Początek spotkania na Estadio do Dragao w Porto zaplanowano na godzinę 21:00. Wielu kibiców Manchesteru United przez długi czas musiało jednak koczować na lotnisku w Manchesterze. Wszystko za sprawą opóźnionego lotu.
Samolot linii AlbaStar miał wystartować o 7:50 rano i wylądować w północnej Portugalii po 2 godzinach i 25 minutach. Niestety z powodu problemu technicznego maszyna utknęła 1300 kilometrów dalej w Rzymie. Samolot wystartował z Anglii dopiero o 15:20, powodując, że kibice musieli się spieszyć, aby zdążyć na mecz.
Aby załagodzić sytuację, pasażerowie otrzymali voucher na 6 funtów do wykorzystania w barze na lotnisku. Jak podaje brytyjskie "The Sun", suma ta pozwalała na zakup jednego z tańszych piw.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Gwiazda Liverpoolu imponuje nie tylko na boisku. Ale "rzeźba"!
Problemy związane z podróżą dotknęły również piłkarzy United. Ich lot do Porto został opóźniony o trzy godziny z powodu złej pogody. Planowo drużyna miała wystartować o 15:00, jednak z uwagi na intensywne opady deszczu w powietrzu znalazła się dopiero o 18:10. To wymusiło opóźnienie konferencji prasowej Erika ten Haga aż o półtorej godziny, na 20:30.
Trener Czerwonych Diabłów znajduje się obecnie pod dużą presją. Przed nim dwa mecze na uratowanie posady po fatalnym początku sezonu. - Zawsze, gdy przegrywamy, jesteśmy rozczarowani i źli na siebie. Zwłaszcza po porażce, jaką mieliśmy w niedzielę. Ale ta złość musi zamienić się w motywację na kolejny mecz - powiedział 54-latek, nawiązując do niedzielnej ligowej porażki 0:3 z Tottenhamem Hotspur.
- Każdy musi wziąć na siebie odpowiedzialność, a to zaczyna się ode mnie jako menedżera. Na boisku mamy umiejętności przywódcze i musimy je wykorzystać. Musimy być gotowi do walki - dodał przed starciem z FC Porto.