Pod koniec sierpnia zakończył karierę, a na początku października oficjalnie został bramkarzem FC Barcelony. Wojciech Szczęsny wzmocnił Blaugranę, żeby ratować projekt po poważnej kontuzji Marca-Andre ter Stegena.
Wielu kibiców, przede wszystkim polskich, nie może się doczekać, kiedy 84-krotny reprezentant kraju dostanie szansę i zadebiutuje w Dumie Katalonii. - To nie jest tak, że przychodzi bramkarz, nawet klasy światowej, do FC Barcelony, zostaje przed nim rozłożony czerwony dywan i od razu wskakuje do pierwszego składu. Choć Wojtek Szczęsny cieszy się uznaniem na świecie, musi poczekać na swoją kolej. Tak byłoby z każdym golkiperem i on nie należy do wyjątków - mówi WP SportoweFakty były napastnik między innymi Atletico Madryt, Roman Kosecki.
- Ten klub jest specyficzny i rodzinny. Wielu tych chłopaków zna się od dziecka i od najmłodszych lat razem trenowało w słynnej La Masii. Część z nich zdobyła niedawno mistrzostwo Europy. Zespół jest skonsolidowany i zżyty. Nie może być tak, że przychodzi Wojtek, a Inaki Pena mu powie: "chodź, weź moje rękawice, bluzę i stawaj w bramce" - dodaje 69-krotny reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hat-trick to jedno. To trafienie można oglądać bez końca!
2 listopada upłynął równo miesiąc od podpisania kontraktu ze Szczęsnym. Jak donosi "El Nacional" debiut Polaka zbliża się wielkimi krokami. Były bramkarz Arsenalu może dostać szansę już w nadchodzącym tygodniu - w Lidze Mistrzów z Crveną Zvezdą Belgrad (więcej -> TUTAJ). - Nawet przez chwilę nie obawiałem się, czy Flick na niego postawi. W wielkich klubach taki proces trochę trwa. Pochopne ruchy nie są wskazane - przyznaje Kosecki.
- Jestem przekonany, że w FC Barcelonie jest bardzo dobra atmosfera, a koledzy w szatni dobrze odbierają Wojtka. Na pewno wkrótce Niemiec go sprawdzi. Wtedy polski bramkarz pokaże, co potrafi raz, drugi i zacznie występować w bramce regularnie - kontynuuje strzelec 19 bramek dla kadry narodowej.
Zamiast się kłócić, darzą sympatią
Po podpisaniu kontraktu przez Szczęsnego, media obiegały różne doniesienia. Początkowo Pena miał nie być zadowolony z ruchu FC Barcelony.
Między bramkarzami Dumy Katalonii nie ma natomiast mowy o złej krwi, co przyznał sam. - Jako osoba jest spektakularny. Znałem go tylko jako bramkarza dzięki temu, jak grał w najlepszych drużynach w Europie. Pierwszego dnia zaczął ze mną rozmawiać i powiedział, że nie przyszedł tu, aby ze mną rywalizować, że rywalizuje tylko ze sobą, co mnie zszokowało - mówił Inaki Pena w rozmowie z "Mundo Deportivo".
- Wbrew niektórym opiniom, Szczęsny nie musi czekać na błąd Peny albo gorsze spotkanie. To tak nie działa. Na razie gra jego kolega, który jest w klubie od dawna, co nie zmienia faktu, że Wojtek może zostać wkrótce numerem jeden - komentuje sytuację poseł na Sejm V, VI, VII i VIII kadencji.
Lada chwila hierarchia się zmieni?
Los Szczęsnego jest tylko w jego rękach. Dobry występ w debiucie może dać wiele. - Na razie gra Pena, który jest w klubie od dawna, co nie zmienia faktu, że Wojtek wkrótce może zostać numerem jeden - zapewnia były piłkarz Atletico Madryt.
- Jeśli udowodni swój potencjał, Flick tego nie zignoruje. Niemiec jest znakomitym fachowcem i działa z głową. Z perspektywy trenera, kto jest ważniejszy, jeden zawodnik, czy dziesięciu pozostałych? On zdaje sobie sprawę, że FC Barcelona to specyficzne miejsce, być może jedyne takie na świecie, a klub to jedna wielka rodzina. Zresztą Wojtek, przechodząc do Katalonii, o tym wszystkim wiedział i sam cierpliwie czeka. Nie ma powodu, żeby bić na alarm. Cierpliwości - podsumowuje Roman Kosecki.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
FC Barcelona - Espanyol w niedzielę (03.11 o godz. 16:15). Relacja NA ŻYWO w serwisie WP SportoweFakty.
Czy Szczęsny gra czy nie pieniądz mu się należy, ktoś spyta - a gdzie ambicja sportowca -odpowiadam -zos Czytaj całość