Z Berlina Mateusz Skwierawski
Przed północą śpiewali już tylko Hiszpanie. Po Berlinie niosło się "Campeones" (mistrzowie - red.), a załamani brytyjscy fani siedzieli w barach, na ulicach, na ławkach. - Czuję się jak g*wno - mówił Brian, który przyjechał do Berlina z Burnley.
- Hiszpania grała lepiej, zasłużyła na wygraną. Po golu Cola Palmera powinniśmy dalej atakować, wywierać presję. A my się przestraszyliśmy - komentował Scott z Manchesteru.
Nasi rozmówcy nie traktują finału, jak sukcesu. Wręcz przeciwnie. Fani na takie pytanie mocno się irytują. - Słucham, co powiedziałeś? - denerwował się Brian. - F*ck you! - rzucił. - Tyle lat czekamy na wygraną i znowu nic, znowu przyszło to wstrętne uczucie. Jesteśmy frajerami - burzył się.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesie: reprezentant Polski już po pierwszym treningu z legendarnym trenerem
- Stary, uspokój się - hamował kolegę Scott. - Nie mogę wytrzymać, to znowu się stało! Znowu mam g*wniany dzień - wściekał się Brian. - Pierwsza połowa była potworna. A Hiszpania była najlepszą drużyną na Euro - emocjonował się. - Ale jest dobra wiadomość. Za chwilę wraca Premier League - przypomniał.
Prośby o spokój. Było gorąco
Zanim jednak rozpoczął się finał, to Wyspiarze bawili się najgłośniej. Zdominowali największą strefę kibica w mieście znajdującą się przy Bramie Brandenburskiej i przed Reichstagiem. Organizatorzy odnotowali, że oba sąsiadujące obok siebie miejsca w ciągu całego dnia odwiedziło 118 tysięcy osób.
Fan zona była przepełniona na tyle, że na kilkanaście minut przed rozpoczęciem meczu ochrona nie wpuszczała już nikogo do środka. Kilku kibiców próbowało się wedrzeć na siłę, przeskakując przez bramki, ale byli od razu wyłapywani.
W trakcie meczu doszło do kilku incydentów, kilka razy w tłum wkroczyła ochrona i uzbrojone w kaski oddziały policji. W przerwie spotkania zrobiło się gorąco. Tuż pod telebimem grupa kibiców zaczęła się kotłować. Policja ruszyła w ich kierunku.
Sytuację próbowali rozładować organizatorzy. Prosili ze sceny, by fani skupili się na spokojnym dopingu i odpuścili przemoc. Nikt nie reagował. Podziałało dopiero radykalne ostrzeżenie i ultimatum - strefa kibica zostanie zamknięta, a transmisja na wielkim telebimie przerwana, jeżeli nie zapanuje porządek.
Obrazek finału
Były to jednak nieliczne incydenty. Jeden z kibiców w euforii po golu wszedł na słup, by zawiesić angielską flagę, ale szybko dołączył do reszty fanów. Kilku kibiców użyło pirotechniki, jednego z nich wyprowadził policja. Gdy zakończył się mecz, w strefie kibica zostali tylko Hiszpanie. Minęło kilka chwil, a załamani Anglicy byli już za bramkami i błyskawicznie rozproszyli się po mieście.
A przecież jeszcze kilkanaście minut wcześniej rzucali w górę kuflami piwa. Ten widok jest jednym z obrazków finału. Po golu wyrównującym Palmera można było odnieść wrażenie, jakby ktoś nacisnął przycisk od katapulty. Nagle, w jednym momencie, kubki wystrzeliły w górę i pierwszy raz w strefie kibica zrobiło się głośno.
Znowu się nie udało
Godziny nocne należały już do Hiszpanów. Były to głośne śpiewy, tańce, solówki na gitarach akustycznych. Gdy wszyscy powoli zbierali się do domów i hoteli, kibice nowych mistrzów Europy dopiero rozpoczynali zabawę. Anglicy mijali ich w ciszy, ze spuszczonymi głowami i musieli patrzeć, jak na ulicach Berlina falują czerwono-żółte flagi.
Drużyna Garetha Southgate'a dotarła drugi raz z rzędu do finału mistrzostw Europy, ale i tym razem nie sięgnęła po tytuł. Hiszpania wygrała 2:1, choć było blisko dogrywki. W końcówce spotkania Dani Olmo wybił piłkę głową stojąc na linii bramkowej. Reprezentacja Anglii tylko raz zwyciężyła w dużym turnieju - w mistrzostwach świata 1966. Dla Hiszpanów to czwarte mistrzostwo Europy w historii.