Polak przeżył tragedię w Hiszpanii. Mówi, jak się zachowują ludzie

Getty Images / Na zdjęciu: Yarek Gąsiorowski
Getty Images / Na zdjęciu: Yarek Gąsiorowski

- Określę to jednym słowem: tragedia. Drogi są podziurawione, widziałem samochody na samochodach. Sceny jak z filmu - opowiada nam Robert Gąsiorowski, ojciec Yarka, piłkarza Valencii. Już wiadomo, że mecz z Realem Madryt został przełożony.

W tym artykule dowiesz się o:

Yarek Gąsiorowski jest obrońcą Valencii występującej w rozgrywkach La Liga. Syn Polaka i Hiszpanki ma 19 lat i 20 występów w pierwszej drużynie. W tygodniu nie mógł dostać się na trening, przebywał w domu. Z klubu otrzymał informację, by lepiej nie ryzykować. W wyniku powodzi w Hiszpanii najbardziej ucierpiały prowincje: Walencja, Albacete i Malaga. Śmierć poniosło ponad sto osób.

- Określę to jednym słowem: tragedia - relacjonuje nam Robert Gąsiorowski, ojciec piłkarza. - W samej Walencji odnotowano siedemdziesiąt ofiar. Ekipy ratunkowe szukają kolejnych zaginionych. Woda opada i wychodzą zniszczenia. Drogi są podziurawione, widziałem samochody na samochodach. Sceny jak z filmu - opowiada nasz rozmówca. - Walencja stoi, miasto oprócz dwóch węzłów jest kompletnie odcięte od świata, nie da się nigdzie dojechać. A najgorsze, że zapowiadają obfite deszcze w weekend - mówi Gąsiorowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hit internetu. Nagrali Lewandowskiego z "synami"

Miało być święto piłki

W sobotę Valencia miał zmierzyć się u siebie z Realem Madryt w lidze. To był hit 12. kolejki tamtejszej ekstraklasy. Na to spotkanie czekali wszyscy kibice zespołu, to święto dla mieszkańców. Stadion Mestalla pomieści 50 tys. widzów, ale ostatecznie mecz został przełożony.

- W Hiszpanii jest obecnie trzydniowa żałoba. W piątek wypada Wszystkich Świętych, tutaj też bardzo ważna data, podobnie jak w Polsce. Nawet na cmentarz nie będzie jak dojechać. Ludzie w Walencji mają teraz głowy gdzie indziej. Wiele osób straciło bliskich, muszą ich pochować. Inni ratują swoje mieszkania, albo stracili dobytek. Widzę, co się dzieje na ulicach. Zniknął uśmiech. Jest bardzo smutno. Hiszpanie są zrozpaczeni, załamani - relacjonuje.

Gąsiorowski zwraca również uwagę na paraliż miasta. - W czwartek podwiozłem syna na trening. Pomagamy Yarkowi z żoną. Ja mam doświadczenie w trudnych trasach, bo zawodowo zajmuje się transportem. Pięćdziesiąt kilometrów jechaliśmy przez dwie i pół godziny. Drogi są nieprzejezdne, w tym autostrady. Normalne funkcjonowanie jest niemożliwe. Myślę, że w takich sytuacjach sport schodzi na drugi plan - opowiada.

Podobnie jak w Polsce

- To najgorsza powódź w historii - kontynuuje. - W latach 80. też wylały niektóre potoki, ale na dużo mniejszą skalę. Władze miasta zmodernizowały wtedy korytarze rzeczne, ale jak idzie żywioł, to nie ma rady. Fala szła teraz z taką siłą, że wody z rzek i kanałów połączyły się. Widziałem w telewizji, co działo się niedawno w Polsce. W Walencji skala uderzenia była porównywalna - dodaje.

Największa fala ominęła mieszkanie Gąsiorowskich. - Mieszkamy nieco pod miastem. Do naszej miejscowości dostało się mniej wody, zalało pewne miejsca. Do niektórych mieszkań dostała się woda, ale 20 cm to nic w porównaniu do tego, co stało się w Walencji. Dziękuję Bogu, że nic gorszego nas nie dotknęło - opowiada.

"Jest na dobrej drodze" 

Yarek, syn Roberta Gąsiorowskiego, to jeden z większych talentów w Valencii. W tym roku razem z młodzieżową reprezentacją Hiszpanii do lat 19 sięgnął po mistrzostwo Europy.

- Yarek jest na dobrej drodze w piłce. Jestem z niego dumny. Patrzę na to wszystko spokojnie, bo to niełatwy zawód. Syn stawia krok po kroku - tonuje. - Trzeba doceniać i szanować to, co się ma. Widzimy, jak sytuacja szybko się zmienia. Niedawno była pandemia koronawirusa, teraz powódź. Mistrzem można być tydzień, a później zostać z niczym. Nie chodzi o jeden występ, gola, czy pierwszy sukces. Ważne, żeby zachować ciągłość przez lata - komentuje Robert Gąsiorowski.

Piłkarz zdecyduje 

Yarek urodził się w Polinya de Xuquer w prowincji Walencja i całe życie spędził w Hiszpanii. Mówi w tamtym języku, w Polsce bywał na wakacjach u babci we Włocławku. Po polsku zna jedynie kilka wyrazów. Wszystko na to wskazuje, że zawodnik Valencii nie zagra w naszej reprezentacji. Od lat występuje w hiszpańskich młodzieżówkach, a podczas ostatniego Euro był podstawowym obrońcą drużyny.

Przedstawiciele PZPN kontaktowali się wcześniej z zawodnikiem i jego rodzicami, był temat powołania Yarka Gąsiorowskiego do kadry do lat 17, ale zawodnik Valencii wybrał naturalne środowisko, w którym funkcjonuje od urodzenia. Robert Gąsiorowski niczego nie deklaruje, nie obiecuje. Podchodzi do sprawy racjonalnie. - Pozostawiam wybór Yarkowi. Mogę tylko powiedzieć, że czas pokaże. Zobaczymy, jak to będzie z wyborem seniorskiej reprezentacji - kończy nasz rozmówca.

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty