Widzew zdecydowanym faworytem, czyli I liga według niedawnych I-ligowców

Runda jesienna zaplecza ekstraklasy dostarczyła wielu emocji. Nie zabrakło również niespodzianek, które zaskoczyły nie tylko kibiców, ale także piłkarzy, grających w ubiegłym sezonie w I-ligowych drużynach.

W tym artykule dowiesz się o:

Hegemonia Widzewa

Bezkonkurencyjny w pierwszej części sezonu okazał się Widzew Łódź. U siebie nie przegrał ani jednego meczu, zanotował też najwyższe zwycięstwo w całej lidze - pokonał aż 7:0 Znicz Pruszków i ma sześć punktów przewagi nad wiceliderem. - To było do przewidzenia, że Widzew będzie rządził w I lidze. Myślę, że potwierdził to sezon temu, kiedy również wygrał ligę mimo kryzysów, jakie i my mieliśmy. Zostali praktycznie wszyscy zawodnicy, którzy grali w tamtym sezonie, więc według mnie Widzew był murowanym kandydatem do awansu - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przekonuje Dawid Plizga. - Po Widzewie można było się tego spodziewać. Paweł Janas jest dobrym trenerem i widać to po wynikach, jakie jego drużyna osiąga - wtóruje mu Paweł Bugała. - Widzew jest poza zasięgiem. Jak w tamtym roku, tak i teraz jest to zdecydowanie najlepsza drużyna w I lidze - dodaje Paweł Buśkiewicz.

Piłkarze Widzewa przerwę zimową spędzają w fotelu lidera.

Nieco inaczej tę kwestię postrzega Marcin Krysiński. Docenia on co prawda dorobek łódzkiej drużyny, ale zwraca również uwagę na styl gry prezentowany przez nią. - Widzew w tamtym sezonie grał dobrą piłkę. Wydaje mi się, że obecnie prezentuje się trochę słabiej. Początek pokazywał, że był trochę zniesmaczony tym, iż musi jeszcze raz grać w tej klasie rozgrywkowej. Tak marnie się rozkręcał, ale mimo to zdobył dosyć dużo punktów i wydaje się być pewnym awansu. Wydaje mi się, że za bardzo nie przeszkadzają mu inne zespoły - ocenia były piłkarz GKS-u Katowice.

Liczyło na nich niewielu, a jednak...

Kilka drużyn dostarczyło swoim kibicom wiele radości, tym samym ucierając nosa niedowiarkom, którzy postawili na nich krzyżyk. Czwarte miejsce w tabeli zajmuje niepokonany na własnym stadionie Dolcan Ząbki. - Mówiąc szczerze, jest to na pewno niespodzianka. Ale przeanalizowałem te mecze, które grałem przeciwko Dolcanowi i naprawdę był to zespół, który prezentował się bardzo solidnie. Nie ma tam wielkich rotacji. To dowodzi tego, że można wytrwać w jednym składzie i zgrywać zespół. Może być on odkryciem sezonu, ale obawiam się, żeby nie było, jak ze Zniczem, który przez dwa-trzy sezony był w czubie, walczył o awans a w tej chwili nie może się pozbierać. Żeby to nie było, jak to w Polsce jest normą - jak coś jest za dobrze, to z reguły zaraz może się zepsuć - uważa Krysiński.

Pomimo dużych kłopotów natury finansowo-organizacyjnej w walce o awans wciąż liczy się spadkowicz z ekstraklasy - ŁKS Łódź. Podopieczni Grzegorza Wesołowskiego w drugiej części rundy zanotowali passę dziewięciu meczów bez porażki. - Można powiedzieć, że u piłkarzy ŁKS-u wyszła sportowa złość. Mimo braku pieniędzy chcą oni się pokazać, wypromować i na pewno po dobrej rundzie ciężko będzie potrzymać to w drugiej części sezonu, bo mogą zgłaszać się kluby po zawodników ŁKS-u - mówi Plizga.

Powody do dumy mają także fani GKS Katowice. Ich ulubieńcy utrzymują kontakt z czołówką, a Krzysztof Kaliciak i Bartosz Iwan są wśród czołowych strzelców zaplecza ekstraklasy. - Bardzo mnie to cieszy, bo jestem kibicem GKS-u i zawsze życzę im jak najlepiej. W zeszłym sezonie GKS cały czas bronił się przed spadkiem i się uratował. Naprawdę wydawało się, że nie ma perspektyw bez dużych wzmocnień, ale widać dobrą rękę trenera Nawałki i zawodnicy uwierzyli w siebie, w to, że potrafią wygrywać i pokazują to na boisku - analizuje zawodnik Zagłębia Lubin.

