Do przerwy niewiele wskazywało na to, że mecz Rakowa Częstochowa z KGHM Zagłębiem Lubin zakończy się okazałym zwycięstwem gospodarzy. Podopieczni Marka Papszuna w 2. połowie zdobyli cztery gole i zwyciężyli 5:1. - Przede wszystkim bardzo chcieliśmy tu wygrać, bo to był już czwarty domowy mecz, a dotychczas nie zdobyliśmy nawet bramki. Bardzo nam zależało, aby zadowolić kibiców, którzy w wielu momentach wspólnie z nami świętowali - powiedział trener gospodarzy, cytowany przez klubowy portal Zagłębia.
- Zagraliśmy zgodnie z oczekiwaniami. Gratulacje dla całej szatni. Byliśmy bardzo skuteczni. Przeciwnik oddał tylko jeden celny strzał i zdobył piękną bramkę. My natomiast po sześciu kapitalnych akcjach strzeliliśmy pięć goli, więc też byliśmy bardzo skuteczni w ofensywie. Różnica pomiędzy nami a Zagłębiem nie była aż taka duża, ale czasem są takie spotkania. Procentuje ciężka praca oraz wiara w to, co robimy na co dzień i to jest budujące - dodał szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wyjątkowe obrazki. Tak koledzy uczcili jubileusz Lewandowskiego
Gorycz czwartej porażki w piątym spotkaniu przełknąć musiał opiekun gości. Waldemar Fornalik. - Chcę pogratulować drużynie Rakowa zwycięstwa. Mimo wszystko jest ono zbyt wysokie, biorąc pod uwagę to co zobaczyliśmy na boisku. W pierwszej połowie graliśmy jak równy z równym - ocenił premierową odsłonę szkoleniowiec.
- Zmiany spowodowały podkręcenie tempa w zespole gospodarzy. Mimo wszystko jest to nieprawdopodobne, aby taki mecz przegrać aż 1:5. To nie powinno mieć miejsca. Traciliśmy bramki w szkolny sposób i to martwi. Mamy też czterech kontuzjowanych zawodników, a to również ma wpływ. Ławka rezerwowych była krótka i być może tego zabrakło, aby powalczyć chociażby o remis - dodał trener Zagłębia Lubin.