Euzebiusz Smolarek - Od bohatera do zera

Kariera bohatera eliminacji do mistrzostw Europy 2008 od dłuższego czasu wisi na włosku. Żaden klub nie jest w stanie spełnić warunków Smolarka, bo za te pieniądze może utrzymać kilku innych, wcale nie gorszych zawodników.

- Smolarek to żywe srebro. Trudny do upilnowania dla każdego - mówił kilka tygodni temu Guy Demel, reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej i obrońca niemieckiego Hamburgera SV. Wówczas wydawało się, że Euzebiusz Smolarek wróci do futbolu i na niemieckiej ziemi na nowo przypomni sobie najlepsze czasy. Trener zespołu z Nordbank Arena w samych superlatywach wypowiadał się o polskim napastniku i przez kilkanaście dni obserwował jego postępy na treningach. Rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że w Hamburgu po wykluczeniu podstawowych napastników bardzo potrzebują Smolarka i z pewnością będą go chcieli zakontraktować. Co sprawiło, że transfer nie doszedł do skutku? Tego do końca nie wiadomo, ale wiadomo za to, że od ponad 17 miesięcy Ebi nie rozegrał pełnego meczu ligowego, a od września nie kopnął piłki w żadnym oficjalnym spotkaniu. - Bardzo trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Ebi jeszcze nie znalazł żadnego klubu. Póki co nie zanosi się, żeby przed końcem roku podpisał z kimś kontrakt. Wszyscy myśleli, że może uda mu się wyjechać do Grecji, ale tak się nie stało - mówi Bogusław Kaczmarek, były współpracownik Leo Beenhakkera.

Smolarek to typ piłkarza, który na równi z aspektami sportowymi stawia warunki finansowe. Tym wyznacznikiem kierował się kiedy 30 sierpnia 2008 roku podejmował decyzję o wypożyczeniu do angielskiego Boltonu. Na Wyspach furory nie zrobił, co więcej tylko raz pokazał się na boisku od pierwszych minut, a przez 12 miesięcy zdołał zagrzać sobie miejsce tylko na ławce rezerwowych. Nikt chyba nie miał wątpliwości, że agresywna i fizyczna Premier League to nie jest dobre miejsce dla wątłego i nie grzeszącego gabarytami zawodnika. Sam zainteresowany dostawał godne pieniądze i śnił o wielkiej karierze na Wyspach. Obudził się dopiero wówczas, gdy włodarze Boltonu zdecydowali, że nie chcą na własnym garnuszku wiecznego rezerwowego. – Myślę, że to był dla Ebiego bardzo zły kierunek. On chyba od jakiegoś czasu ma problem z dokonaniem właściwego wyboru. Bolton to nie był klub dla niego. Mam na myśli przede wszystkim specyfikę gry, jaką prezentuje ten zawodnik. To nie jest problem jego umiejętności i jakości - twierdzi "Bobo".

Po powrocie do Hiszpanii wcale nie było lepiej, choć Smolarek mógł liczyć przynajmniej na częstsze występy. Nie doczekał jednak początku sezonu, bo po raz kolejny dała o sobie znać jego krnąbrna natura. - Ebi to człowiek, który żyje w swoim świecie i nie jest duszą towarzystwa. Potrzebuje wsparcia i zaufania ze strony pracodawcy. Jeżeli je dostaje, to gra na miarę swojego talentu. Na potwierdzenie tego faktu podam przykład z reprezentacji. Przecież na początku nie miał miejsca w drużynie, ale potem selekcjoner zaczął częściej na niego stawiać i Ebi strzelił bardzo dużo bramek. Podobnie zresztą było w przypadku jego kariery klubowej - przypomina Kaczmarek. W jednym z wywiadów polski napastnik mocno skrytykował szefa Racingu, który zresztą nie pozostał mu dłużny i zdecydował się na rozwiązanie umowy.

28-letni piłkarz bez kontraktu, strzelec 25 goli w 81 meczach Bundesligi, wielokrotny reprezentant Polski i dziesiąty strzelec w historii biało-czerwonej kadry. Takie CV z pewnością zainteresowałoby niejeden klub, ale w przypadku Ebiego zawsze decydujące okazywały się kwestie finansowe. Piłkarz po prostu za bardzo się cenił. Tak było w przypadku negocjacji z Herthą Berlin i Eintrachtem Frankfurt. O powrocie do Polski również nie było mowy.

Kariera bohatera eliminacji do mistrzostw Europy 2008 od dłuższego czasu wisi na włosku. Żaden klub nie jest w stanie spełnić warunków Smolarka, bo za te pieniądze może utrzymać kilku innych, wcale nie gorszych zawodników. Co istotne, również kadra stała się dla niego tematem zamkniętym i trudno nie ulec wrażeniu, że tak będzie już zawsze. A przecież jeszcze niedawno trudno było wyobrazić sobie drużynę narodową bez wychowanka Feyenoordu Rotterdam. Kiedy w Chorzowie strzelał dwie bramki Portugalii i cały stadion skandował jego nazwisko, z pewnością nie można było przewidzieć, że zaledwie rok później o powołaniu dla Ebiego nikt się nawet nie zająknie. Ostatni raz zagrał w biało-czerwonych barwach we wrześniu, ale ten występ, podobnie jak kilka wcześniejszych, przypominał raczej nieudolne próby ucieczki ze stanu wegetacji. - Co Ebi powinien zrobić? Przede wszystkim znaleźć nowy klub i odbudować dawną formę. To pomoże mu wrócić do reprezentacji, bo tam jest jego miejsce. Jeśli jednak nie znajdzie pracodawcy w tym roku, będzie w arcytrudnej sytuacji - konstatuje Kaczmarek.

Komentarze (0)