Rywalizacja na Euro 2024 wkroczyła w decydującą fazę. Na poniedziałek zaplanowano dwa kolejne spotkania 1/8 finału. W pierwszym Francja po bezbarwnym meczu pokonała 1:0 Belgię. Drugi przyniósł z kolei walkę o ćwierćfinał pomiędzy Portugalią i Słowenią. W roli faworytów do tego pojedynku podeszli piłkarze Roberto Martineza.
Słowenia, która powróciła na mistrzostwa Europy po aż 24 latach przerwy, chciała jednak pójść za ciosem. Awans z grupy dał im dodatkową motywację do walki o jak najlepszy wynik. Pokazywały to już pierwsze minuty, w których różnica pomiędzy obiema drużynami w ogóle nie była zauważalna.
Portugalczycy mimo wielu świetnych zawodników w składzie, na czele z Cristiano Ronaldo, nie potrafili stworzyć bramkowej akcji. Mieli co prawda swoje szanse, podobnie jak rywale, ale żaden z oddanych strzałów nie przyniósł wyczekiwanego gola. Dość stwierdzić, że jedyny strzał, który leciał w światło bramki oddali Słoweńcy.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Selekcjoner problemem Anglii? "Formuła się wyczerpała"
Sędzia Daniele Orsato doliczył do pierwszej połowy dwie minuty. Lepiej wykorzystali ten czas Portugalczycy, którzy niemal nie otwarli wyniku spotkania. Po szybko wyprowadzonym kontrataku Rafael Leao wbiegł bokiem w pole bramkowe rywali. Zdecydował się na podanie do Joao Palhinhy, który wykorzystał swoją szansę i oddał strzał.
Piłka minęła co prawda Jana Oblaka, ale nie trafiła do siatki. Na przeszkodzie stanął bowiem słupek, który uratował Słowenię przed stratą bramki, a mistrzów Europy sprzed ośmiu lat ograbił okazji do świętowania. Nieudana próba wyraźnie rozczarowała Palhinhę. Finalnie pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, który z pewnością nie zadowalał Portugalii.
Zobacz także:
Dramatyczna statystyka dotycząca Cristiano Ronaldo. Trudno w nią uwierzyć
Posypały się kary. Niemcom oberwało się za Ronaldo