Lechia Gdańsk prowadziła ze Śląskiem Wrocław po cudownym golu Tomasza Neugebauera niemal z połowy boiska, ale w końcówce gospodarze doprowadzili do wyrównania za sprawą Tommaso Guercio. Gdańszczanie cofnęli się zbyt głęboko, mieli bardzo niewiele do zaoferowania w ofensywie i zostali za to ukarani.
- Jeżeli się prowadzi i traci bramkę w ostatnich minutach, to zawsze jest niedosyt, nieważne co by się działo przez cały mecz. Nie jesteśmy zadowoleni, że nie udało nam się dowieźć tego zwycięstwa do końca, ale patrząc przez pryzmat tego, przeciwko jakiemu zespołowi graliśmy, to szanujemy ten remis - mówił trener Szymon Grabowski na konferencji prasowej.
To był pierwszy mecz Lechii po awansie do PKO Ekstraklasy. W poprzednim sezonie drużyna pokazała sporo w ofensywie, we Wrocławiu tego nie było. Oczywiście duży wpływ na taki obrót spraw miał skład. Nie zagrał jeden z najlepszych piłkarzy Maksym Chłań (przebywa na Igrzyskach Olimpijskich). Ponadto paru zawodników zostało zgłoszonych do gry na kilka godzin przed meczem. Tak naprawdę trener Grabowski nie wiedział, z kogo dokładnie będzie mógł skorzystać.
- Na początku tygodnia miałem rozpisane trzy warianty składu. Trzy różne struktury, trzy różne zestawienia. Mieliśmy problemy, wszyscy o tym wiedzą. Jechaliśmy do Wrocławia z trzema zawodnikami z pola i bramkarzem. Każdy miał zadowoloną i uśmiechniętą twarz, gdy dowiedzieliśmy się, że zakaz FIFA został zdjęty - mówił trener Lechii.
Ostatecznie zdecydował się na eksperyment z Louisem D'Arrigo na skrzydle. Australijczyk nigdy wcześniej nie występował na tej pozycji. - Jeżeli oceniamy to w skali szkolnej, to myślę, że Louis zdał na 4+. To nie jego pozycja, ale jestem z niego zadowolony. Jego zaangażowanie, bieganie, umiejętność czytania gry dały mi pewność, że to może wypalić - podkreślił trener Grabowski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anglicy otoczyli policjanta. Od razu wyciągnął telefon
CZYTAJ TAKŻE:
Cudowny gol w Polsce. Komentator aż krzyknął
"Są Polacy, będzie się działo!". Opowiedział o powrocie z Euro 2024