Budowę drużyny zawsze należy zaczynać od tyłu więc i w wypadku naszej ekipy zajmijmy się najpierw obsadą bramki. Przeglądając kadry zespołów I ligi możemy znaleźć aż trzech golkiperów po przejściach - Macieja Mielcarza, Bogusława Wyparło i Radosława Janukiewicza. Każdy z nich to zupełnie inna historia. Mielcarz wypłynął w Amice, grał też w Koronie, by ostatecznie skończyć w Widzewie, w którym pozostał mimo spadku. Podobnie postąpił Bodzio W. z sąsiedniego ŁKS-u. W jego przypadku odejście byłoby jednak niewyobrażalne, bo doświadczony golkiper jest ikoną klubu z al. Unii. Janukiewicz natomiast to wielka niespełniona nadzieja polskiej piłki. Gdy grał w Śląsku Wrocław i reprezentacjach młodzieżowych wielu wróżyło mu świetlaną przyszłość i przyszłe sukcesy w poważnej piłce. W pewnym momencie coś się w nim jednak zacięło i po nieudanej przygodzie w Grecji powrócił do Polski na zaplecze ekstraklasy, gdzie gra obecnie w Pogoni Szczecin.
My zdecydowaliśmy się postawić na Mielcarza, który ma największe doświadczenie, które zdobywał nawet na zgrupowaniach reprezentacji. Jeżeli Widzew awansuje do najwyższej klasy rozgrywkowej to o obsadę bramki nie musi się martwić, bo urodzony w Śremie piłkarz to wciąż uznana marka.
Obrona, jeszcze parę lat wstecz mogłaby być pewnym punktem takiej drużyny "gwiazd" i byłaby w stanie zawstydzić niejedną defensywę ekstraklasy. Marcin Adamski, Tomasz Hajto (obaj z ŁKS-u), Jarosław Bieniuk (Widzew) i Grzegorz Bronowicki (Górnik Łęczna) w szczycie formy uważani byli przecież za jednych z najlepszych w Polsce na swoich pozycjach.
Obecnie dwójce z al. Alei Unii nie pozwala już na to metryka, ale oni w piłce sporo już osiągnęli. Zwłaszcza, Gianni, który występami w Schalke i Southampton wyrobił sobie odpowiednią markę, która dawał mu też przez wiele lat niepodważalną pozycję w reprezentacji. W pewnym wieku postanowił jednak zakończyć tułaczkę i zmiany klubu co pół roku. Podpisał więc kontrakt z ŁKS-em, z którego jednak z powodów finansowych odszedł do Górnika Zabrzem, by znowu powrócić do Łodzi. Tam osiadł także Adamski, które swoje najlepsze lata przeżywał w Austrii w barwach Rapidu Wiedeń, by potem po problemach ze znalezieniem klubu w 2008 roku wrócić do Polski.
Występujący za miedzą Bieniuk po 2,5 roku spędzonych w tureckim Antalyasporze wiosną 2008 roku miał przenieść się na Cypr. Do transferu jednak nie doszło, bo były klub Polaka nie przesłał na Wyspę Afrodyty certyfikatu piłkarza i obrońca zdecydował się na powrót do kraju i grę w I lidze w barwach Widzewa. Tylko ze względu na konsekwencje afery korupcyjnej wraz z nowymi kolegami - mimo zajęcia pierwszego miejsca na koniec sezonu - w bieżących rozgrywkach musi walczyć ponownie na zapleczu ekstraklasy. Łodzianie radzą sobie jednak wyśmienicie i po rundzie jesiennej przewodzą stawce z sześciopunktową przewagą nad Pogonią.
Na prawej obronie umieściliśmy natomiast Bronowickiego, który nie tak dawno potrafił założeniem siatki ośmieszyć samego Cristiano Ronaldo w wygranym 2:1 meczu reprezentacji z Portugalią na Stadionie Śląskim. Gwiazdor Realu Madryt (a wówczas Manchesteru United) nie mógł sobie poradzić z będącym wówczas odkryciem naszej kadry piłkarzem Legii. Wydawało się, że Polska wreszcie nie będzie mieć problemu z obsadą lewej strony defensywy. Nic bardziej mylnego. Dobra gra zaowocowała wprawdzie transferem do Crveny Zvezdy Belgrad, ale ten kierunek miał się okazać niezbyt szczęśliwy dla wychowanka Górnika Łęczna. Przez półtora roku rozegrał tylko 13 spotkań, bo dużą część czasu stracił na leczeniu kontuzji, która znacząco zahamowała rozwój jego kariery. W efekcie po półrocznym bezrobociu postanowił wrócić do macierzystego klubu, z którym podpisał roczną umowę.
