Motor Lublin sobotni wieczór przerwał serię ośmiu spotkań bez porażki Lecha Poznań. "Kolejorz" po raz pierwszy uległ też na własnym stadionie, choć do tej pory mógł pochwalić się kompletem pięciu zwycięstw od początku rozgrywek.
Nieco roztargniony był po meczu szkoleniowiec niebiesko-białych, Niels Frederiksen. Duńczyk podczas konferencji prasowej zdawał się być zaskoczony postawą podopiecznych Mateusza Stolarskiego i mocno rozczarowany przebiegiem całego spotkania.
- Jesteśmy bardzo, bardzo mocno niezadowoleni z wyniku. Dotąd u siebie wygrywaliśmy, więc dziś ta porażka nie była potrzebna. Gratuluję wygranej Motorowi, który strzelił dwa ładne gole. Nie umieliśmy się przebić przez obronę rywala, dlatego nie wygraliśmy - podsumował spotkanie 53-latek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Czeski kibic dokonał tego jako pierwszy. Zarobił okrągły milion!
W trakcie meczu kilkukrotnie interweniował VAR, szczególnie przy trafieniu Mikaela Ishaka, po którym Lech mógł ponownie wyjść na prowadzenie. Powtórki wykazały, że Szwed na spalonym był, choć zupełnie niewielkim, a analiza takiej akcji trwała kilka minut.
- Jeszcze nie widziałem tych sytuacji, lecz nie mam pretensji do wozu VAR za decyzje, bo najczęściej są to dobre decyzje - skwitował szkoleniowiec "Kolejorza".
Poznaniacy nie mają najlepszego momentu w tym sezonie. Po sensacyjnej porażce z Resovią w Pucharze Polski, udało się zwyciężyć w Kielcach. Motor Lublin zagrał w zasadzie tak, jak należało zagrać z liderem na jego terenie. Frederiksen nie dostrzega jednak, by w jego drużynie nastąpił większy problem.
- Do meczu z Motorem mieliśmy sześć wygranych z rzędu, więc szaleństwem byłoby mówienie o kryzysie. Dziś wykreowaliśmy dużo więcej szans od rywala i wygralibyśmy 9 na 10 takich spotkań. Musimy wykorzystywać te sytuacje i nie dopuszczać do tylu okazji rywala - powiedział krótko trener.
Przed sobotnim spotkaniem 53-latek zwrócił uwagę na to, że drużyna wchodzi w istotny moment sezonu i wielu zawodników ma w nogach sporo rozegranych minut, co wiąże się z koniecznością dokonania rotacji. W starciu z Motorem Lublin takich zmian nie zobaczyliśmy, a jedyną wymuszoną korektą w składzie była obecność Maksymiliana Pingota.
Jego występ wiązał się z nadmiarem żółtych kartek, które obejrzał w tym sezonie Antonio Milić. Dla wielu naturalnym zmiennikiem w takiej sytuacji powinien być Bartosz Salamon, lecz uczestnik tegorocznych mistrzostw Europy po raz kolejny obejrzał mecz z perspektywy ławki rezerwowych.
- Dziś potrzebowaliśmy zawodnika, który zastąpi lewonożnego Antonio Milicia. W budowaniu akcji był nam potrzebny lewonożny piłkarz, bo spodziewaliśmy się bycia długo przy piłce i to się potwierdziło. W dodatku Bartosz Salamon jest po kontuzji, trenował z nami dopiero od 2 tygodni i to był drugi z powodów, dlaczego zagrał Maksymilian Pingot. Najważniejsza była jednak chęć gry lewonożnego, środkowego obrońcy - wyjaśnił na koniec Niels Frederiksen.
"Kolejorz" następne spotkanie rozegra 19 października z Cracovią o godz 20:15.