O odejściu Jana Biegańskiego z Lechii Gdańsk informowaliśmy już nie raz. Po zakończeniu poprzedniego sezonu zawodnik usłyszał od gdańskiego klubu, że nie będzie dla niego miejsca w pierwszym zespole.
Dostał zielone światło i mógł szukać nowej drużyny, choć to nie było proste. Był nim zainteresowany GKS Katowice, ale do konkretów nie doszło. Później oficjalną ofertę Lechii złożyła Warta Poznań, natomiast sam zawodnik nie chciał schodzić do pierwszej ligi.
I wreszcie pojawił się kierunek turecki. Tutaj wszystko potoczyło się już bardzo szybko. W tym tygodniu Biegański wsiadł w samolot, udał się do Turcji i przeszedł testy medyczne, po czym podpisał 3-letni kontrakt z Sivassporem (7. zespół poprzedniego sezonu w tamtejszej ekstraklasie).
On sam pewnie nie miałby nic przeciwko, gdyby podążył drogą Jakuba Kałuzińskiego, który również został skreślony przez Lechię (choć z innych powodów), poszedł do Turcji i po świetnym sezonie ma oferty z Realu Valladolid na poziomie 2,5 miliona euro.
W Lechii nigdy nie zaistniał. Trafił do Gdańska wiosną 2021 roku, ale furory nie zrobił. Sprawę utrudniały mu liczne kontuzje, był dwukrotnie wypożyczany do GKS-u Tychy. Pobytu nad morzem zdecydowanie nie zaliczy do udanych.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Można oglądać bez końca. Bramka stadiony świata
CZYTAJ TAKŻE:
Będą kary od UEFA? Zobacz, co zrobili kibice gości na stadionie Legii
Media: Ante Crnac może odejść z Rakowa. Negocjacje są w zaawansowanej fazie