Linia pomocy natomiast składa się prawie wyłącznie z piłkarzy Górnika Zabrze, który po spadku zachował w tej formacji najcenniejszych zawodników. Damian Gorawski po dobrych występach w koszulce Wisły Kraków skosztował podczas występów w rosyjskich klubach FK Moskwa i Szynnik Jaroslawl piłki innej niż polska. Jego gra zwróciła także uwagę Pawła Janasa, który powołał go nawet do kadry na finałowy turniej Mistrzostw Świata w 2006 roku. Wychowanek Ruchu Chorzów do Niemiec (oficjalnie z powodów zdrowotnych) jednak nie pojechał, a miejsce w samolocie zajął Bartosz Bosacki. W barwach Szynnika w trakcie sezonu rozegrał 18 spotkań i na wiosnę 2009 roku wrócił na rodzinny Śląsk, ale nie na Cichą, tylko na Roosevelta by wspomóc zespół Górnika Zabrze w walce o utrzymanie. Ta sztuka drużynie 14-krotnego mistrza Polski, mimo wzmocnień i dużych pieniędzy, się nie udała i niejako z konieczności Gorawski w tym sezonie ekstraklasę może oglądać tylko w telewizji, albo na pobliskich śląskich stadionach.
Obok niego kolejnym graczem ekipy Ryszarda Komornickiego, który z nostalgią może wspominać swoje dobre czasy jest ustawiony w środku pola Paweł Strąk. Były młodzieżowy reprezentant Polski podobnie jak kolega z klubu miał okazję pograć za granicą, ale dziewięć meczów w sezonie to zdecydowanie za mało jak na piłkarza, który swojego czasu walczył jak równy z równym o miejsce w składzie z Mirosławem Szymkowiakiem i Mauro Cantoro. Właśnie z tym etapem kariery identyfikuje go większość kibiców. To były złote czasy dla Wisły, która pod wodzą Henryka Kasperczaka sprawiła nam tyle radości w spotkaniach z Schalke i Parmą oraz dzielnie walcząc z rzymskim Lazio. Wraz z końcem sukcesów Białej Gwiazdy skończyła się też gra Strąka pod Wawelem, który później był znaczącą postacią Zagłębia Lubin i GKS-u Bełchatów, by po nieudanej przygodzie w Austrii związać się z Górnikiem w tym samym czasie co Gorawski. Obok niego w naszej 11 zagrałby jednokrotny reprezentant Polski Grzegorz Bonin, który po 3,5-rocznym pobycie w Koronie Kielce przeniósł się do Zabrza, w którym pozostał także po degradacji i wraz z kolegami zajmuje 5. miejsce w tabeli na półmetku rozgrywek.
Górniczą trójkę uzupełnia weteran i ikona szczecińskiej Pogoni Olgierd Moskalewicz, który na zakończenie kariery przeniósł się znad Zatoki Gdańskiej na zachód, by pomóc klubowi ze stadionu im. Floriana Krygiera wywalczyć awans do ekstraklasy. Na razie 35-latek i koledzy są ku temu na jak najlepszej drodze, bo po 19 seriach gier zajmują drugie miejsce w tabeli, a popularny Olo ma koncie już osiem trafień.
