Awans Korony w bólach i mękach. Trener Widzewa mówi wprost: zawiedliśmy

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Jacek Zieliński i Daniel Myśliwiec
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Jacek Zieliński i Daniel Myśliwiec

- Cieszę się, że zawodnicy to dźwignęli, stanęli na wysokości zadania. Trochę zrehabilitowaliśmy się w oczach kibiców - mówił trener Jacek Zieliński po meczu Korona Kielce - Widzew Łódź (1:0). Niepocieszony był natomiast Daniel Myśliwiec.

Korona Kielce pokonała Widzew Łódź 1:0 i to ona zagra w ćwierćfinale Pucharu Polski (-----> RELACJA).

Żółto-czerwoni szybko wymazali z głów weekendową klęskę z Górnikiem Zabrze i w środę wyglądali dużo lepiej. Może nie było fajerwerków, ale tym razem zgadzał się wynik.

- W meczach pucharowych liczy się awans do kolejnej rundy. Mamy go, można powiedzieć, że wydrapaliśmy go w mękach i bólach. Zdobyliśmy bramkę, obroniliśmy się, nie daliśmy Widzewowi stworzyć wielu sytuacji. Z ekscytacją czekamy na piątkowe losowanie i dalej uczestniczymy w wyścigu o Stadion Narodowy - powiedział trener Jacek Zieliński na konferencji prasowej.

- Nie był to wielki mecz w naszym wykonaniu, ale nie mam zamiaru mówić, że graliśmy słabiej czy lepiej. To końcówka rundy, jesteśmy w ciężkiej sytuacji. Nie jest łatwo odbudować zespół po takim nokaucie z Górnikiem. Cieszę się, że zawodnicy to dźwignęli, stanęli na wysokości zadania. Trochę zrehabilitowaliśmy się w oczach kibiców - komentował trener Korony.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Wow. Takie gole to naprawdę rzadkość

Na całej linii zawiódł za to zespół Widzewa. Trener Daniel Myśliwiec nawet nie próbował zakłamywać rzeczywistości.

- Kluczową kwestią był awans do kolejnej rundy. Nie awansowaliśmy i mam poczucie, że zawiedliśmy. Bez względu na to, jaki byłby mój komentarz po meczu, to niczego to w sumie nie zmieni. Sposób gry, przygotowanie do meczu, przebieg meczu, okoliczności, gdzie centymetry decydują o finalnym wyniku - to nie ma dla nas żadnego znaczenia. Rozgoryczenie, złość. Mógłbym wymieniać wszystkie negatywne emocje, które są w nas, ale to niczego nie zmieni. Musimy zrobić wszystko, żeby w ostatnim meczu w tym roku osłodzić sobie ostatni gorzki okres, który sprawiliśmy sobie wynikami - przyznał trener Myśliwiec.

Dla łódzkiej drużyny to kolejne niepowodzenie w starciu z teoretycznie dużo słabszym przeciwnikiem.

- Jeżeli punktujesz słabo z niżej notowanymi przeciwnikami, to nie jest to przypadek. Okoliczności nie mają znaczenia, ponieważ liczy się to, co w sieci. Nie ma takiego mądrego, który wskazałby jedną kluczową rzecz. Dostrzegam zależność, że w momencie, gdy jesteśmy odważni i nie kalkulujemy, a na ogół tak jest z mocniejszym rywalem, to - mówiąc kolokwialnie - nas puszcza. I piłkarz jest na swobodzie, a nie rozważa, czy powinien podać czy wykonać drybling. Dziś po straconej bramce widać było ogromną różnicę w inicjatywie. Nie mamy nic do stracenia i to jest coś, do czego muszę dotrzeć, muszę to permanentnie przypominać i wyposażyć piłkarzy w jeszcze większą odwagę. Inaczej człowiek funkcjonuje w sytuacji, gdy koniecznie musisz wygrać - komentował trener Widzewa.

Komentarze (0)