Mistrzowie Polski - gdyby wziąć pod uwagę zarówno spotkania ligowe, jak i eliminacje europejskich pucharów - przegrali wszystkie sześć ostatnich spotkań. Przełamania szukali więc w meczu z Widzewem, który sezon zaczął tak dobrze, że przed tygodniem przez moment nawet wskoczył na pozycję lidera.
- Możemy mówić o złej serii rywala, ale one zawsze kiedyś się kończą. A im dłużej ona trwa, tym prawdopodobieństwo jej przerwania rośnie. Najważniejsze jest konsekwentne realizowanie swoich zadań i robienie tego, do czego przyzwyczailiśmy kibiców w ostatnim meczu, a czego zabrakło w Szczecinie. Tym bardziej powinniśmy rozwiać wszelkie wątpliwości co do naszej dyspozycji także na wyjazdach - ostrzegał na konferencji prasowej trener łodzian Daniel Myśliwiec.
Nie minęły nawet 64 sekundy spotkania, a już Jaga cieszyła się z prowadzenia. Seria błędów w defensywie piłkarzy Widzewa doprowadziła do sytuacji, w której Miki Villar dośrodkował piłkę w pole karne z prawej strony do Afimico Pululu, a napastnik z Angoli nie miał żadnych problemów z pokonaniem Rafała Gikiewicza.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Piękny gol piłkarki FC Barcelony. Co za uderzenie!
W ataku goście raczej dali się zauważyć za często w pierwszej połowie. Musieli bardziej uważać, żeby nie uciekł im po raz kolejny Pululu czy Villar, którzy tego wieczora byli bardzo aktywni. Dopiero pod koniec drugiego kwadransa o strzał z dystansu pokusił się Samuel Kozlovsky, a po chwili głową próbował jeszcze Imad Rondić.
Jeszcze zanim piłkarze zeszli na przerwę, z boiska wyrzucony został Fran Alvarez. Hiszpan, który miał już żółtą kartkę na swoim koncie, zablokował wznowienie gry z rzutu wolnego w 44. minucie i został za to ukarany drugim żółtym kartonikiem. Łódzki zespół nie dość, że przegrywał, to jeszcze grał o jednego mniej.
Zgodnie z oczekiwaniami, od początku drugiej połowy to Duma Podlasia była częściej przy piłce i więcej kreowała. Widzewiacy jednak starali się gospodarzom maksymalnie utrudnić zadanie i to się udało. Zazwyczaj próby Pululu, Villara czy Jesusa Imaza - jeśli do nich dochodziło - były blokowane przez obrońców lub odbijane przez Rafała Gikiewicza.
W ostatnim kwadransie jeszcze zespół z Łodzi szukał gola na 1:1 czy to po stałych fragmentach, czy też po strzałach z dystansu - na przykład Antoniego Klimka - ale nie osiągnęli celu. Jagiellonia dowiozła jednobramkowe prowadzenie do końca, ale nie bez trudu.
Jagiellonia Białystok - Widzew Łódź 1:0 (1:0)
1:0 - Afimico Pululu 2'
Składy:
Jagiellonia: Maksymylian Stryjek - Michal Sacek (90+3' Dusan Stojiinović), Adrian Dieguez, Mateusz Skrzypczak, Joao Moutinho - Taras Romańczuk, Jarosław Kubicki (75' Nene) - Miki Villar, Jesus Imaz (90+3' Marcin Listkowski), Darko Churlinov (65' Kristoffer Hansen) - Afimico Pululu.
Widzew: Rafał Gikiewicz - Marcel Krajewski, Mateusz Żyro, Kreshnik Hajrizi (90' Luis da Silva), Samuel Kozlovsky - Fran Alvarez, Marek Hanousek (78' Sebastian Kerk), Jakub Łukowski (62' Antoni Klimek) - Jakub Sypek (46' Juljan Shehu), Kamil Cybulski (62' Hilary Gong), Imad Rondić.
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Żółte kartki: Sacek (Jagiellonia) - Alvarez, Hajrizi, Sypek, Gikiewicz, Hanousek, Kerk (Widzew).
Czerwona kartka: Alvarez (Widzew) - 44', za drugą żółtą.
Widzów: 13 046.
Czytaj też: Media: o krok od hitu transferowego w polskiej Ekstraklasie
Coś się sypie w tej Jadze