Spotkanie Zagłębia z Lechem było okazją dla Franciszka Smudy na przypomnienie się kibicom Lecha i odegranie się na klubowych działaczach. Nie od dzisiaj wiadomo, że obie strony nie przepadają za sobą.
W drużynie Lecha do składu wrócił Semir Stilic, a także Bartosz Bosacki. Z kolei Smuda ponownie dał szansę gry od pierwszej minuty Ilijanowi Micanskiemu, a więc byłemu zawodnikowi Kolejorza.
Pierwsze minuty nie były ciekawe, ponieważ obie strony nie potrafiły stworzyć sobie okazji do zdobycia bramki. Dopiero w dziewiątej minucie po strzale Marcina Kikuta piłkę wybił Aleksander Ptak. Po chwili niecelnie głową poprawił Sławomir Peszko.
To właśnie reprezentant Polski w pechowej dla siebie trzynastej minucie nie wykorzystał idealnej okazji. Po błędzie Fernando Dinisa znalazł się oko w oko z Ptakiem. Strzelił nad nim, ale i nad poprzeczką.
Z minuty na minutę do głosu zaczęło dochodzić Zagłębie. Najpierw spudłował Dawid Plizga, a niedługo potem Micanski. Wreszcie sam na sam z Jasminem Burcem znalazł się Mouhamdou Traore, lecz górą był golkiper gości. Tymczasem zamiast bramki dla Zagłębia, gola zdobył Lech. Dobrą indywidualną akcję przeprowadził Robert Lewandowski. Będąc już w polu karnym chciał strzelić, jednak nieczysto trafił w piłkę. Na jego szczęście na linii uderzenia stał Peszko, który wpakował futbolówkę do siatki.
W pierwszej połowie trenerzy obu drużyn byli zmuszeni do dokonania po jednej zmianie. W Zagłębiu kontuzję odniósł Mateusz Bartczak, a w Lechu Grzegorz Wojtkowiak. - Wygląda to na coś poważnego. Oby jednak tak nie było - mówił po meczu Jacek Zieliński, opiekun poznaniaków.
Tuż po zmianie stron okazję zmarnował Stilic. Dobrze interweniował Ptak. Bramkarz Miedziowych ponownie musiał pokazać swój kunszt, gdy strzelał Peszko. Ale i tym razem sobie poradził. Tymczasem kibice na Dialog Arena mieli coraz większe pretensje do sędziego. Kartki za komentowanie decyzji arbitra otrzymali: Traore oraz Michał Stasiak. Po meczu jednak zawodnicy nie byli skorzy do oceniania pracy sędziego. - Nie będę się wypowiadał na temat arbitrów - można było usłyszeć z ich ust.
Tymczasem mijały kolejne minuty, a Lech cofnął się na własną połowę. Groźnie strzelił Traore oraz Dinis. Piłka jednak nie wpadała do siatki Kolejorza, a czas nieubłaganie upływał.
Po jednej z kontr Lech mógł lub nawet powinien podwyższyć na 2:0. W idealnej sytuacji znalazł się Lewandowski, uderzył - wydawało się dobrze - ale futbolówka zatrzymała się na słupku. Po chwili brutalnie zawodnika Zagłębia zaatakował Peszko za co słusznie otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.
Mimo gry w osłabieniu Lech utrzymał korzystny dla siebie wynik i wygrał 1:0. - Szkoda, szkoda. Żałujemy tego bardzo. Liczyliśmy na jakąś zdobycz punktową. Trudno ocenić czy wynik jest sprawiedliwy - mówił portalowi SportoweFakty.pl tuż po zakończeniu meczu Robert Kolendowicz.
Na pomeczowej konferencji zły na sędziów był Franciszek Smuda. Z kolei Jacek Zieliński cieszył się z kolejnych trzech punktów. Kolejorz traci do Wisły właśnie trzy "oczka".
KGHM Zagłębie Lubin - Lech Poznań 0:1 (0:1)
0:1 - Peszko 34'
Składy:
KGHM Zagłębie Lubin: Ptak - Grzegorz Bartczak, Jasiński, Stasiak, Dinis, Świerczewski, Mateusz Bartczak (37' Caiado), Hanzel (78' Kolendowicz), Micanski, Plizga (90+3' Dariusz Jackiewicz), Traore.
Lech Poznań: Burić - Kikut, Wojtkowiak (27' Kamiński), Bosacki, Djurdjević, Peszko, Injac (84' Możdżeń), Bandrowski, Wilk, Stilić (70' Mikołajczak), Lewandowski.
Żółte kartki: Traore, Stasiak, Plizga (KGHM Zagłębie) oraz Peszko (Lech).
Czerwona kartka: Peszko /86' za drugą żółtą/ (Lech).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 10 500.