"Zupełnie na odwrót". Rosyjski futbol nadal żyje. Pomaga Putin

Getty Images / Srdjan Stevanovic oraz Contributor / Władimir Putin doskonale zdaje sobie sprawę, że piłka nożna jest świetnym narzędziem propagandowym.
Getty Images / Srdjan Stevanovic oraz Contributor / Władimir Putin doskonale zdaje sobie sprawę, że piłka nożna jest świetnym narzędziem propagandowym.

Od prawie trzech lat rosyjskie kluby nie mają kontaktu z resztą świata - nie grają w europejskich pucharach. Mimo to miejscowy futbol trzyma się całkiem nieźle. Nie ma w tym przypadku.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatnią przerwę na mecze reprezentacji w rozgrywkach Ligi Narodów UEFA szefowie Zenitu Sankt Petersburg wykorzystali na sparing. I to nie byle jaki - zagraniczny. Lider tabeli rosyjskiej ekstraklasy poleciał do Turcji, gdzie zmierzył się z Fenerbahce SK.

Spotkanie było transmitowane na żywo w głównym kanale tureckiej telewizji publicznej (TRT1), na trybunach całkiem sporo kibiców, a po meczu Jose Mourinho nie miał żadnego problemu serdecznie podziękować Siergiejowi Semakowi (trener Zenita) za mecz. Patrząc na obrazki poniżej, może się wydawać, że to był mecz Ligi Mistrzów...

- Rozumiem, że obecnie w Polsce wiele osób stara się pokazać, iż w Rosji nic nie funkcjonuje, a kraj niedługo się rozpadnie. Fakty są jednak takie, że futbol jest nadal na dobrym poziomie, pewnie tylko trochę słabszym niż przed rozpoczęciem pełnoskalowej wojny - mówi nam Bartłomiej Banasiewicz, współzałożyciel Polskiego Instytutu Dyplomacji Sportowej.

Wojna trwa, Rosjanie chodzą na stadiony

Niektóre spotkania ligowe przyciągają na stadion Zenita St. Petersburg blisko 40 tysięcy kibiców. Średnia frekwencja w całej rosyjskiej ekstraklasie jest wyższa niż 10 lat temu. Na trybunach w Rosji nie widać, by kraj był zaangażowany w największą wojnę w Europie od blisko 80 lat. Wydawałoby się, że w takiej sytuacji piłka nożna schodzi na drugi plan.

- Jest zupełnie na odwrót, obecnie frekwencja regularnie wzrasta. Nadal nie jest to poziom sprzed pandemii, kiedy to rekordowa średnia frekwencja wynosiła 16 tys. widzów w sezonie 2019/20, jednak wyniki się poprawiają. Dwa kluby mają frekwencję powyżej 20 tys. osób na mecz, to Zenit i FK Krasnodar.

ZOBACZ WIDEO: "Nie takie nazwiska przegrywają". Kibice bronią selekcjonera Probierza

Ten sam Krasnodar, z którego na wieść o wybuchu wojny w Ukrainie odszedł Grzegorz Krychowiak. Zresztą, nie tylko on. Generalnie z Rosji uciekli praktycznie wszyscy zawodnicy z krajów Unii Europejskiej. Mimo takiego "bojkotu", kluby z kraju rządzonego przez Władimira Putina nie narzekają na brak obcokrajowców.

Występował w Barcelonie, teraz gra w CSKA

Jak to możliwe? W składach rosyjskich drużyn aż roi się od piłkarzy z Ameryki Południowej: Brazylii, Argentyny czy Kolumbii. I nie są to anonimowi zawodnicy. W Krasnodarze występuje Jhon Cordoba, który jest regularnie powoływany na mecze kolumbijskiej kadry, a w przeszłości grał m.in. w 1.FC Koeln czy Herthcie Berlin.

W Spartaku Moskwa występuje Willian Jose. Brazylijczyk zdecydował się na transfer do Rosji (z hiszpańskiego Realu Betis) latem... 2024 roku. Ponad dwa lata od wybuchu wojny! Kiedy świat znał już wszelkie szczegóły masakr dokonywanych przez wojska rosyjskie na ukraińskich cywilach. Willian Jose nie jest piłkarzem przypadkowym. Przez 11 lat występów w hiszpańskiej La Lidze strzelił aż 81 bramek. No i ma nawet krótką przygodę z Realem Madryt. Udało mu się raz założyć koszulkę "Królewskich" w meczu ligowym.

We wrześniu 2024 na grę w CSKA Moskwa zdecydował się Miralem Pjanić. Reprezentant Bośni i Hercegowiny to prawdziwa legenda. Ma na swoim koncie pracę w AS Romie, Juventusie FC czy FC Barcelonie. We włoskiej Serie A rozegrał prawie 300 spotkań.

