Były zawodnik UKS-u i Piasta Chęciny w młodym wieku został wypatrzony przez skautów Leicester City. Na King Power Stadium przeniósł się w 2017 roku, kiedy barw tego klubu bronił jeszcze Marcin Wasilewski.
To oczywiście, że decyzja o opuszczeniu rodzinnego domu była trudna. Jakub Stolarczyk po namyśle postanowił chwycić byka za rogi i wybrał się w podróż do Wielkiej Brytanii. O swoich początkach w nowym otoczeniu opowiadał w rozmowie z laczynaspilka.pl.
- Najtrudniejszym w adaptacji było dla mnie rozstanie się z rodziną, biorąc pod uwagę to, że miałem wtedy tylko 16 lat. Jeżeli chodzi o wejście do drużyny, to raczej nie było z tym problemu, ponieważ większość zawodników czy też trenerów znała mnie już dość dobrze z moich wcześniejszych wizyt w Leicester. Z czasem doszedł College w języku angielskim, co też było dla mnie dużym wyzwaniem i udało mi się go ukończyć z dobrymi wynikami - wspominał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kuriozalna sytuacja w szkockiej League Two
Decydując się na rozłąkę z rodziną, młodzieżowy reprezentant Polski wykonał ogromny krok, żeby zostać profesjonalnym zawodnikiem. Już jako nastolatek wykazywał się wyjątkową dojrzałością.
- Przeszedł długą drogę, odkąd po raz pierwszy przybył do kraju, ucząc się mówić po angielsku i osadzając się w innej kulturze. W ciągu ostatnich kilku lat zaobserwowaliśmy ogromną migrację do Wielkiej Brytanii, a poza Londynem Leicester przyjęło jedną z największych liczb nowoprzybyłych - tłumaczył nam dziennikarz "The Athletic", Rob Tanner (więcej TUTAJ).
Stolarczyk łączył treningi z Leicester z edukacją i na dodatek dzielił się swoimi doświadczeniami z innymi migrantami na Wyspach. Nie minęło dużo czasu i bramkarz płynnie komunikował się po angielsku.
- W ramach lokalnego programu klubu Jakub spotkał się z grupą migrantów, aby podzielić się swoimi doświadczeniami związanymi z przeprowadzką do nowego kraju i koniecznością nauki języka i kultury w obliczu tęsknoty za domem. To świadczy o dużej dojrzałości - nadmieniał Tanner.
Przetarcie z Liverpoolem
Golkiper regularnie trenował z seniorską drużyną. W międzyczasie zbierał również doświadczenie na wypożyczeniach w Dunfermline Athletic, Fleetwood Town czy Hartlepool United.
Przełom nastąpił w poprzednim sezonie, gdy Leicester walczyło o awans z The Championship do Premier League. Stolarczyk zbierał dobre recenzje po występach w Pucharze Anglii i zagrał nawet w ćwierćfinałowym starciu z Chelsea (2:4). Z kolei w trzeciej rundzie Pucharu Ligi miał szansę wystąpić z Liverpoolem (1:3).
Na początku tego roku pojawiły się głosy, że dysponuje sporym potencjałem. Niemniej jednak jego wejście do pierwszej drużyny Leicester prowadzonej przez Enzo Mareskę (obecnie menadżer Chelsea) zostało uznane za niemałą niespodziankę.
- Pojawił się znikąd, a Maresca wypromował go zarówno nad Dannym Wardem, jak i Danielem Iversenem, który grał w Premier League dla Leicester Choć klub będzie miał nadzieję, że Hermansen pozostanie w drużynie na dłużej, to wie, że ma niezawodnego rezerwowego w osobie Stolarczyka, który udowodnił, że jest więcej niż kompetentny do tej roli. Jeśli Hermansen odejdzie za kilka lat, może pojawić się opcja przejęcia roli numeru "jeden" - wówczas mówiła lokalna dziennikarka, Amie Wilson.
Kilka miesięcy temu wpadł w oko ekspertom, aczkolwiek musiał uzbroić się w cierpliwość. W pewnym sensie Tanner przepowiedział mu debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej: - Zdecydowanie udowodnił, że ma potencjał, aby grać w Premier League.
"Marzenia się spełniają"
W Leicester menadżerzy się zmieniali, ale numerem "jeden" między słupkami pozostawał Mads Hermansen. Stolarczyk mógł mówić o dużym pechu, bo w lipcu zdiagnozowano u niego poważną kontuzję kostki. W tamtym czasie jego nazwisko było wymieniane w kontekście Rakowa Częstochowa.
Później karta się odwróciła. Stolarczyk skorzystał na nieszczęściu klubowego kolegi, ponieważ w Boxing Day okazało się, że Duńczyk jest niezdolny do gry.
Trener Ruud van Nistelrooy wprawdzie miał do dyspozycji Daniela Iversena, mogącego pochwalić się doświadczeniem w Premier League, jednak zdecydował się wystawić w składzie Stolarczyka.
"Lisy" postraszyły naszpikowany gwiazdami Liverpool, obejmując prowadzenie w czwartkowym meczu. Potem podopieczni Arne Slota ruszyli do ataku i sprawili, że Stolarczyk musiał trzykrotnie wyciągać piłkę z siatki.
Tak więc Stolarczyk po raz drugi wystąpił w spotkaniu z Liverpoolem i ponownie jego zespół poniósł porażkę 1:3. 24-letni bramkarz nie zachował czystego konta w debiucie, lecz trudno mieć mu cokolwiek do zarzucenia.
Na Anfield Stolarczyk wyróżniał się pewnością siebie, a van Nistelrooy nie mógł się go nachwalić. Niekorzystny wynik nie zepsuł humoru Polaka, który przyznał, że spełnił jedno ze swoich marzeń.
"Od dziecka marzyłem o tym dniu. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierają i pomogli mi do tego dążyć. Marzenia się spełniają" - napisał na portalu społecznościowym X.
Hermansen ma być na dłużej wyłączony z gry, więc zanosi się na kolejne występy Stolarczyka na boiskach Premier League. Polski bramkarz już pokazał, że może bez kompleksów mierzy się z gwiazdami pokroju Mohameda Salaha.