Ukradł zegarek i wyleciał z klubu. Teraz robi furorę w Jagiellonii Białystok. "Byłem nikim"

Getty Images / Broer van den Boom / Na zdjęciu: Lamine Diaby-Fadiga
Getty Images / Broer van den Boom / Na zdjęciu: Lamine Diaby-Fadiga

Lamine Diaby-Fadiga ma bogate CV i mimo młodego wieku liczne skandale na koncie. W Jagiellonii Białystok stara się odbudować i poprawić utraconą reputację. Już zachwyca kibiców.

Gdy grał w Paris FC, po meczu z Gunigamp wdał się w kłótnię z trenerem, za co został odsunięty od składu. Później Francuz nie ukrywał, że w podobnych sytuacjach, których było więcej, działał na swoją szkodę. Zanim jednak młody talent w ogóle trafił do Paryża, występował w OGC Nice. Choć to najlepszy klub, w którym grał, 23-letni napastnik nie wspomina najlepiej pobytu nad Morzem Śródziemnym.

Diaby-Fadiga stał się bohaterem głośnego skandalu i trafił na okładki gazet, po tym jak ukradł warty 70 tys. euro zegarek kolegi z drużyny, Kaspera Dolberga. Wtedy miał 18 lat i był etatowym reprezentantem kraju w swoim roczniku. Grał w kadrze między innymi z obecną gwiazdą Arsenalu Williamem Salibą. Duńczyk zgłosił sprawę na policję. Francuz odzyskał przynajmniej resztki godności, bo na komendę pojechał z własnej woli kilka dni później.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Niesamowite trafienie. Takie bramki zdarzają się naprawdę bardzo rzadko

Nadal ma łatkę złodzieja

Dlaczego to zrobił? Przyznał w oświadczeniu. - Wyładowałem się na nim (Dolbergu - przyp. red.) bez powodu, może trochę z zazdrości. Zamiast próbować walczyć na boisku, aby zapewnić mu konkurencję, zareagowałem wobec niego głupio. Moje działania nie wynikały z chęci zarobku, ale z rozczarowania, frustracji i poczucia skreślenia. Oczywiście mam tylko 18 lat, ale mój wiek niczego nie usprawiedliwia. Mam nadzieję, że pewnego dnia będę w stanie udowodnić, że jestem wart więcej niż to, co się stało. Odkupienie przyjdzie na boisku - zakończył napastnik wcześniej wspomniany post (widoczny poniżej).

Wyleciał z klubu i zaczął szukać swojego miejsca

Przeprosiny skierowane do Dolberga, trenera Patricka Vieiry, kapitana, a także prezesa klubu  zdały się na nic. Francuz zwrócił przywłaszczony zegarek, ale i tak stracił pracę.

Spore grono nadal nie wybaczyło nowemu nabytkowi Jagiellonii błędów z przeszłości. Niektórzy zasypują go inwektywami w mediach społecznościowych. Francuz nie kryje frustracji.

- Wystarczająco zapłaciłem za ten młodzieńczy błąd. Dlatego nie lubię już o tym rozmawiać. Nadal otrzymuję w sieci obraźliwe wiadomości. Absolutnie popełniłem błąd, ale miałem tylko 18 lat. Jaką zabawę wciąż czerpią ludzie, którzy mnie obrażają? Nie mogę ich zrozumieć - żalił się piłkarz w ubiegłym roku w rozmowie z "Le Parisien".

Kontynuował. - Cztery lata temu nie wiedziałam nic o życiu. Byłem w euforii bycia profesjonalnym piłkarzem, dobrej pensji i ładnego samochodu. Myślałem, że jestem królem świata. Ale tak naprawdę byłem nikim. To zrozumiałem. Pomiędzy Lamine z 2019 roku a tym obecnym istnieje wiele różnic - zakończył wywiad z Le Parisien.

Z Niceą pożegnał we wrześniu 2019 roku. W rozgrywkach ligowych rozegrał sześć spotkań.  Pomocną dłoń do 18-latka wyciągnął II-ligowy Paris Football Club.

Tam też go nie chcieli

Tam również nie przebił się do składu i szybko popadł w konflikt z trenerem. Przyczyniła się do tego kontuzja kostki, która nadwyrężyła cierpliwość napastnika. Gdy wrócił po procesie rekonwalescencji - wypadł ze składu. Pod koniec 2021 roku doznał kontuzji uda. Młody skrzydłowy opuścił przez nią aż 29 spotkań. Powrót do profesjonalnej piłki zajął mu 187 dni.

Thierry Laurey (trener Paris FC) nie darzył sympatią Diaby'ego-Fadiga. Publicznie powiedział, że ma nadwagę i brakuje mu profesjonalizmu. Tym samym dał do zrozumienia, że Francuz kluczowym piłkarzem jego drużyny prędko nie będzie.

- To, co widzę, nie wystarczy. Powiedziałem mu to, kapitanowi też. Mamy wielu zawodników w ataku. Jesteśmy zespołem, który strzela najwięcej goli w Ligue 2. Kiedy masz takie statystyki, to nienormalne, że nie zdobywasz więcej punktów. Myślimy o wprowadzeniu kogoś dodatkowego z przodu. Tak zwanego jokera. Potrzebujemy snajpera! On o tym wie - bez ogródek podsumował Diaby'ego-Fadigę na jednej z pomeczowych konferencji prasowej trener Paris FC.