Brazylijczycy jak Rosjanie?

- Rzeczywiście jest masa Brazylijczyków, Argentyńczyków czy graczy z pozostałych państw Ameryki Południowej. Przejście do ligi rosyjskiej to dla nich szansa na rozwój, a także zarobienie niezłych pieniędzy - tłumaczy nam Banasiewicz.

I dodaje: - W Rosji przygotowują się do ciekawego eksperymentu. Chcą znieść limit obcokrajowców dla obywateli państw rozwijających się, do której należą m.in.: Brazylia, Indie, Chiny czy Republika Południowej Afryki. To oznacza, że np. Brazylijczycy byliby liczeni jak rodzimi piłkarze.

Poziom nie spada

A przy tym w Rosji nadal piłkarze potrafią dobrze zarobić. Zwłaszcza ci czołowi. Zenit, Spartak Moskwa, Krasnodar czy CSKA - te kluby stać na wydawanie milionów euro (lub dolarów). Ich budżety są podobne jak przed wybuchem wojny.

- Słabsze ekipy mają nieco niższe budżety - zauważa Banasiewicz. - No i mniej pieniędzy, szczególnie na pensje, jest w niższych ligach. W 2. lidze (trzeci poziom rozgrywkowy - przyp. red.) występują nawet kluby półamatorskie.

Futbol w Rosji nadal jest bardzo popularny (według różnych danych jest na drugim miejscu, tuż za hokejem na lodzie). Spotkania ligowe są transmitowane w m.in. należącej do Gazpromu telewizji Match TV. Oczywiście piłka nożna jest mocno obecna w mediach: gazetach, serwisach internetowych czy społecznościowych.

To zainteresowanie nie zmieniło się w ostatnich latach. Nie osłabło. Poziom rozgrywek? Trudno do końca zweryfikować, bowiem - jak już zaznaczyliśmy - rosyjskie kluby zostały wyrzucone z europejskich pucharów, ale...

- Zenit i Krasnodar, te dwa zespoły mogłyby w mojej ocenie rywalizować bez problemu nawet na poziomie Ligi Mistrzów. W tym sezonie w czołówce są również cztery zespoły z Moskwy - CSKA, Lokomotiw, Dynamo i Spartak. Wszystkie te drużyny to według mnie poziom co najmniej Ligi Konferencji Europy - deklaruje Banasiewicz.

Wynik wspomnianego na początku artykułu sparingu Fenerbahce - Zenit też pokazuje, że Rosjanie nie odstają od Europy. Przegrali na wyjeździe 1:2.

Deputowana chwali piłkarzy

Putin i jego świta dbają o to, by futbol stał na wysokim poziomie. Dlaczego? Bo to świetna tuba propagandowa.

Potwierdza to Banasiewicz. - Największe zaangażowanie piłkarzy czy szkoleniowców zauważalne jest w momencie niekorzystnych dla Rosji wydarzeń, tak jak między innymi podczas ataku wojsk Ukrainy na obwód kurski. Sport to ważne narzędzie propagandy, co widzi doskonale Władimir Putin.

Czołowi piłkarze z ligi rosyjskiej często publicznie wspierają armię i jej bestialskie działania w Ukrainie. Wspierają nie tylko słownie, duchowo, ale i finansowo.

- We wrześniu 2024 Ochotniczy Korpus Ministerstwa Obrony Rosji wyróżnił Igora Akinfiejewa oraz trzech innych piłkarzy: Gieorgija Dżikie, Aleksandra Soboliewa i Stanisława Magkiejewa. Piłkarzom podziękowano za "udzieloną pomoc humanitarną i dostarczenie niezbędnego sprzętu do wykonania zadań bojowych w celu wyzwolenia nowych terytoriów Rosji". Ich zaangażowanie pochwaliła również deputowana do Dumy Świetlana Żurowa. Piłkarze wspierali finansowo różne inicjatywy w obwodach donieckim i ługańskim - mówi nam Banasiewicz.

Czy w związku z ostatnimi wydarzeniami i zgodą USA na używanie przez Ukrainę rakiet dalekiego zasięgu w atakach na terytoria należące do Rosji, widać panikę? Trzy kluby z miejscowej ekstraklasy - FK Rostów, Fakieł Woroneż i FK Krasnodar - są w zasięgu takich pocisków.

- Nie spotkałem się do tej pory ze specjalnymi procedurami. Dotychczas, gdy Rosjanie zauważali faktyczne zagrożenie, decydowali się na odwoływanie meczów. Tak było między innymi po ataku na Most Krymski w lipcu 2023 r. Naił Izmałow, prezes Lig Piłki Nożnej w Rosji stwierdził wtedy, że władze są przygotowane na każdy scenariusz i śledzą rozwój sytuacji - kończy współzałożyciel PIDS.

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty