Jego ojciec reprezentował inny kraj, a syn robi furorę na Euro 2024. Poznajcie wielką gwiazdę Gruzinów

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Chris Brunskill / Na zdjęciu: Chwicza Kwaracchelia
Getty Images / Chris Brunskill / Na zdjęciu: Chwicza Kwaracchelia
zdjęcie autora artykułu

We Włoszech nazywają go "Kvaradoną" na cześć "Boskiego Diego". W poprzednim sezonie dał upragnione mistrzostwo kraju Napoli. W bieżącym wprowadził Gruzję na Euro 2024 i pomógł wyjść z grupy. Chwicza Kwaracchelia już jest wielki, a może być ogromny.

Wzoruje się na najlepszych. Jego idolem jest Cristiano Ronaldo, choć we wczesnych latach dzieciństwa był nim Guti Hernandez. - Mam nadzieję, że pewnego dnia będzie mógł przejść do Madrytu. Nie wiedziałem, że jestem jego idolem - skomentował fakt były piłkarz Realu.

Chwicza Kwaracchelia przyznaje otwarcie, że jest "Madritistą". Najchętniej przeniósłby się na Santiago Bernabeu, gdyby to było możliwe. - Moje największe marzenie to wygranie Ligi Mistrzów z Realem Madryt - mówił sam piłkarz w rozmowie z "Marcą".

- Jestem fanem Realu od dziecka. Razem z moimi braćmi zawsze oglądaliśmy ich mecze - wspomniał Kwaracchelia. - Takie słowa potwierdził także agent Mumuka Jugheli. - Jego ojciec i ja jesteśmy kibicami FC Barcelony, ale Kvara kocha Real. To zawodnik, który ma wszystko, czego potrzeba, aby grać na tak wysokim poziomie. Jest wystarczająco dobry, żeby występować w jakiejkolwiek drużynie na świecie. Gdybym zobaczył go w koszulce Barcelony, byłbym szczęśliwy. Ale on jest Madritistą - mówił w rozmowie z "AS".

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Wiele pytań po meczu Niemców. Eksperci czują niesmak

"Nigdy nie widziałem piłkarza na takim poziomie"

Notabene Gruzin właśnie ze względu na fascynację Portugalczykiem gra z numerem 77. - 7 to mój ulubiony numer, z którym gra Cristiano Ronaldo. Dlatego wybrałem 77. Jest moim idolem z dzieciństwa - przyznał piłkarz Napoli.

Na szerokie wody wypłynął w Rubinie Kazań, do którego został sprowadzony za raptem 600 tysięcy euro z gruzińskiego Rustavi, grającego na malutkim stadionie, mogącym pomieścić niespełna 5 tysięcy kibiców. W Rosji spędził trzy lata. Tam namaszczono go mianem jednego z największych piłkarskich talentów młodego pokolenia.

W Gruzji nie miał sobie równych pod tym względem. Gdy Ukraina został bestialsko zaatakowana przez wojska Władimira Putina, Chwicza nie wahał się ani chwili i błyskawicznie zmienił klub. Za 8 milionów euro trafił do Dinamo Batumi. W Gruzji wiedzieli, że nie zostanie tam na długo i to jedynie przystanek. Byli podekscytowani, że mogą podziwiać tak znakomitego piłkarza na krajowym podwórku.

- Był niesamowity. Pamiętam, że gdy dotknął piłki po raz pierwszy na treningu pomyślałem sobie. "Boże. Nigdy nie widziałem piłkarza, który reprezentuje taki poziom. Wykonał niesamowitą robotę w klubie. Był u nas krótko, ale wykonał swoją pracę bardzo dobrze. Każdy mecz był pełen kibiców. Wspierali go nawet fani drużyn przeciwnych. Każdy chciał zobaczyć jak gra. Gdziekolwiek się udaliśmy, wszyscy przychodzili, żeby podziwiać jego grę - wspominał Gela Davitadze w rozmowie z fotmob, trener analityk Dinamo Batumi.

Pochodzi z piłkarskiej rodziny

Po dokończeniu sezonu 2021/22 sięgnęło po niego Napoli. De Laurentiis miał nosa. Zapłacił raptem 11,5 miliona euro. Tymczasem przed mistrzostwami Europy w Niemczech portal Transfermarkt wycenił go na 80 milionów euro. Łatwo się domyśleć, że cena niebawem wzrośnie. Być może blisko dwukrotnie.

Jego ojciec to były piłkarz, który rozegrał blisko trzysta spotkań. Strzelił 145 bramek. W 2000 roku został powołany do kadry Azerbejdżanu. Co ciekawe, debiutował właśnie przeciwko Gruzji. Reprezentował kraj jednak raptem 3 razy. Karierę zakończył cztery lata później. Potem wrócił do Gruzji i zajął się trenowaniem. Co ciekawe, był pierwszym trenerem swojego syna. Jego młodszy brat Tornike również aspiruje do bycia zawodowym piłkarzem.

- Mój ojciec był świetnym piłkarzem w Azerbejdżanie, ale nie zacząłem, dlatego, że był zawodnikiem. Ja chciałem to robić, trenować. Nikt nie musiał mi niczego mówić. Zawsze mówiono mi, że Neapol to piękne miasto, a ludzie tam kochają piłkę nożną. Kiedy byłem w taksówce, widziałem ludzi z flagami Neapolu. Jestem tutaj, ponieważ chce się rozwijać i zdobywać tytuł. Chcę dołożyć swój wkład, pomóc drużynie i zdobyć kilka tytułów. Mój agent rozmawiał z Napoli dwa lata. To jedna z najlepszych drużyn w lidze. Cieszę się, że tu jestem - mówił Kwaracchelia po transferze do Włoch w trakcie przygotowań do sezonu.

