Lech dodał ofertę pracy. Taką pensje brutto oferuje. "Ale wstyd"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Lech Poznań
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Lech Poznań

Lech Poznań poszukuje greenkeeperów, którzy mogą liczyć na zarobek rzędu 4500-5000 złotych brutto. Zaoferowana minimalna krajowa ze strony Kolejorza spotkała się z krytyką ze strony dziennikarzy.

W tym artykule dowiesz się o:

Znakomity początek sezonu notuje Lech Poznań. Zespół prowadzony przez szkoleniowca Nielsa Frederiksena jest obecnie liderem PKO Ekstraklasy i ma dwa punkty przewagi nad Legią Warszawa i Piastem Gliwice.

Obecnie piłkarzy Kolejorza czeka przerwa z uwagi na spotkania reprezentacyjne. Wiadomo już, że w tym czasie dojdzie do zmian w klubie, bowiem ogłoszono poszukiwania nowych greenkeeperów, czyli osób zajmujących się murawą.

Oferta pracy w Lechu została opublikowana publicznie i umieszczono w niej widełki zarobków. To sprawiło, że pojawiło się wiele negatywnych komentarzy dotyczących wynagrodzenia, bowiem taka osoba otrzyma minimalną krajową, czyli od 4500 do 5000 złotych brutto.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak trenuje najlepszy klub Europy

"Ale wstyd" - skomentował Radosław Przybysz z Meczyki.pl.

"To szerszy temat, dotyczy całej ligi. W Polsce bardzo dobrze płaci się nawet przeciętnym zawodnikom czy jakimś wynalazkom z zagranicy od zaprzyjaźnionego agenta i niestety bardzo słabo pozostałym pracownikom. Jeśli ktoś ma rodzinę i kredyt, ciężko mu wiązać przyszłość z klubem" - skwitował Kuba Szlendak z Goal.pl.

"Dokładnie tak. Zatrudnienie na śmieciówkach, pensje-żart - to niestety nadal problem wielu klubów w PL. Tutaj przynajmniej jest UoP" - zareagowała na jego wpis Justyna Krupa z WP SportoweFakty.

"5k brutto, rocznie 60k brutto. Pewnie 60k brutto to mediana zarobków w 1. drużynie. Oczywiście miesięcznie. Czyli 1 zawodnik, nie żadna gwiazda, kasuje miesięcznie pensję roczną greenkeepera, którego roli nikt tutaj nie podważa, bo stan murawy wpływa na grę, ryzyko kontuzji itp" - dodał jeszcze Szlendak.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty