W starciu pierwszej z siedemnastą drużyną La Ligi faworyt był jeden. FC Barcelona miała łatwo zainkasować komplet punktów w starciu z CD Leganes, ale zawiodła na całej linii. Uległa u siebie zespołowi broniącemu się przed spadkiem 0:1.
Jedynego gola strzelił już w 4. minucie Sergio Gonzalez, kapitan przyjezdnych. Po rzucie rożnym uderzeniem głową pokonał Inakiego Penę. Dla Leganes było to pierwsze w historii zwycięstwo z Barceloną na jej terenie. - Niezapomniany wieczór. W szatni świętowaliśmy wszyscy razem, bo to dla nas bardzo ważna wygrana - mówił 32-letni obrońca w programie "Carrusel".
Gonzalez zażartował, że zdobył bramkę... zbyt szybko. Później bowiem jego drużyna została zepchnięta do głębokiej defensywy. Kilka razy obronę Leganes mógł sforsować Robert Lewandowski, ale brakowało mu skuteczności. W efekcie został nisko oceniony, a hiszpańska prasa nie szczędzi mu krytyki (więcej TUTAJ>>).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wszyscy łapali się za głowy. Co on zrobił?!
Dwa razy "Lewego" zatrzymał bramkarz gości Marko Dmitrović, a po przerwie napastnik Barcelony przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 66. minucie został zastąpiony przez Ferrana Torresa.
Kapitan Leganes przyznał, że gra przeciwko Lewandowskiemu nie była łatwa.
- Grając niskim blokiem, poczuliśmy się bardziej komfortowo, gdy zszedł z boiska. Nie było już takiego zagrożenia, choć Barcelona ma innych utalentowanych piłkarzy i musieliśmy być bardzo skupieni. Dopiero po końcowym gwizdku sędziego mogliśmy odetchnąć z ulgą i świętować - dodał bohater Leganes w rozmowie z "Carrusel".
Dzięki sensacyjnemu zwycięstwu drużyna z aglomeracji Madrytu awansowała na 15. miejsce, powiększając przewagę nad pierwszym zespołem ze strefy spadkowej do czterech punktów.
FC Barcelona zachowała pozycję lidera, ale zrównało się z nią Atletico Madryt, zaś Real Madryt traci do niej tylko jedno "oczko" (obie ekipy ze stolicy rozegrały o jeden mecz mniej).