Ansu Fati, wchodząc do pierwszej drużyny FC Barcelony w 2020 roku, był momentalnie porównywany do Leo Messiego. Jednak kontuzje, które go dopadały, pokrzyżowały całkowicie te plany.
22-latek po powrocie z wypożyczenia w drużynie Jakuba Modera, czyli Brighton, miał zacząć regularnie grać. Ale - jak się okazuje - w tym sezonie młody Hiszpan ma na swoim koncie jedyne 158. minut.
Znowu przez kontuzje: do tej pory leczył już dwie, a mamy dopiero grudzień. Dlatego trudno się dziwić, że Fati nie jest brany pod uwagę w planach Hansiego Flicka. W ostatnim meczu z CD Leganes przegranym 0:1 Hiszpan nie wszedł w ogóle na boisko, choć trenerzy wpuścili maksymalną liczbę rezerwowych, chcąc za wszelką cenę uniknąć kompromitującej porażki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wszyscy łapali się za głowy. Co on zrobił?!
Wszystko wskazuje na to, że klub będzie chciał się go pozbyć już w styczniu Ansu Fatiego. Od początku sezonu nie stanowi on o sile zespołu, a jego odejście dałoby większą swobodę przy rejestracji Daniego Olmo, którego Barca musi ponownie zgłosić do rozgrywek od nowego roku.
Warto zaznaczyć, że mając w swoim CV ”Dumę Katalonii”, wiele klubów prawdopodobnie byłoby chętnych na pozyskanie Fatiego, nawet mimo tego że tak często doznaje urazów. Taki ruch na pewno pozytywnie podziałałby na samego zawodnika.
Możliwym kierunkiem dla Fatiego, jak donosi serwis "Transfermarkt", może być Sevilla, która obecnie znajduje się w środku tabeli hiszpańskiej La Liga. Piłkarz wyceniany jest na 15 milionów euro, a jego kontrakt wygasa dopiero w czerwcu 2027.
Dotychczas w FC Barcelonie napastnik rozegrał 119 meczów, zdobył 29 goli i dziewięć razy asystował.