Początek meczu należał do Niemców, ale po przerwie spowodowanej burzą do głosu doszli Duńczycy.
I w 53. minucie gospodarze Euro 2024 wyszli na prowadzenie, ale zanim się to stało, mieliśmy niesamowity ciąg zdarzeń.
To w ogóle było niesamowite kilkadziesiąt sekund w życiu Joachima Andersena. Najpierw strzelił gola dla Danii, który jednak nie został uznany z uwagi na centymetrowego spalonego. A po chwili ten sam zawodnik sprokurował rzut karny, ponieważ zagrywał piłkę ręką w obrębie "szesnastki".
Warto podkreślić, że w obu sytuacjach musiał zadziałać VAR. Spalony? Minimalny. Zagranie ręką? Oczywiście było, co sędzia Michael Oliver ocenił osobiście za pomocą monitora.
Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Kai Havertz i pokonał Kaspera Schmeichela. Niemiec uderzył niczym Robert Lewandowski, przed samym strzałem wyhamował, ale wykonał ten rzut karny perfekcyjnie.
Zobacz sytuację z rzutem karnym:
I od tego momentu Niemcy odzyskali równowagę. A po kwadransie podwyższyli prowadzenie - po idealnym długim podaniu Nico Schlotterbecka w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Jamal Musiala i uderzył nie do obrony.
Zobacz drugą bramkę dla Niemców:
CZYTAJ TAKŻE:
Tak źle nie było od 20 lat. Koszmar reprezentacji Włoch
Radość Niemców trwała chwilę. UEFA wyjaśnia, co się stało