Gdy należy znaleźć winnego sensacyjnej porażki, kluby często uciekają w narzekanie na stan murawy. W Poznaniu mają jednak konkretne powody ku temu, by o swoim boisku mówić negatywnie.
Niespodziewana przegrana z Motorem Lublin wynikała w pierwszej kolejności z bardzo dobrej gry beniaminka, lecz to co dało się zauważyć w trakcie meczu, to fatalny stan boiska, na którym lechici nie byli w stanie grać swojej piłki, co potwierdzał szkoleniowiec poznaniaków podczas konferencji prasowej.
- Szczerze? Ta murawa jest całkowitą katastrofą. Nie powinniśmy grać na takiej murawie. Nie da się na niej grać piłką po ziemi. Powtórzę, że to katastrofa i nie wiem, co się stało z nią przez ostatnie 2 tygodnie. Na takiej murawie na pewno my nie możemy rywalizować - narzekał Niels Frederiksen.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Czeski kibic dokonał tego jako pierwszy. Zarobił okrągły milion!
Problemy z murawą rozpoczęły się już na początku września, gdy gruchnęła wiadomość o zwolnieniu dotychczasowych greenkeeperów, a do sieci trafiła oferta pracy w Lechu z zarobkami przekraczającymi nieznacznie najniższą krajową. Stawka proponowana przez klub wywołała spore oburzenie wśród kibiców.
W Poznaniu zatrudniono firmę zewnętrzną, która podjęła się wyzwania przed meczem z Jagiellonią Białystok. Na kilka dni przed spotkaniem boisko nie napawało optymizmem sympatyków "Kolejorza", choć rzecznik prasowy poznańskiej drużyny za pośrednictwem mediów społecznościowych przekazywał, że ówczesny stan murawy jest efektem piaskowania, które ma wyrównać boisko dla komfortu piłkarzy.
Od tamtej pory lechici rozegrali już trzy spotkania domowe, a zawodnicy wcale nie czują komfortu. Boisko w mocnych słowach skrytykował kapitan Lecha Poznań.
- Największym powodem mojej frustracji jest to fatalne boisko, na którym graliśmy. Nie wiem, co się z nim wydarzyło, ale to katastrofa. Ciągle się ślizgałem, to nie jest akceptowalne - mówił dziennikarzom po meczu Mikael Ishak.
Niewłaściwie przygotowana murawa może narażać piłkarzy na dodatkowe kontuzje, o czym po meczu mówił także Afonso Sousa, który jeszcze przed rozpoczęciem spotkania z Motorem Lublin miał delikatne problemy zdrowotne.
- To boisko nie było dziś sprzyjające do grania, zawodnicy ślizgali się cały czas. Mówiąc za siebie, z moją lewą kostką już po ostatnim meczu w Kielcach nie jest dobrze i na takiej murawie nie trudno o jakiś uraz - dodał Portugalczyk, który także odpowiadał na pytania dziennikarzy po spotkaniu z Motorem Lublin.
Głosy piłkarzy i trenera to dość wyraźny apel do władz klubu, by wspomnianej przez szatnię "katastrofie" zapobiec jak najszybciej. Potencjalna wymiana murawy w Poznaniu nie będzie jednak tak szybko możliwa, bo ENEA Stadion w trakcie przerwy reprezentacyjnej posłuży kadrze Ukrainy, która w najbliższy piątek 11 października rozegra na tym obiekcie mecz Ligi Narodów UEFA z Gruzją.
Być może problem uda się rozwiązać na krótko przed kolejnym domowym spotkaniem "Kolejorza". Lech Poznań zmierzy się z Radomiakiem Radom w sobotę 26 października, a start tego meczu zaplanowano na godzinę 20:15.