Hiszpan rozegrał w tym sezonie zaledwie 146 minut na boiskach PKO Ekstraklasy. Taki bilans jest efektem kontuzji, którą odniósł w czerwcu 2023 roku w sparingu z Puszczą Niepołomice. Ivi Lopez zerwał wówczas więzadła krzyżowe.
Jego powrót do gry się przedłużał, ponieważ w marcu doznał urazu rzepki. Tym bardziej był zaskoczony ofertą, którą złożyła za niego Slavia Praga. Do tej sytuacji nawiązał w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego Onet.
- Byłem zdziwiony, że piłkarzem, który tak długo pauzował, zainteresował się taki utytułowany klub. Było to miłe i łechcące, nie będę ukrywać. Ale mimo że wiem, iż oferta była, Raków nigdy do mnie nie przyszedł z tym tematem. Słyszałem plotkę, że nie chciał mnie nigdzie puścić i dlatego postawił zaporową cenę - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata
Ivi Lopez przyznał, że wcale nie chciał odchodzić z Rakowa Częstochowa. Ma ambitne plany związane z tym zespołem i chce się odwdzięczyć za czas, w którym drużyna nie mogła na niego liczyć.
- Cieszę się, bo ja też nigdzie nie chciałem odchodzić. Wiem, grałbym teraz w europejskich pucharach, ale chciałem pokazać wszystkim, że czas, w którym nie grałem, a Raków na mnie czekał, nie był czasem straconym. Nie wróciłem do gry po to, by za te ostatnie miesiące wziąć pieniądze i iść do domu. Wróciłem, żeby zdobyć mistrzostwo Polski z Rakowem - zakończył.
Hiszpan w dwóch ostatnich meczach ligowych zdobył dwie bramki i zaliczył asystę. Wiele wskazuje na to, że będzie ważną postacią dla Marka Papszuna w najbliższym czasie.