Orange Ekstraklasa pnie się ku górze - rozmowa z Sebastianem Milą, pomocnikiem ŁKS Łódź

Po długich pertraktacjach i negocjacjach Sebastian Mila trafił do Łódzkiego Klubu Sportowego. Od początku rundy rewanżowej widać, że jest on kluczowym graczem stuletniego klubu. Nie wiadomo jednak, jak długo będzie prezentował biało-czerwono-białe barwy.

W tym artykule dowiesz się o:

Daniel Płóciennik: Dużą niespodzianką byłby remis w pojedynku pomiędzy ŁKS a Zagłębiem Lubin, ale zwycięstwa zespołu z Łodzi chyba nikt się nie spodziewał...

Sebastian Mila: Zgadza się. Rozegraliśmy dobre spotkanie i swoją postawą zasłużyliśmy na wygraną. Mieliśmy więcej atutów, graliśmy bardziej agresywnie. Proszę jednak pamiętać, że Zagłębie to bardzo dobry zespół, w którym jest wielu świetnych zawodników. Ale to my cieszymy się z kompletu punktów, a mistrzowie Polski wracają z pustymi rękoma.

Od początku rundy wiosennej zbiera pan dobre recenzje za swoją postawę. Nie inaczej było w tym spotkaniu...

- Jestem zadowolony ze swojej gry. Po trzech latach spędzonych za granicą nie spodziewałem się, że mogę w tak szybkim tempie dojść do wysokiej formy, a taką powoli łapię. Jestem szczęśliwy, iż mogę pomóc drużynie w odnoszeniu zwycięstw.

Do tej pory największą bolączką klubu z al. Unii była skuteczność, a właściwie jej brak. W poprzednim spotkaniu strzeliliście trzy gole, a teraz dwa. Siła ofensywna wygląda coraz lepiej. Zgodzi się pan ze mną?

- Masz rację. Już w meczach z Groclinem, czy Cracovią mieliśmy wiele okazji na pokonanie bramkarza rywali, ale ich po prostu nie wykorzystywaliśmy. Obecnie szczęście troszkę nam sprzyja. Jednak mamy nadzieję, że w nadchodzących spotkaniach nasz dorobek bramkowy będzie prezentował się jeszcze lepiej.

Od dwóch tygodni zespół prowadzi Marek Chojnacki. Czy uważa pan, że te dobre rezultaty to jego zasługa?

- Nie chciałbym wypowiadać się w tej kwestii. Na pewno pozmieniał kilka rzeczy i jestem bardzo zadowolony z współpracy z tym szkoleniowcem. Wierzę, że przy nim osiągnę bardzo wysoką formę, bo stwarza mi warunki ku temu. Jest trenerem, którego lubię i szanuję, a on we mnie wierzy.

Czy pod jego dowodzeniem ŁKS zapewni sobie byt w Orange Ekstraklasie?

- Oczywiście, że tak. Jesteśmy na fali wznoszącej i panuje bardzo dobra atmosfera. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że przełoży się to na zdobywanie punktów w kolejnych meczach. Jesteśmy świadomi naszej pozycji, naszego położenia i wiemy, że w nadchodzącym spotkaniu również musimy walczyć o zwycięstwo. Ale nie popadamy w samozachwyt, bo zdajemy sobie sprawę z tego, co nas czeka. Cieszę się, że wszyscy w zespole są profesjonalistami i wiemy, o co gramy.

Zwycięstwa nad zespołami z Sosnowca i Lubina pozwoliły Łódzkiemu Klubowi Sportowemu opuścić strefę spadkową. To kolejny powód, dla którego powinniście być zadowoleni.

- Cieszymy się z tego faktu. Musimy się czuć dobrze zarówno psychicznie, jak i fizycznie. I oczywiście zdobywać punkty.

Waszym najbliższym przeciwnikiem będzie Kolporter Korona Kielce. Czyżby szykowało się trzecie zwycięstwo z rzędu?

- Miejmy nadzieję, że tak. Korona jest równie dobrą drużyną, jak Zagłębie. Jesteśmy na dobrej drodze, by wygrywać z każdym. Musimy realizować założenia taktyczne i wtedy wszystko potoczy się po naszej myśli.

Jak pan się czuje w drużynie z Miasta Czterech Kultur?

- Świetnie. Wszyscy mnie przyjęli z uśmiechem na twarzy. Opowiadamy sobie żarty, robimy psikusy, trzymamy się razem. Jest naprawdę bardzo fajnie. Chciałbym, aby ta atmosfera pozwoliła nam utrzymać się w lidze. Bardzo się cieszę z faktu, iż przebywam w Polsce. Z przerażeniem jednak myślę o powrocie do Norwegii, gdzie będę miał jeszcze ważny kontrakt przez półtora roku. Obym nie musiał tam wracać.

Jak zmieniła się polska liga w czasie, gdy przebywał pan za granicą?

- Na pewno Orange Ekstraklasa pnie się ku górze i widać to gołym okiem. Dowodem na to jest reprezentacja, która gra coraz lepiej, a przecież w jej składzie jest kilku piłkarzy z naszej ligi. Jednak istnieje kilka klubów, które powinny popracować nad organizacją. Pod tym względem jeszcze nie dorastamy nawet to drużyn z Norwegii, czy Austrii. Małymi kroczkami idziemy do przodu. Fajnie, że działacze ŁKS wiedzą, co mają robić i to, co planują, starają się wykonać. Dlatego cieszę się, że trafiłem do tego klubu.

Zmieńmy temat. Jak pan widzi swoje szanse na wzięcie udziału w czerwcowych rozgrywkach Euro 2008?

- Nie interesują mnie w tym momencie występy w reprezentacji. Mam na to po prostu zbyt mało czasu. Dla mnie najważniejsza jest gra w ŁKS, a o grze w kadrze zacznę walczyć od nowego sezonu, jeśli będę regularnie grał.

Początkowo mówiło się, że Sebastian Mila ma przejść do łódzkiego zespołu na zasadzie transferu definitywnego. Skończyło się na tym, że jest pan tylko wypożyczony. Dlaczego tak się stało?

- Taką decyzję podjęliśmy wraz z włodarzami klubu. Póki co, mam pomóc drużynie utrzymać się w ekstraklasie. Potem pomyślimy o mojej dalszej przyszłości. Poza tym nie wiadomo, czy nie dostanę jakiejś ciekawej oferty. Nie wiem również, jak na dłuższą metę będę się czuł w tym zespole.

Jak zareagował pan na doniesienia, że mecz ŁKS z Zagłębiem Sosnowiec był ustawiony?

- To jakaś totalna głupota. Nie wiem, czy warto to komentować, ale skoro już spytałeś, to odpowiem. Ludzie, którzy wygadują takie bzdury, powinni za to odpowiadać. Najgorsze jest to, że w ten sposób oszukuje się kibiców. To oni powinni być źli na tych, którzy tak twierdzą. Niech takie osoby najpierw zastanowią się, czy mają jakieś zarzuty i czy one są prawdziwe. Cała ta sytuacja jest śmieszna.

Łódzki Klub Sportowy jest na liście drużyn, które są podejrzewane o działania korupcyjne. Czy to ma jakiś wpływ na atmosferę w zespole?

- Jesteśmy bardzo skoncentrowani na tym, by utrzymać się w lidze. Widzę po chłopakach, że nie myślą o tych wszystkich sprawach pozasportowych. Oczywiście te informacje docierają do nas, ale staramy się nie okazywać ich w szatni i na boisku.

Komentarze (0)