"Kvaradona"

Jak powiedział, tak zrobił. Napoli czekało na tytuł mistrza Włoch ponad 30 lat. Wcześniej zapewnił go właśnie Diego Maradona, do którego porównuje się Gruzina. W debiutanckim sezonie ligowym strzelił aż 12 bramek i zanotował 10 asyst. Na Półwyspie Apenińskim szybko poznano się na jego talencie. Tak zyskał przydomek "Kvaradona".

- Oczywiście, że podoba mi się ten pseudonim. Nie mogę zbliżyć się do Maradony, ale dam z siebie wszystko, żeby zostać ważnym zawodnikiem tego klubu - powiedział "Kvara" w jednym z wywiadów.

Obrona Scudetto okazała się jednak niemożliwa. Po odejściu Luziano Spallettiego Neapolitańczycy stali się cieniem samych siebie. Od sezonu 1949/50 żaden obrońca tytułu mistrza Włoch nie zgromadził tak znikomej liczby punktów w lidze (53, 10 miejsce w lidze). Gorzej wypadło tylko Torino (30 "oczek"). Należy jednak nadmienić, że było to pokłosiem tragicznej katastrofy samolotu, który rozbił się na wzgórzach obok Turynu, po powrocie z towarzyskiego meczu przeciwko Benfice.

Szybko zmieni klub?

Zginęli wszyscy pasażerowie, niemal cała drużyna - osiemnastu piłkarzy. Od tamtej chwili klub nie powrócił do dawnych lat świetności, choć przed wypadkiem zdobywał Scudetto cztery razy z rzędu.

Mimo słabej postawy kolegów "Kvaradona" jako jeden z nielicznych znacząco nie obniżył lotów. Grał nieco gorzej niż rok wcześniej, ale nie odstawał. Trudno więc się dziwić, że negocjacje dotyczące nowego kontraktu zaczęły się komplikować.

- Nie chcę, żeby ludzie myśleli, że Kvara chce zostać w Napoli. Chcemy wyjechać, ale czekamy na koniec mistrzostw Europy, żeby mu nie przeszkadzać. Priorytet to dołączenie do drużyny występującej w Lidze Mistrzów - mówił w czerwcu agent piłkarza w rozmowie z "Sport Imedi".

- Nie chcę, aby mój syn zostawał w Napoli. W zeszłym sezonie klub zmienił trzy razy trenera. Trudno się odnaleźć w podobnej sytuacji - miał powiedzieć ojciec piłkarza, co dalej przekazują włoskie media.

We Włoszech ani myślą pozbywać się swojego diamentu. Przygotowano dla niego nowy kontrakt. Obecny wygasa w czerwcu 2027 roku. Poważnie zainteresowane sprowadzeniem piłkarza jest PSG. Mówi się, że w grę wchodzi ponad 100 milionów euro. Napoli nie chce o tym słyszeć. Kilka tygodni temu wydało w tej sprawie komunikat.

- Jeśli chodzi o agenta Kvaratskhelii i jego ojca, klub powtarza, że zawodnik ma ważną umowę na kolejne 3 lata. Zawodnik nie jest dostępny na rynku. To nie agenci, czy ojcowie decydują o jego przyszłości. Jeden z najlepszych włoskich dziennikarzy Fabrizio Romano potwierdził, że prezydent Napoli Aurelio De Laurentiis jest mocno zdeterminowany, by zatrzymać Gruzina i uważa, że to ostatni dzwonek, by obie strony doszły do porozumienia (tweet poniżej).

Niewykluczone jednak, iż jeśli otoczenie piłkarza nie zmieni decyzji, klub będzie chciał wykorzystać okazję i na nim zarobić. Włosi oczekują 150 milionów euro od paryżan, jak donosi "La Gazetta dello Sport". "Kvaradona" na razie nie chce wypowiadać się na temat swojej przyszłości i określa ją jako "niepewną".

W niedzielę o 21:00 "Kvara" rozegra swoje najważniejsze spotkanie w dotychczasowej karierze reprezentacyjnej. Gruzini w 1/8 finału Euro 2024 spróbują pokrzyżować szyki Hiszpanii, która w oczach ekspertów wyrosła na głównego faworyta całego turnieju (więcej -> TUTAJ).

- Nie skreślałbym tego zespołu, chociaż stanie przed szalenie trudnym zadaniem. Jeśli Gruzini marzą o kontynuowaniu tej pięknej przygody z turniejem, muszą liczyć na szybkie zdobycie bramki. Hiszpanie może nie mają najlepszych możliwych stoperów, ale takich, którzy komponują się solidnie. W dodatku zespół broni się poniekąd wysokim posiadaniem piłki. Rywale mają mało okazji. Hiszpania przystępuje w roli zdecydowanego faworyta, ale dopóki piłka w grze... - mówił o nadchodzącym spotkaniu dla WP SportoweFakty Marcin Gazda.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Hiszpania - Gruzja w niedzielę o godz. 21:00. Relacja NA ŻYWO w serwisie WP SportoweFakty. Transmisja w TVP i Pilot WP.

Zobacz także: - Hiszpańskie środowisko piłkarskie jest w szoku. Tego boją się najbardziej - Korona króla strzelców Euro 2024 parzy? Może dojść do wielkiej sensacji

Źródło artykułu: WP SportoweFakty