Gabiga. Nie uważam, że gra na zapleczu ekstraklasy jest jakąś ujmą. Kluczbork pokazał w rundzie jesiennej, że potrafi grać w piłkę, a i w meczu z Górnikiem w pierwszej połowie zaprezentowaliśmy się z bardzo przyzwoitej strony. Gra w tym klubie to będzie ciekawe wyzwanie, któremu będę chciał stawić czoła.
Jak na nowego zawodnika o nowym pracodawcy wie pan bardzo dużo.
- Gdzieś tam śledziłem wyniki Kluczborka w pierwszej lidze i muszę przyznać, że ta drużyna zrobiła dla mnie pozytywne wrażenie. Jest to zespół, który na zapleczu ekstraklasy gra po raz pierwszy w historii i żeby tam się zaaklimatyzować potrzebował przetarcia. Jesienią gra MKS nie wyglądała najgorzej, a myślę, że wiosną będzie jeszcze lepiej.
Nie boi się pan, że po przyzwoitej rundzie jesiennej drużynie zabraknie zapału i umiejętności by w pierwszej lidze się utrzymać?
- Wydaje mi się, że w mniejszych klubach o dobrą mobilizację przed meczami o stawkę jest dużo łatwiej. Wiem to z doświadczenia, z czasów mojej gry w Bytomiu, kiedy awansowaliśmy z trzeciej ligi do drugiej. Podobnie wygląda to w Kluczborku. Zawodnicy grają dla siebie, cieszą się grą, bo nie towarzyszy im presja. A kiedy można cieszyć się grą tak naprawdę futbol nabiera uroków i można pokusić się o niespodzianki, co MKS pokazał jesienią ogrywając Widzew czy Pogoń Szczecin.
Myśli pan, że mały klub z Kluczborka może pójść w ślady Amiki Wronki czy Groclinu Grodzisk Wielkopolski, które pokazały, że klubom z mniejszych miejscowości też może w futbolu się udać zaistnieć?
- Piłka nożna w Polsce jest na mniej więcej wyrównanym poziomie i tak naprawdę każdy może wygrać z każdym. Kluczbork jest beniaminkiem pierwszej ligi, a mimo to pokazał, że stać go na wyrównaną grę z faworytami do awansu. Moim zdaniem dużo trudniej niż z faworytami gra się z drużynami zajmującymi w tabeli miejsce tuż obok, ale i te mecze można wygrywać. Wiem, że MKS cieszy się zaufaniem władz miasta, ma nowy stadion. Może Kluczbork nie jest krezusem finansowym, ale wszystko w tym klubie robi się z rozsądkiem i z głową. A takie działania z pewnością przyniosą w przyszłości oczekiwane efekty.
Cel MKS Kluczbork na ten sezon jest jasny i jest nim utrzymanie w pierwszej lidze. Później klub powalczy o wyższe cele?
- To akurat nie jest pytanie do mnie i trzeba by o to zapytać działaczy. Co prawda po rundzie jesiennej Kluczbork zajmuje lokatę w dolnych rejonach tabeli, ale drużyna jest naprawdę dobra i jeżeli zostanie wzmocniona zimą nie powinna mieć problemów z pozostaniem w pierwszej lidze. Jeżeli to się uda kto wie o co powalczy Kluczbork w przyszłym sezonie? Myślę, że walka o górną połówkę tabeli jest jak najbardziej realna.
Pan podpisując kontrakt z beniaminkiem zaplecza ekstraklasy postawi sobie jakieś konkretne cele?
- Cele drużynie określa właściciel i zarząd. Ja osobiście zrobię wszystko żeby grać jak najlepiej i przynosić swoją grą korzyści drużynie. Piłka nożna jest sportem drużynowym i sam Jakub Dziółka w Kluczborku niewiele zdziała. Jeżeli jednak będziemy grali piłkę drużynową i stworzymy kolektyw na pewno sprawimy swoim kibicom wiele powodów do radości. W każdym meczu gram o zwycięstwo i będę chciał żeby tych zwycięstw Kluczbork po rundzie wiosennej miał jeszcze więcej niż jesienią. To mój taki cichy cel, do którego będę chciał dążyć.