Z kolei Francuz, który debiutował wcześniej w Ligue 1, jako 17-latek całą sytuację skomentował w następujący sposób: - Nie powinienem był wchodzić w pyskówkę (z trenerem - przyp. red.) i zachować frustrację dla siebie, szanując jego wybór. W efekcie usunął mnie z zespołu. Musiałem trenować z rezerwami. Kiedy wróciłem po kontuzji w lipcu 2022 roku, już mnie nie chciał, więc pośpiesznie wyjechałem na wypożyczenie do Holandii do FC Eindhoven, szczególnie że wtedy nadal nie doszedłem do siebie po kontuzji - tłumaczył w rozmowie z "Le Parisien"

- Nie chcę być lekceważący, ale opieka medyczna nie była tam zbyt dobra (w Paryżu - przyp. red.). Byłem sam. Życie się skomplikowało. W listopadzie 2022 roku cierpiałam na bóle łonowe, o których nie mówiłem. Byłem naprawdę rozbity. Pamiętam, jak pewnego styczniowego dnia zadzwoniłem do mojej matki i powiedziałem jej, że chcę rzucić futbol. Następnego dnia ojciec pojechał prosto do Eindhoven. Strzeliłem gola w ten weekend. Mój ojciec mnie wzmocnił - dodał w wywiadzie dla samego dziennika.

Holendrzy nie dostrzegli tego czegoś

Kariera Diaby'ego-Fadigi po nieudanej przygodzie w ojczyźnie znalazła się na zakręcie. Został wypożyczony do FC Eindhoven. Spory regres. Ze stadionu potrafiącego pomieścić ponad 35 tysięcy widzów, po trzech latach trafił na obiekt, gdzie na trybunach zasiada ich 30 tysięcy mniej.

I tam Francuz nie zagrzał miejsca na długo. W Eerste Divisie młody piłkarz grał regularnie, ale w 24 spotkaniach zdobył zaledwie 2 bramki. To dorobek dramatyczny, biorąc pod uwagę, że liga holenderska jest rajem dla napastników, a Diaby-Fadiga występował na drugim szczeblu.

Po powrocie z wypożyczenia do Paryża była tylko rezerwowym. Zagrał w 24 meczach, ale na boisku spędził raptem 908 minut. Strzelił cztery gole, a po sezonie jego kontrakt wygasł.

Nowa szansa. Już sprawia wrażenie lepszego człowieka

Z okazji skorzystała Jagiellonia Białystok, która zaufała mu mimo trudnej przyszłości i 19 czerwca zakontraktowała kontrowersyjnego piłkarza. Francuz związał się z klubem z mistrzem Polski dwuletnią umową, a w niej zawarto klauzulę przedłużenia.

23-letni Lamine po przeprowadzce dba o PR i robi wszystko, by nie kojarzyć się polskim fanom z burzliwą przeszłością. Ostatnio pojawił się na jednym z przyszkolnych białostockich boisk tartanowych i zagrał z młodymi adeptami, prowadząc transmisję na żywo w mediach społecznościowych.

Najważniejsze, że były reprezentant Trójkolorowych do lat 16, 17 i 18 odżył. W debiucie przeciwko Puszczy Niepołomice Diaby-Fadiga skradł show, mimo że na murawie zameldował się dopiero w 87. minucie. W samej końcówce środkowy napastnik Jagiellonii Białystok zatańczył między czterema rywalami w polu karnym, przełożył piłkę na lewą nogę i z aptekarską precyzją wpakował ją do bramki (2:0). Za ten wyczyn (nagranie poniżej) został wybrany graczem meczu.

Mistrzowie Polski zaskakują kibiców. Wejście w nowe rozgrywki po zakończeniu sezonu w ścisłej czołówce bywa problematyczne. Przede wszystkim przez intensywny początek i konieczność gry w eliminacjach do europejskich pucharów.

Od początku sezonu zespół z Białegostoku przegrał tylko raz, za to w najważniejszym meczu z mistrzem Norwegii FK Bodo/Glimt w eliminacjach do Ligi Mistrzów 0:1. Pozostałe mecze zespół Adriana Siemieńca wygrał. Od udanego debiutu Diaby'ego-Fadigi minął już prawie miesiąc. W pierwszym spotkaniu ze Skandynawami Francuz zagrał 10 minut i nie dokonał niczego spektakularnego, podobnie, jak jego koledzy. Kibice Jagiellonii liczą, że teraz będzie inaczej.

***

Rewanż półfinału eliminacji do Ligi Mistrzów we wtorek (13.08 o godz. 19:00). Relacja NA ŻYWO w serwisie WP SportoweFakty.

W przypadku awansu do kolejnej rundy Jagiellonia zmierzy się ze zwycięzcą rywalizacji Midtjylland - Ferencvaros. Duńczycy wygrali pierwsze spotkanie u siebie 2:0. Jeśli podopieczni Siemieńca w dwumeczu okażą się gorsi od mistrzów Norwegii, zagrają w IV rundzie eliminacji do Ligi Europy.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
-Brutalna prawda o reprezentancie Polski. "Nie ma dla niego miejsca"
Polski klub zarobił miliony. W Turcji otwarcie mówią o szoku

Źródło artykułu: WP SportoweFakty