Przemysław Cecherz to bardzo młody szkoleniowiec. Początkowo zbierał doświadczenie w klubach z niższych klas. Po prawie 10 latach pracy został najpierw opiekunem bramkarzy Górnika Zabrze, potem asystentem, a na koniec przez chwilę sam prowadził seniorski zespół z Górnego Śląska. W tym czasie dał się poznać jako spec od szkolenia golkiperów. Po pobycie w Zabrzu trafił do Wisły Płock, skąd przeniósł się do Hetmana Zamość, z którym jednak nie popracował zbyt długo. Już wtedy zaczęto niepochlebnie wypowiadać się na temat jego pracy z zawodnikami z pola (porzucił trenowanie bramkarzy). W trakcie sezonu 2008/2009 trafił do Tura Turek, z którym w 12 meczach zdobył 17 oczek (Tur w całym sezonie wywalczył łącznie 30 punktów). W trakcie rundy rewanżowej rozstał się z klubem. - Wiodło mi się tam dobrze, ale w zimie minionego sezonu zmienił się zarząd i lepiej było się rozstać - mówił Przemysław Cecherz w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl na początku pracy ze Stalą. W lecie podpisał kontrakt właśnie w Stalowej Woli. Wielu sympatyków zielono-czarnych miało obawy co do wyboru właśnie Cecherza. Nie przeliczyli się.
Stalówka pod wodzą tego szkoleniowca zaliczyła falstart. Na początek Stalowcy ulegli na własnym boisku Dolcanowi Ząbki aż 1:4. Pierwsze punkty jedyny przedstawiciel Podkarpacia w I lidze zdobył w trzeciej serii gier, kiedy to zremisował u siebie z KSZO Ostrowiec. W szóstej kolejce zielono-czarni zdobyli kolejne oczko, tym razem po remisie w Gorzowie Wlkp. W ramach powtarzalności zawodnicy z Podkarpacia na kolejną zdobycz czekali znowu trzy mecze. Tym razem się opłaciło, gdyż Stal wygrała 2:0 u siebie z Sandecją Nowy Sącz. W kolejnym pojedynku Stalówka uległa MKS-owi Kluczbork i z pracą pożegnał się Przemysław Cecherz. - Pracę w Stali oceniam jako bardzo trudny okres. Chyba jeden z najgorszych, jakie miałem. To nie ulega wątpliwości. Najgorszych w sensie najtrudniejszych. Na pewno będę wspominał ten epizod jako czas bardzo ciężkiej pracy z trudnościami w osiągnięciu jakiegoś efektu - mówił portalowi SportoweFakty.pl na zakończenie pracy w Stalowej Woli Przemysław Cecherz.
Przez prawie miesiąc były opiekun Stalówki czekał na nową pracę. Znalazł ją w będącym w kryzysie Zniczu Pruszków. W debiucie jego nowy klub uległ w derbowym pojedynku Dolcanowi Ząbki 1:2. Kilka dni potem Znicz rozegrał zaległy mecz ze Stalą. Dla Cecherza był to ważny pojedynek, z którego ostatecznie wyszedł zwycięsko. Porażka jeszcze bardziej popsuła humory w Stalowej Woli. Okazało się, że jesienią Cecherz był katem Stali. Najpierw jako trener nie potrafił zmotywować i wyciągnąć znacznie więcej z piłkarzy z Podkarpacia, a potem ograł ich jako szkoleniowiec innej drużyny. Jak się potem okazało, wygrana z zielono-czarnymi była jedynym zwycięstwem Znicza pod wodzą Cecherza. Kolejne cztery potyczki pruszkowianie przegrali. Jedną nawet bardzo wysoko - aż 0:7 z Widzewem Łódź.
Przemysław Cecherz jest trenerem młodego pokolenia. Jesień obecnych rozgrywek jest chyba jego najgorszą w karierze. Prowadził zespoły w I lidze w 16 konfrontacjach. Tylko dwie z nich zakończyły się zwycięstwami ekip, którymi się opiekował. Dwa razy drużyny kierowane przez tego 36-letniego szkoleniowca dzieliły się punktami i aż 12-krotnie Cecherz musiał przełknąć gorzką pigułkę. Tak słabo nie wypadł żaden opiekun zespołu z I ligi. Równie marnie prezentował się Motor Lublin, ale warto pamiętać, że ta ekipa dopiero w ostatniej chwili dołączyła do drużyn grających na zapleczu ekstraklasy.
Dlaczego klubom pod wodzą Cecherza idzie tak źle? Tego nie wie nikt, zapewne także on sam. Być może na wiosnę będzie lepiej i Znicz przejdzie metamorfozę. Przegrywać nieustannie też się przecież nie da.