Piłkarze GKS-u mogą być zadowoleni z jesieni w swoim wykonaniu.

W przerwie letniej mocno przemeblowano drużynę Floty Świnoujście. Mimo wszystko Wyspiarze podołali zadaniu i podobnie jak w ubiegłym sezonie plasują się w górnej połowie tabeli. - Myślę, że Flota spisywała się nadspodziewanie dobrze, bo drugi rok dla beniaminków zawsze jest gorszy, a oni pokazują, że na dobre zadomowili się w tej lidze i walczą z każdym - zauważa Buśkiewicz, były gracz świnoujskiej jedenastki.

Kto zasłużył na naganę?

Przed rozpoczęciem sezonu na głównego rywala Widzewa w drodze do awansu wielu ekspertów typowało Górnika Zabrze. Tymczasem okazało się, że powrót do ekstraklasy wcale nie jest łatwym zadaniem, a drużyna ostatnie zwycięstwo odniosła w 13. kolejce. - Górnik Zabrze personalnie wyglądał tak samo silnie, jak Widzew. Pozostał w tym samym składzie, w którym grał w ekstraklasie, chociaż w sumie z niej spadł. Myślę, że jest to jedno z zaskoczeń, szczególnie chodzi mi o tak słabe wyniki pod koniec rundy. Myślę, że oni zrobią konkretne ruchy i na wiosnę jeszcze będą się liczyć w walce o awans, bo nie mają dużej straty punktowej do czołówki - ocenia Bugała. - I liga różni się od ekstraklasy stylem gry, tam jest więcej walki i Górnik nie ma patentu na wygrywanie - dodaje Buśkiewicz.

Postawa Górnika Zabrze to jedna z negatywnych niespodzianek jesieni w I lidze.

- Górnik był niemiłą niespodzianką, bo jest to drużyna z potężnym sponsorem i znakomitymi kibicami. Liczyłem, że będzie co najmniej w pierwszej trójce, jeśli nie wiceliderem i z Widzewem rywalizowała o awans - uzupełnia Plizga.

W dolnej części tabeli od reszty stawki zdecydowanie odstają: Stal Stalowa Wola i Motor Lublin. Oba zespoły zgromadziły po 10 punktów i tyle samo tracą do bezpiecznej strefy, co stawia je w niesamowicie trudnej sytuacji przed rundą wiosenną. - W ubiegłych latach nie było to tak mocno podzielone, jak w tej chwili. Zresztą to nie jest przypadek, bo oba te kluby borykają się z problemami finansowymi. W sumie w I lidze można wyliczyć na palcach jednej ręki drużyny, które nie mają takich kłopotów. To odzwierciedla ich sytuację w tabeli. Ci co mają dobre, stabilne zaplecze to myślą tylko o grze - analizuje Krysiński.

Dla kogo awans?

Wiosenna rywalizacja o promocję do ekstraklasy zapowiada się niezwykle ciekawie. Widzew ma już sporą przewagę, lecz za jego plecami będzie trwała zaciekła walka o drugie miejsce premiowane awansem. Obecnie połowa drużyn może się do niej włączyć - dziewiąta w tabeli Warta Poznań traci sześć punktów do wicelidera. - Myślę, że druga runda wszystko zweryfikuje i tak naprawdę o awans będą bić się cztery drużyny. Widzew jest poza zasięgiem. O awansie mogą myśleć Górnik czy Pogoń i może jeszcze ktoś postara się o jakąś niespodziankę - Flota bądź Dolcan - mówi Buśkiewicz.

Na łodzian stawia również Plizga i pozostałym zespołom pozostawia walkę o pozycję wicelidera. - Na pewno Widzew jest murowanym kandydatem. Myślę, że Górnik Zabrze się do tego podłączy. Mam nadzieję, iż również GKS Katowice, który jest dla mnie miłą niespodzianką. Może także Pogoń Szczecin. Chociaż to beniaminek, jest wiceliderem i u siebie prawie wszystko wygrywa. Na pewno runda wiosenna będzie bardzo ciekawa, by tych sześciu-siedmiu pierwszych drużyn nie dzieli duża różnica punktowa - przyznaje piłkarz Zagłębia.