W napadzie straszyć rywali mogą Piotr Reiss i Marcin Robak. Świat Reksia przez ostatni rok całkowicie się zawalił. Gdy pewnego lutowego dnia wszystkie telewizje pokazały ikonę poznańskiego Lecha zakutą w kajdanki i prowadzoną przez policjantów na przesłuchanie we wrocławskiej prokuraturze wielu zwątpiło ostatecznie w jakąkolwiek uczciwość w lidze, której symbolem był piłkarz Kolejorza. Sam Reiss prosił o nie skracanie jego nazwiska, twierdził że żadnego meczu klubu z Bułgarskiej nie sprzedał i tylko trwające śledztwo uniemożliwia mu skuteczną publiczną obronę. Zarząd Lecha nie chciał mieć jednak już z nim nic wspólnego i po zawieszeniu w prawach zawodnika po pewnym czasie podziękował mu także za współpracę. Zawodnik nie chciał w taki sposób zakończyć kariery i we własnym zakresie rozpoczął, by być formie. Pomocną dłoń w tym trudnym okresie wyciągnęła do niego Warta, która zaoferowała mu roczną umowę. Bogusław Baniak na pewno nie żałuje tej decyzji, bo Reksio z 11 golami tylko jednym trafieniem przegrywa z Maciejem Tatajem walkę o tytuł najskuteczniejszego snajpera. Pozostaje jedynie pytanie czy Reiss powinien w ogóle w świetle stawianych mu zarzutów wychodzić na boisko? Z moralnego punktu widzenia wydaje się, że dla dobrego klimatu wokół piłki każdy oskarżony o korupcję powinien do czasu wyjaśnienia sprawy nie angażować się w futbol. Z drugiej jednak strony, nasza konstytucja jasno i zdecydowanie stwierdza, że do czasu skazania każdy uważany jest za niewinnego. W tej sytuacji trudno zakazywać komuś pracy, o ile tylko znajdzie się ktoś chcący taką osobę zatrudnić.
Robak, ocierający się swojego czasu o powołanie do reprezentacji, już drugi sezon w barwach Widzewa walczy o awans do ekstraklasy. W zeszłym sezonie zdobył dla RTS-u 20 goli, ale i tak z powodu kary nałożonej przez PZPN łodzianie jeszcze rok spędzą na zapleczu ekstraklasy. Mimo to wychowanek Konfeksu Legnica nie przejmuje się przedłużającym się zesłaniem i ciągle robi swoje. Rundę jesienną zamknął ośmioma trafieniami.
Poza wymienioną 11 na pierwszoligowym froncie można znaleźć kilku innych graczy, których piłkarski kibic na pewno pamięta z wyższej klasy rozgrywkowej. Poza wspomnianym już Bogusławem Wyparło na zapleczu ekstraklasy obecnie grają byli reprezentacyjni obrońcy. W minionej rundzie kibicom mogli się zaprezentować Paweł Kaczorowski odkopany przez Adama Topolskiego dla GKS Gorzów, faworyzowany przez Leo Beenhakkera Michał Pazdan z Górnika Zabrze czy Rafał Lasocki z Wisły Płock, mający za sobą trzy spotkania w koszulce z orzełkiem. W ŁKS-ie rajdami podobnymi jak te z czasów gry w Arce zachwyca Damian Nawrocik, a w barwach Podbeskidzia formę próbuje odbudować Piotr Rocki, który po dobrej grze w Groclinie nie znalazł dla siebie miejsca w Legii. W Zabrzu wciąż wierzą też w Ensara Arifovica, który jednak nie zdobył jeszcze ani jednego gola dla klubu z Roosevelta.
Problemów nie byłoby też z obsadą fotela trenera takiego zespół gwiazd, bo szkoleniowców z nazwiskiem w I lidze jest co nie miara, z byłym selekcjonerem, Pawłem Janasem, na czele. Janosik ze swoim doświadczeniem wydaje się być idealnym kandydatem do tej roli, zwłaszcza że po nieudanym niemieckim Mundialu miał czas odpocząć od futbolu i zebrać siły do pracy, co przekłada się na wyniki prowadzonego przez niego Widzewa. W przygotowaniu zespołu mógłby mu pomóc Adam Nawałka, który przed objęciem GKS-u Katowice w takiej roli terminował już w kadrze u boku Beenhakkera.
11 gwiazd I ligi: Mielcarz - Adamski, Hajto, Bieniuk, Bronowicki, Moskalewicz, Strąk, Bonin, Gorawski, Reiss, Robak.
Ławka rezerwowych: Wyparło - Pazdan, Lasocki, Kaczorowski, Nawrocik, Rocki, Arifovic.
Trenerzy: Paweł Janas (I trener), Adam Nawałka (II trener).