W ostatnich dniach głośno było o piłkarzach, których na październikowe zgrupowanie reprezentacji Polski powołał Michał Probierz. Bartosz Kapustka, Kacper Kozłowski, Mateusz Skrzypczak, Michael Ameyaw czy Maximillian Oyedele to zawodnicy, którzy wcześniej nie znaleźli uznania w oczach obecnego selekcjonera.
Tym samym po ośmiu latach do kadry powrócił Kapustka, który zadebiutował w niej mając 18 lat. Pojechał wówczas na Euro 2016 i zachwycił tak, że sięgnęło po niego Leicester City. Tam jednak miał problemy najpierw z grą, a później ze zdrowiem.
Ostatecznie doszło do tego, że Kapustka zaliczył nieudany wyjazd zagraniczny. Z kolei od 2020 roku pomocnik występuje w Legii Warszawa, ale sporo czasu stracił przez kolejne kontuzje.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Czeski kibic dokonał tego jako pierwszy. Zarobił okrągły milion!
Po tym, jak pomocnik przepracował cały okres przygotowawczy, jest ważną postacią "Wojskowych". Na początku września po jednym ze spotkań szkoleniowiec Legii Goncalo Feio podkreślił, iż jego podopieczny marzy o ponownym graniu dla reprezentacji Polski.
Teraz Kapustka doczekał się momentu, kiedy to otrzymał powołanie do kadry narodowej. Musiał jednak czekać na to aż 2876 dni, przez co stał się trzecim zawodnikiem z najdłuższym czasem oczekiwania na ponowne powołanie.
- Powołanie w pewien sposób było zaskoczeniem. Bardzo mocno na to pracowałem, ale zdawałem sobie sprawę, że nie będzie to łatwe zadanie. Muszę przyznać, że nie śledziłem na bieżąco czy się pojawię, czy nie, ta informacja spłynęła do mnie znienacka - przyznał pomocnik w rozmowie z Canal+ Sport.
- Czuję ekscytację, jak to będzie wszystko wyglądało od środka. Bardzo mocno liczyłem na to powołanie, zdawałem sobie sprawę, że forma rośnie, zdrowie dopisuje. To była dla mnie fajna informacja i taka niespodzianka - dodał w temacie powrotu do kadry narodowej.