To był miesiąc chwały Roberta Lewandowskiego. Jego najlepszy w piłce klubowej od blisko dekady. Dublet z Young Boys (5:0), hat-trick z Alaves (3:0), dublet z Sevillą (5:1), przerwanie niemocy z Bayernem (4:1) i wreszcie dublet w El Clasico (4:0).
W pięciu meczach Barcelony "Lewy" zdobył łącznie 10 bramek, trafiając do siatki w każdym z tych występów. Tylko raz w karierze miał lepszy pod względem zdobyczy miesiąc w klubie. Mowa o wrześniu 2015 roku, w którym strzelił 11 goli, w tym pięć w pamiętnym meczu z Wolfsburgiem (5:1).
Zawrotne tempo
Nie wiem, czy do "Lewego" dotarły słowa z Sique Rodrigueza "Cadena SER", ale hiszpański dziennikarz złamał podstawową zasadę: "Nie drażnij Lewego" (więcej TUTAJ). Rodriguez pod koniec września przepowiadał, że imponujące wejście w sezon Polaka to nic nadzwyczajnego, bo dwa poprzednie też dobrze zaczynał, by potem stracić impet.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"
I po tej przepowiedni Lewandowski rozegrał najlepszy miesiąc od 9 lat. To kolejny dowód na to, że w przypadku Polaka niczego nie można być pewnym. W minionym sezonie - nie bez powodu - wieszczyliśmy zmierzch "Lewego", tymczasem 36-latek przeżywa renesans formy, jakiego futbol na najwyższym poziomie u piłkarza w tym wieku nie widział.
Po najgorszym sezonie od blisko dekady... rozgrywa sezon życia. Strzela 1,21 gola na mecz. Po 14 meczach ma na koncie 17 bramek. Rok temu taką zdobycz miał dopiero 17 lutego. W LaLidze trafia w tempie, jakie w sezonie 2011/12 miał Leo Messi, gdy ustanowił strzelecki rekord wszech czasów (50).
Brak słów
Łącznie dla Barcelony zdobył już 76 bramek. Nieźle jak na niespełna dwa i pół sezonu w stolicy Katalonii. Jeszcze bardziej imponuje fakt, że do zebrania takiego dorobku potrzebował raptem 109 występów. Strzela średnio 0,7 gola na mecz. W XXI wieku częściej do siatki rywali trafiał tylko Leo Messi (0,86).
Luis Suarez (0,69), Samuel Eto’o (0,65), Neymar (0,56), David Villa (0,4) czy Thierry Henry (0,4) robili to rzadziej od Polaka, a przecież grali w zdecydowanie mocniejszych drużynach Barcy niż "Lewy" w dwóch pierwszych sezonach.
Przez 124 lata dla Barcelony gole w oficjalnych rozgrywkach strzeliło blisko pół tysiąca piłkarzy, a tylko ośmiu z nich trafiało do siatki częściej od Lewandowskiego. Poza Messim to Ronaldo (0,96), Paulino Alcantarra (0,94), Mariano Martin (0,9), Angel Arocha (0,88), Josep Samiter (0,83), Laszlo Kubala (0,76), Hans Krankl (0,74).
Komentarz nie jest potrzebny.
Zamach na legendy
Dorobek Lewandowskiego w Barcelonie robi wrażenie, a Polak dzięki niemu błyskawicznie pnie się w strzeleckiej klasyfikacji wszech czasów klubu. Kolejne legendy Dumy Katalonii mija w niej z prędkością i mocą bolidu Formuły 1.
Jeśli utrzyma to tempo, jeszcze w tym sezonie złamie barierę 100 strzelonych goli dla Barcelony, a nawet jeśli nieco zdejmie nogę z gazu, to i tak bez problemu powinien dojechać do Klubu 100. Dorobek Lewandowskiego w Barcelonie rzuca na kolana, a na wyobraźnię mocno działa lista zawodników, którym pokazał już plecy.
Po dwóch sezonach na strzeleckiej liście wszech czasów Barcy był przed takimi piłkarzami jak Andres Iniesta (57, Michael Laudrup (54), Gary Lineker (51), Thierry Henry (49), David Villa (48), Ronaldo (47), Hans Krankl (45), Luis Figo (45) Romario (39) czy Diego Maradona (38).
Gdy startował bieżący sezon, z 59 trafieniami był dopiero 44. w zestawieniu, ale już na inaugurację z Valencią (2:1) ustrzelił dublet, po którym "łyknął" samego Johana Cruyffa (60). Po drodze minął m.in. z Guillermo Amora (67) i Javiera Saviolę (72), a El Clasico przeskoczył samego Quiniego (74) - pięciokrotnego króla strzelców LaLigi.
W drodze na szczyt
Kwestią tygodni jest, kiedy minie kolejne legendy. Jego kolejną "ofiarą" będzie Luis Suarez, do którego brakuje mu raptem czterech trafień. Nie, nie - to nie Urugwajczyk z Tridente z Messim i Neymarem. To ten pierwszy Luis Suarez - legenda Barcelony lat 50. XX wieku, zdobywca Złotej Piłki 1960 - pierwszy z siedmiu graczy Barcelony wyróżnionych w ten sposób.
A tuż przed nim jest Txiki Begiristain (81) - członek legendarnego Dream Teamu Johana Cruyffa, a dziś dyrektor sportowy Manchesteru City. Następni do przeskoczenia są natomiast Sandor Kocsis (82), Xavi (85), Julio Salinas (85), Josep Samiter (86), Ronald Koeman (86), Bernd Schuster (89), Jose Mari Bakero (94) czy Ronaldinho (94). Niebywałe natężenie legend, które lada tydzień Lewandowski wyprzedzi w drodze na szczyt.
Dziś jest w klasyfikacji już 32., ale to tylko chwilowy przystanek, a nawet pierwszą "10" ma w zasięgu wzroku. By do niej wejść, brakuje mu 46 trafień. Biorąc pod uwagę, że Barca w tym sezonie rozegra jeszcze 48 spotkań, można szacować (przy aktualnej średniej), że Lewandowski zdobędzie jeszcze 58 bramek.
Ma więc zapas na wypadek zadyszki, urazu albo wczesnego odpadnięcia Barcelony z Ligi Mistrzów czy Pucharu Króla. Natomiast w kwestii złamania bariery 100 goli strzelonych dla Barcy, należy pytać nie "czy?", tylko "kiedy?". Prawdopodobnie w okolicy przełomu lutego i marca.
Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty