"Bartek Ignacik został zawieszony w swoich obowiązkach na wizji. Jest mi strasznie przykro i wstyd, że na naszej antenie padły słowa, które nie powinny paść nigdzie. Wspólnie pomyślimy o następnych krokach" - napisał w serwisie X Michał Kołodziejczyk.
Przypomnijmy, że Ignacik wywołał burzę w ostatnim odcinku "Turbokozaka", którego premiera odbyła się w niedzielę (24.11). - O co chodzi Mireczku z kablem? Czy oni obniżyli ci pensję, że ty chcesz się... powiesić? - zwrócił się do stojącego obok dźwiękowca, który miał w ręku kabel. - Nie, pracuję po staremu. Trzymam operatora na smyczy - odpowiedział zapytany.
Słowa Ignacika spotkały się z dużą krytyką w mediach społecznościowych. Internauci zarzucili mu, że żartuje z poważnego tematu, jakim jest samobójstwo. Dziennikarz wybrał też wyjątkowo nieodpowiedni moment na tego typu uwagi. Listopad jest bowiem miesiącem zdrowia psychicznego mężczyzn.
ZOBACZ WIDEO: "Nie takie nazwiska przegrywają". Kibice bronią selekcjonera Probierza
Sam Ignacik odniósł się do całej sytuacji w poniedziałkowy poranek. Na swoim koncie w serwisie X wystosował krótkie przeprosiny.
"Totalnie głupie, bezmyślne i idiotyczne próbowanie bycia nieśmiesznym z mojej strony, za które przepraszam. Absolutnie nikogo nie miałem zamiaru urazić. To już się niestety nie odstanie, ale jeszcze raz wybaczcie..." - napisał.
Ignacik współpracował z Canal+ od wielu lat. Działał jako reporter przy spotkaniach PKO Ekstraklasy, komentował również mecze tenisa. Sporą popularność zdobył dzięki prowadzeniu "Turbokozaka" - programu, w którym zaproszeni goście mierzyli się z szeregiem wyzwań piłkarskich.