Po wygranej w Opolu nad Odrą 2:0 wielu zapomniało, że gra w Betclic 1. lidze to nie spacerek. Niektórzy kibice Niebieskich przed meczem dopisywali sobie punkty, ale zadowolić musieli się tylko jednym. W potyczce gole nie padły.
Po spotkaniu trener Ruchu Janusz Niedźwiedź przyznał, że w 1. połowie drużyna nie prezentowała się tak, jak oczekiwał. - Graliśmy zbyt bojaźliwie, zbyt wolno, źle zajmowaliśmy pozycje, przez co generowaliśmy sporo strat. Brakowało nam też odwagi w ostatniej strefie, by wziąć piłkę na siebie, zagrać jeden na jeden czy kilka kombinacyjnych podań - powiedział szkoleniowiec, cytowany przez portal niebiescy.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to zrobili! Zobacz, jak zabawiły się gwiazdy futbolu i koszykówki
W opinii Niedźwiedzia w przyszłości Ruch będzie miał mniejsze problemy z kreowaniem okazji.
- Nowa drużyna musi się zgrać. Dziesięciu zawodników to nowi, którzy dołączyli do zespołu. To dla mnie naturalny proces, który musi w każdej drużynie wystąpić - przyznał szkoleniowiec. - Druga połowa była dużo lepsza. Przede wszystkim kreowaliśmy duże zagrożenie pod bramką. Cztery sytuacje powinny skończyć się golem. Jeszcze ich nie wykończyliśmy, ale wierzę, że kontynuując naszą pracę, w kolejnych spotkaniach będziemy takie sytuacje wykorzystywać i wygrywać mecze - przyznał.
W końcówce Ruch zaskoczył. Przy stanie 0:0, przy rzucie rożnym, pod bramkę Znicza zawędrował bramkarz Jakub Szymański. - Taka jest moja filozofia, myśl, a u niektórych zawodników było widać niepewność, gdy bramkarz szedł w pole karne. Dla mnie to coś naturalnego, że czasem chcemy iść va banque. Przy takim podejściu, konsekwentnym realizowaniu, chcemy czasem przechylać mecze w końcówce - wyjaśnił swoją decyzję Janusz Niedźwiedź.
Czytaj także:
Wisła straci kluczową postać? Skauci byli na meczu
Ruch Chorzów rozczarował. Ryzykowany manewr trenera