Przepaść między ekstraklasą a I ligą?

Drużyny, które ostatnio awansowały do najwyższej klasy rozgrywkowej nie należą do czołówki. Zarówno Koronie Kielce, jak i Zagłębiu Lubin zdecydowanie bliżej do strefy spadkowej. Piłkarze obu jedenastek zgodnie przyznają, że ekstraklasa to zupełnie inny świat. - Na pewno nie będę odkrywczy. Wiadomo, że w I lidze większą wagę przywiązuje się do przygotowania fizycznego, siłowego. Przeciwko nam większość drużyn się murowała i bardzo ciężko się grało. Przez to jest sporo niespodzianek. Na pewno są to nowe doświadczenia, które później procentują - uważa Plizga z Zagłębia.

Napastnik Korony, Paweł Buśkiewicz zwraca uwagę na stan boisk w obu ligach, co w znacznym stopniu wpływa na preferowany styl gry. - Myślę, że to bardzo duży przeskok i przede wszystkim całkiem inna gra. Są dobre boiska i więcej jest grania w piłkę, a mniej walki, bo w I lidze jest dużo bardzo słabych muraw i przez to gra się długimi piłkami, i więcej jest walki - przekonuje.

Wpływ na takie opinie ma fakt, że rozgrywki I ligi stoją na niezbyt wysokim poziomie. Potwierdzają to pozostali nasi eksperci. - Liga w tym sezonie troszeczkę słabiej się prezentuje. Może zespoły przebudzą się dopiero na wiosnę - zastanawia się Krysiński. - Myślę, że poziom piłkarski tej naszej I ligi jest troszeczkę niższy, niż kiedyś - nie ukrywa Bugała.

Były piłkarz Lecha Poznań źródeł tego stanu rzeczy upatruje w pracy z młodymi adeptami futbolu, do której - jego zdaniem - często nie przywiązywano należytej wagi. - Przyczyn na pewno trzeba szukać w szkoleniu młodzieży. Do pewnego czasu czegoś takiego w ogóle nie było. Niedawno powstało wiele szkółek piłkarskich i dzieci naprawdę garną się do nich. Mają możliwość trenowania na dobrych obiektach, bo powstaje dużo sztucznych boisk. Myślę, że poziom całej polskiej piłki w miarę upływu czasu będzie coraz wyższy i będzie coraz lepiej - zauważa z optymizmem.

Wschodnie oznacza gorsze?

Od lat pokutuje przekonanie, że drużyny z wschodniej części Polski są słabsze. Trudno się z tym nie zgodzić mając na uwadze fakt, iż po rundzie jesiennej I ligi "pod kreską" znajdują się zespoły, które reprezentują wschód. Do tego dochodzą plasujące się niewiele wyżej jedenastki Górnika Łęczna i KSZO Ostrowiec. - Z tego co widać, to Motor już całkowicie sobie nie radzi. Górnik miał wysokie cele, chciał walczyć o awans. Niestety, nie udało się tego osiągnąć poprzedniemu trenerowi. Jest nowy szkoleniowiec, który próbuje to wszystko poukładać i może w przyszłości jeszcze będą walczyć o awans, ale ten sezon jest już spisany na straty. Górnik zakończy go raczej w środku stawki. A Motor czeka ciężka wiosna. Na pewno nie przedstawia się to różowo, patrząc na kondycję finansową i organizacyjną klubu - ocenia Bugała, były gracz Górnika i Motoru.

Kibice Stali Stalowa Wola, podobnie jak innych drużyn z wschodniej Polski nie mieli jesienią wielu powodów do radości.

Ten dysonans pogłębia organizacja II ligi. Dwie grupy prezentują zróżnicowany poziom, co często znajduje odzwierciedlenie w dalszych losach zespołów na wyższym szczeblu rozgrywkowym. - Faktycznie, podział na wschód i zachód w II lidze nie jest za bardzo sprawiedliwy, bo grupa zachodnia na pewno jest silniejsza, grają tam bogatsze kluby. No cóż, i tak trzeba wygrać ligę czy to grupę wschodnią, czy zachodnią - mówi Krysiński, obecnie obrońca II-ligowego Pelikana Łowicz.

Komentarze (0)