Hansi Flick pewnie nie będzie do końca zadowolony z gry FC Barcelony, ale w piłce nożnej najważniejsze są przecież punkty, więc nie powinien kręcić nosem. Fakty są takie, że Barca wygrała na Estadio Mestalla z Valencią i udanie rozpoczęła sezon 2024/25. Łatwo nie było, zwycięstwo rodziło się w bólach, lecz koniec końców udało się sięgnąć po pełną pulę.
Czy zasłużenie? Tu można dyskutować, bo Barca prezentowała się raczej przeciętnie i początkowo miałą mało do powiedzenia, ale w ostatniej minucie doliczonego czasu do pierwszej połowy przeprowadziła akcję, która przywróciła drużynę do życia. Po dośrodkowaniu Alexa Balde bez przyjęcia odegrał piłkę Lamine Yamal i Robert Lewandowski z pięciu metrów otworzył dorobek strzelecki w sezonie 2024/25.
Do tego momentu Polak prezentował się po prostu źle. Był niewidoczny, a gdy już otrzymywał piłkę, to w zasadzie po chwili ją tracił. Ale czepiać się można było absolutnie każdego zawodnika Barcelony. Chwalić można było jedynie defensywę - gdyby nie Marc-Andre ter Stegen i Pau Cubarsi (po jednej znakomitej interwencji na linii), mogło być znacznie gorzej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Można oglądać bez końca. Bramka stadiony świata
Dodajmy, że był to gol wyrównujący, bo parę minut wcześniej Valencia wyszła na zasłużone prowadzenie. Inigo Martinez postanowił kryć powietrze, z czego skorzystał Hugo Duro - dostawił głowę do kapitalnego dośrodkowania Diego Lopeza i akurat w tej sytuacji ter Stegen nie miał nic do powiedzenia.
Bramka zdobyta przez "Lewego" była kluczowa, bo ta sytuacja wybiła z rytmu Valencię. Do tego stopnia, że na początku drugiej połowy fatalnie we własnym polu karnym zachował się Cristhian Mosquera, który faulował Raphinhę. Sędzia nie miał wątpliwości, podyktował rzut karny, a z jedenastu metrów nie pomylił się Lewandowski. Polak miał jeszcze szansę na hat-tricka, ale po dobrym przyjęciu piłki w porę zablokował go Mosquera.
Valencia nie potrafiła odpowiedzieć. W drugiej połowie gospodarze wyglądali kiepsko i praktycznie nie zagrażali bramce Barcelony. Barca mogła wygrać wyżej, natomiast nie potrafiła wykorzystać sytuacji, jak choćby Marc Casado w doliczonym czasie. Na jej szczęście nie miało to większych konsekwencji.
Valencia CF - FC Barcelona 1:2 (1:1)
1:0 Hugo Duro 44'
1:1 Robert Lewandowski 45+6'
1:2 Robert Lewandowski (k.) 49'
Składy:
Valencia: Giorgi Mamardaszwili - Thierry Correia, Cristhian Mosquera, Yarek Gąsiorowski, Jesus Vazquez (77' Martin Tejon) - Rafa Mir (77' David Otorbi), Pepelu, Javi Guerra (85' Hugo Guillamon), Diego Lopez (66' Dani Gomez) - Andre Almeida (66' Dimitri Foulquier), Hugo Duro.
Barcelona: Marc-Andre ter Stegen - Jules Kounde, Pau Cubarsi (64' Andreas Christensen), Inigo Martinez, Alex Balde (64' Gerard Martin) - Lamine Yamal (86' Pau Victor), Marc Casado, Marc Bernal (71' Eric Garcia), Raphinha, Ferran Torres (64' Pedri) - Robert Lewandowski.
Żółte kartki: Pepelu, Jesus Vazquez (Valencia) oraz Cubarsi, Christensen, Kounde (Barcelona).
Sędzia: Jose Maria Sanchez Martinez.